Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2009, 17:58   #33
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu


Kilka godzin wcześniej, niecałe pół godziny po zmroku, Kazimierz, centrum Krakowa


Kondrat





-Napierdalaaaaać! – wydany ochrypłym głosem „rozkaz” w pełni oddawał oczekiwania krzyczącego mężczyzny wobec dalszych poczynań swoich „podkomendnych”. Został też zresztą bardzo skwapliwie wykonany i nim jeszcze jego echo zdążyło się roznieść po starej kamienicy, niektórzy z nich byli już na innych jej kondygnacjach i rozpoczynali dzieło zniszczenia.

Skąd ja go kurwa znam?

Kondrat runął do środka, nie mając większego wyboru i żadnego na ten fakt wpływu. Napierający na niego od tyłu zwalisty Odszczepieniec Gangrel, nie grzeszący ani prędkością ani intelektem zamykał pochód, umieszczony tam chyba tylko po to by najsłabiej związani więzami krwi nie odstawali zbytnio z tyłu. Dwumetrowa odziana w dres od adasia potwór w małym stopniu przypominał człowieka, choć zapewne już przed Przeistoczeniem jego facjata przywodziła na myśl raczej neandertalczyka lub jakieś zaginione ogniwo ewolucji. Z deszczu pod rynnę, pomyślał, wspominając jak jeszcze kilka miesięcy temu chcąc nie chcąc odgrywał rolę popychadła lokalnych Brujahów.
Nie żeby był tchórzem, ale miał uzasadnione obawy, że napotkany za moment Starszy może rozpoznać jego twarz w tym motłochu i mając szanse zabrać ze sobą do piekła choć kilku Sabatników, wybierze akurat jego…

-Młody, kurwa, na przód!

Kilka sekund później ścisk zniknął, kiedy obdarzeni Akceleracją dwa Anioły Kaina i nieco starsi stażem Brujahowie już dobiegali do pancernych drzwi Schronienia w piwnicy.



Nagle całym budynkiem targnął silny wstrząs, odrywający od ścian i sufitów kawałki tynku i przewracający nieliczne pozostałe wewnątrz meble. Nie było słychać odgłosów eksplozji, co pozwalało sądzić że przynajmniej jeden Assamita przetrwał wybuch miny-pułapki…


Spory kawałek stropu oderwał się też nad pozostającymi w tyle Kondratem i nieznanym mu z imienia Gangrelem. W głębi ducha, młody Brujah podziękował sobie samemu za czas przeznaczony na naukę Odporności od Irminy. Cwaniara pobiegła jako pierwsza na górę, gdzie pewnie mieli do zmielenia ze dwa ghule w najgorszym przypadku… Co prawda treningi i z szelmowskim uśmiechem serwowane przez nią „ćwiczenia” były o wiele boleśniejsze od tego uderzenia w głowę żyrandolem, jednak dały mu te kilka sekund usprawiedliwionego spóźniania i być może szansę na przetrwanie tej nocy…

-Jebać skurwysynów! -potężny dres, nie grzeszący opanowaniem i przeistoczony tylko z powodów ilości mięśni, stojący z tyłu to zdecydowanie nie były "plecy" jakich Kondrat by sobie życzył w żadnych warunkach...

***

Kilka chwil później...

-Wstawaj wstawaj, nie udawaj.-„delikatne”, łamiące tylko pewnie z dwa żebra i przerażające truchło Kondrata na plecy kopnięcie wyprowadzone butem dowodzącego skinheada wyrwało go z otumanienia.

-Wstawaj, pedale, mówię do ciebie! – ryknął znów tubalnym głosem.Kondrat przypomniał sobie teraz twarz tego ogolonego na łyso osiłka. Ładnych parę lat temu, powrót z knajpy na skłot, ciemna uliczka i też ze dwa żebra złamane heh. Tylko wtedy miał mniej pary w nogach i potrzebował trzech albo czterech kumpli...


-Zostaw. To jeszcze nie Prawdziwy Sabatnik. –przerwał mu bardziej spokojnym głosem towarzyszący mu mężczyzna o bardzo ciemnej karnacji. Sądząc po rysach twarzy, już za życia nie miał zbyt jasnej cery i był najprawdopodobniej Ormianinem lub jakimś semitą. Nieznajomy, obrany w luźny płaszcz z pod którego wystawał jakiś spory karabin maszynowy którego nie mógł rozpoznać Kondrat, pochylił się nad nim i wyciągnął w jego kierunku dłoń…

-No zajebiście, smoluch broni cwela. Idiota prawie się tutaj pozabijał z Grubym! Jakby wszyscy nasi byli tacy jak tych dwóch to Camarilla była by niepotrzebna!

-…i tak nie jest. –ogorzały wampir pomagając wstać Bruchowi uśmiechnął się odsłaniając swoje białe, długie kły. Twarz Kondrata za to stężała. Po pierwsze na wspomnienie walki która musiał stoczyć z Gangrelem kiedy ten wpadł w szał porażony prądem z kabla prowadzącego do żyrandola, którego szklane fragmenty jeszcze tkwiły powbijane gdzieniegdzie w czuprynę Kondrata. Po drugie, nie uśmiechała mu się taka przyjazność ze strony kogoś kto na wewnętrznej stronie dłoni nosił znak Czarnej Ręki… -Bardzo wam się przydał. Gdyby nie jego pamięć co do tego schronienia które widział raz w nie-życiu, nie poradzilibyście sobie, skoro już i tak nie raczyliście poczekać na naszą broń…

-Dwóch z Rodziny poszło w piach… -burknął skin.

-…a Starszy uciekł, o dwóch naszych trupach nie wspomnisz? Módl się do Kaina by nasz obdarzony bujną fantazją Arcybiskup nie kazał ci kolejnej Monomancji rozgrywać w szachy…

-Zbierać się, wszyscy! -Skin uderzył pięścią w ścianę. Co zaowocowało kolejnymi płatami tynku zmieniającymi położenie w kamienicy i ruszył korytarzem. W oddali słychac było odgłosy strażackiej syreny.

-Dobrze więc. –zachowanie Brujaha nieznajomy skwitował tylko kolejnym krzywym uśmieszkiem. –Dobrze, ty mój młody kolega, rusz dupę da dół i zbierze resztę swojej Sfory. Poczekam na was na zewnątrz. Na dole powinne być Irmina i…hm Graża?

-Aha, śpieszcie się, zaraz podpalamy…
 

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 03-08-2009 o 17:04.
Ratkin jest offline