Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2009, 14:46   #7
Gorzałt
 
Gorzałt's Avatar
 
Reputacja: 1 Gorzałt nie jest za bardzo znany
- Ile? - dało się słyszeć ze strony skrytobójcy.
Byli w cichej karczmie zapomnianej przez boga. Henry wraz z drugim mężczyzną popijali chłodne piwo rozmawiając o zleceniu.
- Dostaniesz mieszek złota. Póki co dostaniesz połowę na zaliczkę, drugie pół dostaniesz za wykonanie zlecenia.
Już się ucieszył choć tego nie okazywał. Ostatnio zarabiał marne pieniądze. Z trudem go było stać na utrzymanie. Jego przyjaciel George, kolega po fachu, polecił mu to zadanie. Ufał mu, od początku mu pomagał. Na stole zabrzęczały monety.
- Bierz - rzekł mężczyzna. Teraz w blasku świecy zobaczył jego twarz. Krótko ścięty blondyn z wąsami. Ha ! Takiego jeszcze nie widział. Henry wziął złoto zgodnie z poleceniem i ruszył w kierunku wyjścia.
Był wczesny ranek, a miał czas do południa. Szybka misja. Przygotował się w domu a przynajmniej w czymś na jego kształt. Sztylet, nóż i miecz. Ciemny strój i kaptur.
Kiedy znalazł się na rynku nie miał kłopotów z dostrzeżeniem tłustego grododzierżcy spacerującego ze strażą. Jego cel.
Przeciskanie się przez tłum nie jest łatwe, ale zdecydowanie pomaga w robocie. Zauważyć teraz można go było jedynie jakby podeszło się bardzo blisko. Tłum wręcz mu pomagał i... "sprzyjał" jak wiatr. Gdy podszedł już wystarczająco blisko wysunął sztylet ze szczękiem. Nie.. zaraz jego sztylet nie wysuwał się ze szczękiem. Odwrócił się natychmiast i zobaczył Georga. Już miał się spytać, czy on też wykonuje to zadanie co jest niemożliwe, gdy nagle zrozumiał. W zrozumieniu pomógł mu sztylet w jego piersi. George to nie skrytobójca. To łowca skrytobójców a to była pułapka. Zdążył jeszcze zobaczyć jak "kolega" odpina jego mieszek ze złotem - pierwszą wpłatę - i podaje blondasowi obok. Blondas miał wąs i był krótko ostrzyżony. Nagle ujrzał ciemność a potem jasność na przemian. Zobaczył krótkie obrazy jak strażnicy miejscy dźgają halabardami jakiegoś człowieka. Jego. Czuł jakby ktoś rozrywał go na strzępy, jakby nie wiedział w którą stronę go wysłać. Ból jednak ustąpił. Znalazł się na jakiejś podejrzanie suchej ziemi. Przecież rano padało! Podniósł się. Zaraz? Jak to podniósł. Przed chwilą widział jak halabardy siekają jego ciało. A teraz... nie miał żadnych ran, żadnych śladów jakichkolwiek ran ! Na niebie zauważył czarne i czerwone smugi. To nie jest normalne - pomyślał. Dopiero teraz zauważył ludzi którzy ciekawie mu się przyglądają.
- Patrzcie, nowy. - powiedział jeden.
- Bierzmy go, może nas rozgrzeszą ! - dopowiedział drugi
- Tak, trzeba mu pomóc - zgodził się trzeci.
Szybko wstał nie wiedząc jakiego rodzaju pomocy mogą udzielić mu ci trzej ludzie. Bał się, że mówią z ironią. Wyciągnął jednoręczny miecz i skierował w ich stronę. Omal go nie opuścił jak zobaczył do kogo mierzy. Jeden był rycerzem, drugi legionistą a trzeci, co go najbardziej zdziwiło, był ubrany jak złodziej.
- Nie dotykajcie mnie pomioty szatańskie! Skrytobójcy nie dacie rady!
- Skrytobójca ! Zanieśmy go do Idop, może dostaniemy nagrodę za tego niegodziwca
Dopiero teraz się zorientował, że on nie powinien ich rozumieć i vice versa... To było naprawdę dziwne.
- I kto to mówi - mruknął cicho rycerz spoglądając na legionistę obwiązującego sznurem zszokowanego Henry'ego.
Był ciągnięty po ziemi. Dopiero gdy prawie zemdlał z bólu rycerz wziął go na bark i poszli dalej.
Myślał, że zaciągną go do lokalnego więzienia. Zdziwił się.
