Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2009, 15:44   #6
Ouzaru
 
Ouzaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Ouzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumny
W tej wiosce nawet nie było tak źle, jak się obawiała. Rodzina tego... eee... jak mu tam było...? Effendi'ego, całkiem miło ją przyjęła. Matka łucznika od razu zauważyła, że Aria wcale nie skręciła nogi. Nic nie powiedziała na ten temat, tylko dziwnie się uśmiechała, gdy młodzi rozmawiali ze sobą lub szlachcianka prosiła młodzieńca o pomoc. Z kolei jego ojciec chyba nie do końca ją tolerował i raczej unikał, od czasu do czasu mrucząc coś pod nosem. Był ogromnym mężczyzną i robił niemałe wrażenie na dziewczynie. Ale to nadal był tylko zwykły chłop, więc nawet gdy coś jej doradzał, to go nie słuchała.

Właściwie już dawno by ruszyła w dalszą drogę, ale jej koń był chwilowo niedysponowany. Wprawdzie zwierzę wróciło następnego dnia, jednak miało zwichniętą nogę i zgubiło podkowę. Nikt nie zgodził się sprzedać jej wierzchowca, więc póki co musiała siedzieć i czekać.

Wieczorem lub rano Effendi znikał, wtedy też albo zamykała się w pokoju i spała do południa, albo spacerowała po obrzeżach wioski. Unikała tłumu i wieśniaków, ich smród niedomytych ciał doprowadzał ją do szału i przyprawiał o nudności. Czasami tylko zaglądała do karczmy, zwłaszcza od kiedy pojawił się ten szlachcic. Jeszcze z nim nie rozmawiała, ale wydawał się jej pochodzić spoza Imperium.

W końcu postanowiła zaryzykować i zapoznać się z nim. Wyspała się, uczesała, wypachniła, przebrała w czystą suknię i poszła do karczmy, korzystając z tego, że Effendi wyruszył do lasu z ojcem. Długie rude włosy puściła wolno na ramiona, a suknię zamiast spiąć pasem, złapała w ciasny, skórzany gorset, by uwydatnić swoje piękne piersi.



Jakież było jej zdziwienie, gdy na miejscu zastała łucznika i jego ojca!
"Chyba za długo spałam" - pomyślała, krzywiąc się lekko i siadając gdzieś dalej przy wolnym stoliku. - "Czy wszyscy wieśniacy muszą wstawać i chodzić spać z kurami?"
Nie dokończyła swych rozważań, gdy podszedł do niej Effendi.

- Dzień dobry - powiedział i uśmiechnął się do niej lekko, przysiadając się do jej stolika. Powoli odwróciła się w jego stronę, lecz patrzyła się gdzieś w bok i nad ramieniem młodzieńca. Zwykle tak robiła w rozmowie z pospólstwem.
- Bywał lepszy - odpowiedziała, lekko zadzierając nosek do góry i odgarniając włosy z twarzy. Ładnie pachniała, jaśminem i dzikimi różami.

- A coś ty dzisiaj taka nie w humorze? - zapytał łowca i wziął łyk złocistego napoju. - Chcesz piwo? Pewnie nie smakuje jak to z Nuln czy Altdorfu, ale jest całkiem niezłe. - uśmiechnął się do niej lekko.
- Nie, dziękuję - odparła. Nie żeby miała coś przeciwko niemu, ale akurat chciała porozmawiać z kimś innym, bardziej... odpowiednim dla niej. Westchnęła cicho. - Rano cię nie było - zauważyła i zerknęła na Effendi'ego.

- Byłem z ojcem w pracy. - wytłumaczył. - Upolowałem wielkiego dzika – dobrze, że nie trafiłaś na niego gdy cię znalazłem, bo na pewno coś byś miała połamane. - rzucił jej delikatny uśmiech. - Prawie czterysta kilo, prawdziwy bydlak... - Effendi był z siebie naprawdę dumny.
- Aha, no to chyba dobrze, nie? - zapytała. Miał dziwne wrażenie, że nie słuchała go zbyt uważnie, o ile w ogóle. Aria chwilę patrzyła się na szlachcica, w końcu jednak spojrzała na łucznika. Zlustrowała go uważnym wzrokiem. - Lubisz mnie? - zapytała, pochylając się lekko w jego stronę.

