- Trzy dni, yea? - upewnił się Edgar. - Przyjdziemy za trzy dni. A i jeszcze jedna sprawa, mate. Nie wiesz może o jakimś wygodnym ale tanim lokum w spokojnej okolicy?
Mówiąc "spokojna okolica" puścił oko do Alana, sugerując mu o jaki spokój mu chodzi.
- Wiesz o co mi chodzi - kontynuował. - Budynek najlepiej na uboczu. Duży ale nie rzucajacy się w oczy. Ze strychem, albo nie... Z piwnicą. Głęboką i odizolowaną piwnicą. Jakbyś coś wiedział to za trzy dni, jak się zjawimy daj znać, ok?
- Deckard - wychodząc zwrócił się do kompana. - Ja idę do Buraczanego Zaułka. Po drodze wstąpię gdzieś na obiad. W każdym bądź razie widzimy się u mnie. See ya!
Edgar wyszedł z lokalu Alana i skierował się w stronę Wysokiej Bramy, która stanowiła dla niego, nieobeznanego w geografii miasta, punkt nawigacyjny. Dotarł do niej z pewnymi problemami, gdyż dwa razy pogubił drogę i musiał błądzić w plątaninie wąskich uliczek i zaułków.
Po zjedzeniu obiadu w jakimś lokalu, którego nazwy nawet nie zapamiętał, ale zapamiętał to, że piwo było rozwodnione a chleb zakalcowaty, udał się do swojego pokoiku na poddaszu w Buraczanym Zaułku. |