Wioska była połączeniem wszystkich okresów historycznych jakie znał. Od Prehistorii, po Średniowiecze i Gotyk, aż po współczesny dla niego renesans.
- Jak żyję nigdy takiego czegoś nie widziałem. - wydukał
Trzej na chwilę przystanęli i uśmiechnęli się porozumiewawczo.
- Nie żyjesz - odrzekł złodziej.
Henry musiał mu przyznać rację, bo wiedział, że ją ma. Dopiero po chwili dotarło do niego to gdzie może się znajdować.
- To piekło? - zapytał.
- Nie. Widać aż tak nie nagrzeszyłeś.
W tym momencie dostrzegli Starego osobnika w szacie. Wyglądał na kogoś w rodzaju pana domu. Pewnie rządził tą osadą.
- Co wy... Wypuśccie go! Czy wyście kompletnie oszaleli? Nie mogliście go normalnie zaprowadzić tylko musieliści koniecznie go związać? Skaranie boskie z wami.
Trójka wystraszyła się go śmiertelnie jakby ujrzeli ducha i odeszli powoli.
- Rozwiązać go. - polecił. Pobliski strażnik w odzieniu biedaka rozciął nożem pęty. Henry wstał i otrzepał się
- Kim byłeś kiedy żyłeś? Nie mogę rozpoznać tego po Tobie.
Henry trochę się wahał, ale jednak wyznał prawdę.
- Skrytobójcą.
- Kim?
- Mówiąc rozwięźle to płatnym i cichym mordercą.
Jego rozmówca drgnął i przez chwilę Henry'emu wydawało się, że każe mu znów go związać. Ten jednak powiedział.
- To nadal aktualne?
- Słucham?
- Nadal robisz to co robiłeś na ziemi?
I w tym momencie w jakże ciekawy sposób został przyjęty do czyśccowej społeczności zajmując się tym samym co na ziemi. Wykonywał zlecenia od zarządcy osady i innych bogatych ludzi. W przykazaniach czyśccowych nie ma żadnego zakazu zabijania. Wiódł to życie bardzo podobne do jego ziemskiego. Cały czas miał spokój. Nikt go się nie czepiał za nic. Po prostu hulaj dusza. Zrobił nawet kryjówkę na podobieństwo jego poprzedniej. Wieczorami zasiadywał w karczmie i pił jabłkowe wino. Cieszył się życiem a właściwie śmiercią. Tak było do dziś.
Róg wybudził go ze snu który postanowił sobie uciąć.
- DEMOOONY!! - wrzasnął ktoś z oddali.
- LUDNOŚĆ CYWILNA DO PUNKTU EWAKUACJI.
Mimo tego w jakim zamieszaniu była wioska nie przestał myśleć logicznie. Nie da sobie rady z demonami. Nigdy z nimi nie walczył choć wiele o nich słyszał i wiele widział. Postanowił zmienić się na chwilę w "ludność cywilną" I zwiać razem z innymi. Tak by było gdyby po drodze nie spotkał parę harpii które jak wiedział są zabójczo szybkie. Jednak on był jeszcze szybszy. Zwinął łuk z ziemi jakiemuś martwem żólnieżowi i wycelował w puste miejsce w które na jej nieszczęście wleciała harpia która nie zdążyła wyhamować. Jednak to jej nie zabiło. Musiał zrobić jeszcze 3 razy podobny wyczyn, z czego 2 się udały, żeby powalić harpię. Teraz druga. Z tą już nie bawił się na strzały. Od tej po prostu uciekł. I nie wiedział jak głupio zrobił bo uciekł w pułapce. Strzyga nie patrzyła nie niego przyjaznym wzrokiem. Chciał uciec w drugą stronę ale drogę zagrodził mu lycon.
Nie było czasu. Musiał zdążyć się ewakuować razem z ludnością. Wiedział, że te demony są dziwne, ale na pewno nie szybkie. Walka polegała na skomplikowanych unikach i krótkich cięciach jednoręcznego miecza raz to w strzygę raz w wilkołaka. Po jednym z wielu cięć udało mu się zdekoncentrować strzygę i uciekł obok niej. Spojrzał tylko na nią, uniósł wyskoko miecz i wydał krzyk triumfu. Ale coś było nie tak. Strzyga się do niego uśmiechnęła, jeżeli tak można nazwać upiorne wyszczerzenie zębisk. Kiedy w końcu zauważył co mu tu nie pasowało było za późno. Wilkołaka nie było obok strzygi, był za nim. Zemdlał od ciosu w tył głowy.
 
Gorzałt jest offline