Łowca wzruszył ramionami. Chyba nie interesowały ją polowania.
- No wiesz, trochę z nami mieszkasz, więc zdążyłem cię polubić. Ale to normalne - każdego sympatycznego człowieka prędzej czy później można polubić. A dlaczego pytasz?
- Uważasz, że jestem sympatyczna? - zapytała, ożywiając się i tym razem skupiając na rozmówcy całą swą uwagę.
- Na taką uchodzisz, a mylę się? - napił się piwa.
- Nie wiem, jeszcze nikt mi nie powiedział, że jestem sympatyczna... - zamyśliła się. - Ładna, elokwentna, inteligentna, piękna ponad wszystko, urodziwa, urocza... - zaczęła wymieniać. - Ale sympatyczna? Pierwszy raz słyszę, choć uważam, że masz rację - dokończyła, uśmiechając się do niego szeroko. - Ty też jesteś bardzo sympatyczny, Effendi.

- Miło mi, że tak myślisz. - spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się szeroko odsłaniając białe, zdrowe zęby. - Zamierzasz zostać tutaj na dłużej, czy wracasz do siebie jak tylko koń ozdrowieje?
Szlachcianka na chwilę się zawahała.
- Przyznam szczerze, że całkiem miła ta twoja wioska i nawet mogłabym tu zostać, ale nie za bardzo mam gdzie mieszkać. Wątpię, by ktoś się zgodził odsprzedać mi swój dom, a wybudowanie czegoś zajęłoby chyba całe lata! - westchnęła i teatralnie załamała ręce. - Dlatego jak tylko mój wierzchowiec poczuje się lepiej, to stąd wyjadę. Choć... będzie mi ciebie trochę brakować - dodała i położyła drobną, delikatną dłoń na jego dłoni. Spojrzała mu przy tym głęboko w oczy, uśmiechając się niewinnie.

Effendi spojrzał na jej dłoń, po czym w jej oczy. Nie mógł rozstrzygnąć, czy to jakaś gierka zepsutej szlachcianki, czy rzeczywiście będzie go jej brakować. Nagle przypomniał sobie to, o czym mówił od kilku dni ojciec.
- Zawsze możesz zatrzymać się u nas na dłużej, rodzice na pewno nie będą mieć nic przeciwko. Wybór należy do ciebie. - uśmiechnął się krzywo i zabrał dłoń spod jej dłoni zawieszając ją na kuflu piwa.
- Dziękuję! - zapiszczała dziewczyna, radośnie klaszcząc w ręce. Łowca spojrzał się na nią dziwnie i nagle zdał sobie sprawę z tego, że Aria była od niego młodsza i to sporo młodsza. Mało się piwem nie zakrztusił, gdy odjął jej twarzyczce makijaż i zobaczył niespełna dwudziestoletnią dziewczynę.

- Coś się stało? - zapytała, przysuwając krzesło bliżej niego i dotykając dłonią jego przedramienia. Nagle z zupełnie niezrozumiałego dla niego powodu starała się nawiązać jakiś kontakt fizyczny.
- Nie, nic się nie stało. - dyskretnie odsunął nieco swoje krzesło. Cały czas myślał, że jest od niego starsza, a okazało się, że jest zupełnie odwrotnie. - Chyba się przejdę, trochę tu duszno. - powiedział i uśmiechnął się nieco głupkowato. Aria od razu się poderwała do pionu i ujęła go pod ramię.
- Mogę się przejść z tobą? Chciałabym ci dotrzymać dzisiaj towarzystwa, Effendi.

- Eeee... - łowca był nieco zaskoczony tym pytaniem i w pierwszej chwili nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć. Ale przecież rodzinie szlacheckiej się nie odmawia. - Oczywiście, jeśli chcesz, to możesz mi towarzyszyć. - Effendi zastanawiał się, dlaczego Aria stała się nagle taka milutka i uczuciowa. Węszył jakiś podstęp. - A więc zbierajmy się.
Udając się z Arią do wyjścia, wśród gości wyłowił dziwne spojrzenie ojca.

Oczywiście młodzieniec się nie mylił. Po pierwsze chciała jak najdłużej zostać w wiosce na garnuszku jego rodziny, by móc się bliżej zapoznać ze szlachcicem. Po drugie liczyła na to, że w ten sposób zwróci na siebie jego uwagę... Mocniej ujęła ramię Effendi'ego, wtulając się w łowcę z całej siły i posłała siedzącemu przy stoliku szlachcicowi tajemniczy uśmiech wraz z intrygującym spojrzeniem.

Ojciec łucznika zauważył zachowanie Arii i tylko pokręcił głową, mrucząc coś gniewnie nad piwem. Miał zamiar później porozmawiać z synem na temat tej dziewczyny. Coś się kroiło i musiał ostrzec swego pierworodnego. Uchronić przed gierkami wyższych sfer.
 
Ouzaru jest offline