Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2009, 14:24   #21
Zielin
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
W końcu przybyli do brzegu. Podróż, choć nader krótka, dała się krasnoludom we znaki. Niewygodne koje, zimny wiatr przemykający korytarzami i deszczowa pogoda na statku porządnie zepsuły humor Gloinusowi. jakie to szczęście, że przywitał ich kompletnie odmienny widok.
Kokub, jak się dowiedział poprędce krasnolud, to małe portowe miasteczko, przeznaczone głównie na handel dalekomorski. Widać wiele osób żyło tu z handlu i rybactwa, bowiem już przy samej przystani zaobserwować można było tabuny stoisk. Okrzyki przekupek niosły się po porcie, zagłuszając się nawzajem z jazgotem nadmorskich ptaków. Wzburzone fale podrywały malutkie rybacki łódeczki, zręcznie umożliwiając im wypłynięcie na połów.
Pomimo słonecznej pogody fale były nadzwyczaj wysokie. Wiał też porywisty wiatr, przez który przechodziły ciarki na plecach.
Kokub, choć mały, stanowił ważny element całej partyzantki. Na małej powierzchni zostało postawionych mnóstwo różnorakich budynków, od karczm przez kuźnie aż do baraków. Pomimo tego, znalazło się miejsce na szerokie trakty biegnące przez całą długość miasta. W dzisiejszych czasach Kokub miała jednakże znacznie większe znaczenie. Był to bowiem jedyny ważniejszy port na zachodzie kraju, który znajdował się w rękach Kravowa.

Gloinus opatulił się szczelniej swoją peleryną i wyszedł w towarzystwie Aldrima na przystań. Tam spotkał się z większym ożywieniem podróżnych. Dwóch mężczyzn w czarnych strojach żywo dyskutowało z braćmi Kreuzenferg. Jeden z nich dość znacznie wymachiwał rękoma, energicznie coś opisując co rusz spoglądał na czekającą grupę śmiałków.

- Witajcie w Zhieloskoju! - rzekł mężczyzna o krótkiej bródce i wyłupiastych oczach. - Jesteście tutaj po sławę, pieniądze i nasze zwycięstwo. Zaraz wydamy wam odpowiednie polecenia.
Wchodząc między grupę, zaczęli żywo dyskutować w swoim ojczystym języku. Zatrzymywali się przy kolejnych osobach, i łamanym cesarskim wyznaczali kolejne zadania. Tłumek powoli się rozrzedzał. Zostało już mało osób bez przydziału.
- Ty i Aldrim natychmiast zgłosicie się do wieży magów, gdzie poznacie wytyczne waszego zadania. - zwrócił się do niego towarzysz tego z krótką bródką. Był trochę przy tuszy, a jego fryzurę można było określić jako wzorowaną na szczotce do czyszczenia rynsztoków. Wyjaśnił im też, jak mają się dostać do wieży magów.
Gloinus powstrzymał śmiech, z powagą ukłonił się dziękując po ichniejszemu. Jedno z kilku słów, które nauczył się w tym dziwnym dla niego języku wreszcie było należycie wykorzystane. Sytuacja nie pozwalała na użycie innych, chyba że w pobliżu pojawiłyby się kobiety lekkich obyczajów, alkohol albo dzikie trolle. Skoro ich tu brakowało, szybkim krokiem ruszył z Aldrimem przez miasto.


Obaj cieszyli się, że mieli mało bagażu. Wędrówka brukowaną drożyną nie była trudna, ale nużąca. Krasnoludów dziwiło to, że wszystko skrzętnie pozamykano, a na ulicach panował mały ruch. Nie to co w porcie, gdzie nie słychać było własnych myśli. Wspinali się po kolejnych, chyba setnych już schodach, zastanawiając się czy nie pomylili czasem drogi. Po dotarciu na szczyt, im oczom ukazała się wysoka i nader wąska budowla.


Piękno budowli świadczyło o fachowości architekta i budowniczych. W końcu nie codziennie widzi się wieże boczną odrastającą niczym ramię mniejwięcej w połowie wysokości budynku. Gloinus zastanawiał się, jakim cudem utrzymywała równowagę. Cały budynek wyglądał jak nowy. Do tego emanował czymś ... magicznym.
- To chyba tu - rzucił krasnolud.
- Chyba tu - potwierdził Aldrim.
- Zastanawia mnie tylko, skąd w tym portowym miasteczku taka budowla. Przecież nie buduje się takiej wieży zamiast latarni morskiej.
- Nie nam to oceniać.

Gloinus splunął na podłoże. Podeszli do pięknie wykonanych drewnianych drzwi. Na oko dwa razy większe, i ze trzy szersze niż krasnolud, ozdobione świecącymi listwami drzwi były skierowane na południe, a nie od strony posadzki - ze wschodu. Złocisty uchwyt zdawał się wisieć w powietrzu. Aldrim sięgnął po niego, lecz nim jego palce zacisnęły się na nim, drzwi w akompaniamencie skrzypienia, zaczęły powoli się otwierać...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 06-08-2009 o 16:45.
Zielin jest offline