Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2009, 20:23   #2
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzień się zaczął nadspodziewanie dobrze...
Gdy odpoczywając na rozstajach po wczorajszej balandze w „Pod Upadłym Dzikiem”, zauważył wóz drabiniasty. Wesoły Diabeł nie spodziewał się zbyt wiele po tym spotkaniu. Wszak na koźle siedział poczciwy chłopina, a obok niego nieco otyła żonka. Ludzie prości i mało rozgarnięci...A Acaleem wiedział jak wygląda. Rosły mężczyzna w obszarpanych mnisich szatach, przewiązanych w pasie sznurze. Osobnik o czerwonej skórze, z którego postawy kręgosłupa wyrastał długi biczowaty ogon. Zakazana gęba, „ozdobiona” długimi rogami i rogowymi wypustkami.

Piekielne dziedzictwo Malocha nie rzucało się w oczy. Ono waliło po nich z siłą kowalskiego młota. A jednak zgodzili się podwieźć Acaleema, po długiej naradzie...podczas której ich córeczka podeszła, by porozmawiać z „dziwem” korzystając z nieuwagi rodziców. Mimo swego wyglądu, dzieci lubiły Wesołego Diabła. Może dlatego, że był wyznawcą Lathandera, a może dlatego, że po prostu miał dobre podejście do dzieci?
Tak czy siak, widząc że córka przeżyła spotkanie z diablęciem i była zadowolona, zgodzili się go podwieźć.
Dzień zapowiadał się nadspodziewanie dobrze...
Acaleem wylądował z tyłu wozu i uciął sobie mała drzemkę. Prawie uciął, córka Tevo niczym małe kocię urządziła sobie „polowanie” na zwinny ogon diablęcia. Na co ten patrzył poprzez półprzymknięte oczy i z małym uśmieszkiem na twarzy. Tą sielankową podróż przerwała wizyta bandytów. Wystraszyła ona woźnicę i jego małżonkę. Zdeterminowanych jednak ,by bronić swego marnego dobytku i życia. Nie wystraszyła ona Acaleema. Wstał uśmiechnął się, a wokół głowy diablęcia zaczęła latać ciemnoczerwona kula. Spojrzał na przeciwników jakby, chciał powiedzieć. „To jest ten moment, w którym wy uciekacie.”
Nie uciekli. Zaatakowali. I to był błąd...ich błąd. Pocisk kuszy Wesoły Diabeł strącił w bok dłonią niczym natrętnego komara. To jednak nie odstraszyło pozostałych dwóch przeciwników. A powinno. Sama walka nie trwała długo. Napastnicy nie byli tak silni jak głupi. Diablę nawet nie musiało się specjalnie wysilać. Po chwili największy leżał ogłuszony, pozostali trzymali się za krwawiące twarze.
- Tak to jest w tym interesie.- zaczął swój wykład Acaleem, łamiąc na kolanie włócznię.- Łupisz, póki nie trafisz na lepszego od siebie lub na listy gończe. Trzeba było zająć się uczciwą robotą, a nie straszyć ludzi po gościńcach.- diablę odrzuciło kawałki złamanej włóczni w krzaki.- Choć przyznaję, że spotykałem mądrzejszych od was banitów. Tacy, co uciekali na mój widok krzycząc: diabeł nadchodzi.- chwycił oburącz kuszę i zaczął nią uderzać o przydrożny kamień.- a...tak...gwoli...ści...sło...ści...nie... je...stem...dia...błem.-
Rozwaliwszy kuszę, dodał.- Na waszym miejscu, porzuciłbym zabawę w zbójowanie. Następny osobnik mojego pokroju, może nie być tak miły i wyrozumiały jak ja.-
Wziął do ręki miecz i spojrzał na niego...Wykonał nim kilka niezdarnych wymachów i spojrzał na Tevo. Po czym rzekł do banitów.- No, a teraz drodzy panowie...wyskakiwać z pieniędzy. Jak już któryś z was, głupio zakrzyknął: to jest napad. A wam przyda się poczuć, jak to jest być ofiarą napadu. A i chyżo... nie mamy całego dnia. A nie chcecie chyba, żebym się wkurzył? Bo póki co, byłem grzeczny.-
Acaleem zdecydował, miecz przyda się wieśniakowi. Jak i połowa pieniędzy bandytów. Drugą połowę mnich wolał zatrzymać dla siebie. O ile mają jakieś pieniądze. Diablę brało to pod uwagę... Niech więc tedy błagają go litość. Czyż tak nie błagałby Tevo i jego żona ? Oczywiście Acaleem puściłby bandytów wolno. Ale dopiero wtedy, gdy byłby pewny, że „zesrali się ze strachu”.
A potem... ruszyć gdzie nogi (a obecnie wóz drabiniasty ) poniosą. Ponoć do Melvaunt, choć diablęciu było wszystko jedno. Byleby na przyjemne karczmy i dobre trunki trafił.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-08-2009 o 14:44.
abishai jest offline