Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2009, 12:23   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna bez większego entuzjazmu wpatrywał się w stojący przed nim dzban z winem. Powodem owego braku zainteresowania była nie tylko jakość trunku, daleko odbiegającego od tych win, które lubił.
Sam fakt przebywania w tej gospodzie nie cieszył jego serca. Nie po to przyjechał do Arabii, by siedzieć w najmniej arabskim mieście w okolicy i raczyć się zgoła nie arabskim trunkiem. Tego typu przyjemności mógł mieć w domu...
Kolejny dzień powoli się zaczynał...
Chyba bardzo powoli, bo w gospodzie "Pod okiem kurtyzany" prawie nie było gości. W przeciwieństwie do tego, co działo sie tu wieczorami. Arabskie dziewczyny, tańczące z zasłoniętymi twarzami... i znacznie mniej zasłoniętymi innymi częściami ciała, przyciągały w to miejsce dziesiątki osób, spragnionych ciekawego widowiska.
Co ciekawsze, występy można było oglądać za darmo, co przyciągało dodatkowych klientów... wydających pieniądze na jedzenie i trunki.
Niejeden z owych klientów starał się zamienić kontakt wizualny na coś o bliższym charakterze, jednak plotki głosiły, że nikomu się to nie udało.
Najwyraźniej oferowane kwoty były zbyt niskie, bowiem, jak również głosiły plotki, w tym rejonie świata można było, za odpowiednią opłatą, dostać wszystko.
Podobnie jak w paru innych, znanych Gerardowi krainach.
Nie na próżno znane powiedzenie głosiło, że złoty osioł otwiera wszystkie bramy...

Gerard zamyślił się na moment.
Trzeba było się zdecydować, co robić dalej.
Przyjąć ofertę jednego z kupców ze Starego Świata? Ale warto by znaleźć kogoś, kto nie trzęsie się nad każdym groszem. Miał już kiedyś okazję pracować dla takiego sknery i rozstali się w niezbyt przyjaznej atmosferze. Dobrze by było, gdyby to był któryś z miejscowych 'staroświatowców', bo oni, jak słyszał, nie byli takimi dusigroszami i opłacali swoich ludzi odpowiednio.
Problemem było to, że siedząc tu niekiedy od pokoleń, mieli 'swoich ludzi' pod dostatkiem i zwykle nie przyjmowali nikogo nowego.
Chociaż zdarzały się wyjątki...

Ciekawą opcją byłaby praca dla któregoś z Arabów. Ci zazwyczaj mieli dosyć dużo złota i wiedzieli, że zainwestowana w człowieka sztuka złota potrafi odpowiednio zaprocentować. Ale oni zwykle krzywo patrzyli na przybyszów ze Starego Świata. 'Niewierny' był gorszy, zaś udowadnianie z bronią w ręku swej wartości nie nastawiało ewentualnych pracodawców zbyt pozytywnie.

Upił łyk wina.
Brudna ścierka w rękach barmana nie zachęcała do korzystania ze stojących na ladzie kubków, jednak żaden ze stałych bywalców nie zwracał na to większej uwagi.
Gerard również.
O pewnego uczonego maga słyszał kiedyś, że w brudzie kryć się mogą różne choroby. Ale mówił również ów mag, z którym parę dni w podróży Gerard spędził, że alkohol, choroby owe niszczy, stąd i rany spirytusem zalewają. A że przekonanie o słuszności tych słów mag potwierdzał ilościami pochłanianych trunków, zatem można było, przynajmniej częściowo, wierzyć w to, co powiadał...

Trzask otwieranych drzwi poinformował wszystkich o przybyciu nowego gościa. Który pasował do zebranego w towarzystwa jak pięść do nosa. Albo raczej kwiatek do kożucha. Nawet barman oderwał się od swego wyczerpującego zajęcia, by skupić wzrok na tak nietypowym gościu. Arabowie zazwyczaj nie gustowali w rozrywkach staroświatowców, uznając je za barbarzyńskie.
Gość omiótł spojrzeniem zgromadzonych i ruszył w stronę Gerarda. Nie czekając na zaproszenie usiadł przy jego stole.
Co również było nietypowe dla tej nacji. Podobnie jak znajomość staroświatowego.
Na powitanie Gerard uniósł się nieco i skłonił się uprzejmie.

- Witaj, Musso Al Bahirze ibn Jusufie - powiedział, gdy Arab siedział już przy jego stole. - Jestem Gerard d’Argent syn Stana. Bądź moim gościem.

Skinął na służącą i, nie nawiązując do propozycji przybysza, kontynuował:

- Jeśli religia ci nie zabrania, skosztuj tego trunku - wskazał na dzban i drugi kubek, który postawiła na stole obsługująca wszystkich dziewczyna. - Możesz również, jeśli taka twa wola, dostać sok lub wodę.

Do obyczajów tutejszych, dobrych lub złych - w zależności od punktu widzenia, należało częstowanie gościa i prowadzenie nieobowiązujących rozmów, zanim przystąpiło się do właściwego interesu. Pochodzący ze Starego Świata system - przyjść, ubić interes, wyjść - nie cieszył się uznaniem wśród miejscowych, interesy traktujących zwykle według zasady 'wolno jedziesz, dalej dotrzesz'.
 
Kerm jest offline