Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2009, 00:11   #23
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Postać przywiązana do łóżka poruszała się bezwładnie, gdy Konrad zaczął potrząsać jej ramionami. Zadziwiające, ale wiszące ciało było lekkie jak piórko. Pod palcami dało się wyczuć drobne kości i cieniutką jak papier skórę. Nieznajomy nie przerywał szeptu i uporczywie wpatrywał się z zamkniętymi w postać młodego wykładowcy. Twarz Konrada wyrażała teraz strach oraz wściekłość - mieszankę, która z ciałem jest w stanie zrobić niemal wszystko.
Telewizor jeszcze chwilę błyskał zimnym, niebieskim blaskiem i zgasł. W pomieszczeniu zaległ półmrok wypełniony jedynie szeptem, od którego mieszało się w głowie. A potem zapadła cisza. Cisza niemal doskonała. Niemal, bo poza delikatnym szelestem, nie było żadnych innych odgłosów.
- Zobacz się ze mną - padło od strony wiszącej postaci. Nadal miała zamknięte oczy choć pod powiekami dało się dostrzec ruch gałek ocznych. Szelesty się nasiliły. Konrad stanął i patrzył się na twarz śpiącego. Nic więcej nie powiedział. Zamiast tego poczuł delikatne dotknięcia na skórze i dostrzegł w szarówce spadające drobinki kurzu albo sadzy. Były bardzo delikatne w dotyku i na skórze pozostawiały ledwie wrażenie.
- On nadchodzi - tym razem to naprawdę był szept. Ruch gałek ocznych stał się szybszy. Zamiast szeptów czy słów modlitwy, z ust wiszącego dobywał się tylko odgłos przyspieszonego oddechu. Konrad rozejrzał się, ale niczego niezwykłego w pokoju nie dostrzegł. Drobinki czegoś spadały z sufitu i osiadały na podłodze, telewizorze i na nim samym. Nikogo nie było widać ani słychać. I tylko...
Zrobiło się zimniej. Z ust dobywała się para a skóra pokryła się gęsią skórką.
- On nadchodzi - powtórzył, szczękając zębami, wiszący na łóżku nieznajomy.

Ewa i Władysław przyglądali się przez chwilę niezwykłemu papierowemu zjawisku. Niecodzienność tego, co zaszło, już przestała zadziwiać. W końcu w takim miejscu i w takich warunkach mogło zajść dosłownie wszystko. Mimo to nadal odczuwali niepokój i strach. Ewa maskowała to działaniem. Pociągnęła za rękaw Władysława, by dostać się na piętro skąd było słychać metaliczny odgłos. Władysław zaś rozdarty był pomiędzy strachem, niedowierzaniem i złością biorącą się głównie z bezsilności.
Weszli wreszcie na piętro, gdzie nadal pełno było wirujących płatków papieru. Nie były jednak na tyle gęste by nie można było rozeznać się w okolicy. Długi korytarz, schody prowadzące na górę oraz szyb windy. Jedne z drzwi w korytarzu były otwarte. Jedyne otwarte drzwi na korytarzu.
Ktoś tam był. Było słychać szurania i szelesty. Jedyna, jak na razie, oznaka życia tutaj. Do drzwi nie było więcej niż dziesięć metrów, zatem przejście na bosaka po betonie nie stanowiło problemu. Aż zaczęło robić się zimno...
Pierwsza pojawiła się para z ust. Potem gęsia skórka. A na koniec ciarki. Chłód pojawił się znikąd. Tak jakby papierowy śnieg potrzebował chłodu, by nie stopnieć. Beton pod stopami zamieniał się w zimną bryłę kamienia.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline