Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2009, 20:43   #6
Qzniar
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
12 dni wcześniej.
Idziemy, rozglądając się z niepokojem na wszystkie strony wypatrując jakiegoś ruchu. Serce bije jak szalone. Wydaje się, że ta "wędrówka" trwa już z dobre 10 minut. W pewnym momencie, kapitan dał znak, by zacząć się skradać. Przykucnięci, powoli zbliżamy się do celu. Przez drzewa zaczyna być widoczny budynek. Ale... coś tu jest nie tak. Tak jak mówił Pietrov.
-(rosyjski, szeptem) Kapitanie, dostrzegam jakiś ruch! Tam około 30 metrów od nas!
-(rosyjski, szeptem) Padnij! Michajov rozdzielamy się. Idź tędy, ja pójdę tędy. Narazie naszym celem jest sprawdzenie co jest w budynku. Potem powrót do reszty.


Rozdzieliliśmy się. Czołgam się przez gęstwiny krzaków i traw, kurczowo trzymając Famasa w rękach. Zbliżałem sie do tego domu. Teraz już wyraźnie słychać było szeleszczącą z każdym krokiem trawę i łamanie co mniejszych krzaków przez to... coś? Mam szczęście. Na swojej drodze nie spotkałem żadnego z nich. Czasem tylko wokół mnie to coś krążyło, ale zaraz odchodziło. Nieraz serce stawało mi w miejscu, gdy podchodziły za blisko. Dobrze, że trawa jest tu wyjątkowo gęsta i wysoka. Ciężko byłoby im mnie wykryć. Lecz roślinność coraz bardziej zaczyna zanikać: zbliżam się do domu. Dzieli mnie od niego jakieś 25 metrów. CO TO?! Odgłos strzałów! Cholera, pewnie kapitan. Na samą myśl co się teraz wokół niego dzieje dreszcze przybierały na sile. Ale dla mnie tym lepiej. O ile są to bezrozumne istoty, jak w Czarnobylu, poszły do huków strzałów. Szybko! Podnoszę się na kolana. Skradając się, podchodzę do ostatniego drzewa, najbliższej domu. Jakieś 8 metrów. Jest ciemno, ale przez okno widać dokładnie. Istoty podobne do tych z Czarnobyla.
Mutanci? Żywe trupy? - zadaję sobie to pytanie cały czas kiedy skradam się w drodze powrotnej. Ucichły kroki tych... kto wie może i ludzi? Ale na pewno nie normalnych. Teraz mogę iść w pionowej postawie, lecz nadal zachowując czujność. Widzę bazę...


Dzień 12.
Biegną nie przerywając szybkiego tempa. Mija kilka, czy nawet kilkanaście następnych minut biegu. Mimo wszystko człowiek to jednak człowiek. Zaczęli powoli słabnąć. Nie było to wprawdzie osłabienie zbyt duże, lecz starczyło, by jeden... osobnik powoli zaczął ich doganiać. Był już kilka metrów od nich. Złapałem szybko Famasa jedną ręką, wyciągnąłem swojego Deserta i strzeliłem 2 razy w diabła pędzącego za nami. 1 strzał był chybiony, lecz drugi trafił prosto w głowę. Nie wiem, czy to go zabiło, ale wiem, że go spowolniło. Chyba nawet stanął. I prawie na pewno zatrzymała się też reszta. Może odezwały się w nich zachowania człowiecze i pomogły postrzelonemu? Pewne jest jedno. Biegniemy dalej...!
 

Ostatnio edytowane przez Qzniar : 11-08-2009 o 21:06.
Qzniar jest offline