Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2009, 15:22   #33
Nerchio
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Chudy wybrał pokój na jednym z wyższych pięter. Pomieszczenie było wyposażony w irytujący zegar, który nie pozwalał mu spać. Tik-tak, tik-tak. Prawdopodobnie to nie była jedyna przyczyna jego problemu. Martwił się także bezpieczeństwem wszystkich.
Barykada, oczywiście, była mocna, ale wątpił by wytrzymała napór większej ilości zombie lub jednego bardzo opartego.
Znudził się leżeniem w łóżku, więc zszedł do głównego holu, gdzie tłoczył się mały tłumek. Pewnie też mieli problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy. Chudy usiadł z boku, w cieniu, na drewnianym krześle. Nie był tu zbyt dobrze widoczny, gdyż lampa stała po przeciwnej stronie pokoju. Wpatrywał się w drzwi i barykadę, słuchając ludzi siedzących na kanapie.
- Mówię wam, jesteśmy bezpiecznie. Spójrzcie tylko na tę barykadę i tych uzbrojonych gości - powiedziała jedna z osób, nie ukrywając podziwu.
Arthur niewątpliwie miał duże doświadczenie jeśli chodziło o obchodzenie się z bronią i zabijanie zombiaków, ale z pewnością nie miał szans obronić samotnie tak dużej grupy ludzi. Nie jestem kozakiem, ale pewny siebie na pewno, pomyślał w momencie, gdy zobaczył kobietę dołączającą do tłumu. W momencie gdy ktoś zapukał do drzwi, jego pewność siebie lekko stopniała.
Usłyszał dźwięk odpalanego auta i podszedł w stronę drzwi, trzymając ręke na swoim Desert Eagle'u. Zobaczył jak jakiś idiota podbiega do barykady, lekko ją odsuwa i otwiera drzwi. Do holu wpadło dwóch żołnierzy. Nie, doszedł do wniosku, to nie byli żołnierze. Wyglądali jakby służyli w jednostce specjalnej. Tak, z pewnością. Nie są tu przypadkowo.
Jego rozmyślania przerwał wrzask jakiejś kobiety.
- To wybawcy ! Dzięki Bogu za ratunek!
- Niestety przyszliśmy tutaj uratować tylko jedną osobę - oznajmił jeden z przybyłch.
- Czy znacię Państwo Dianę Lotojko ? - zapytał, rozglądając się po tłumie.
Jakaś kobieta wyszła z tłumu. Wydawało mu się, że już ją widział.
- Tak. Nie żyje. Byłam jej opiekunką. Zginęła gdy bawiliśmy się w podchody. Dorwały ją... - oznajmiła i zalała się łzami, a wydawało się, że już poradziła sobie z emocjami.
Komandosi zostali ciepło przyjęci i zdecydowali się przenocować w hotelu. Tłum rozszedł się do pokoi, ale Arthur został w holu. Był zmęczony, jednak bywały już momenty, że musiał pozostawać na nogach dłużej.
Niedługo później usłyszał jak ktoś biegnie na wyższych piętrach. Musiał być naprawdę ciężki - ściany aż dudniły.
- Get the fuck out! Get the fuck out! - usłyszał głos, pochodzący prawdopodobnie z 1 piętra - Fire! Fire! Szipko, kuwa, szipko!
Chudy energicznie wstał i zaczął biec po schodach.
- Someone set the fire a floor above us! - krzyczał ten sam głos - Move, we gotta go!
Na schodach zbiegła jakaś osoba, potrącając go barkiem. Kiedy wchodził na pierwsze piętro ... a może to było drugie? Nie był pewien. Stanął twarzą w twarz z dwumetrowym blondynem.
- Get the fuck out! Get the fuck out! - powtórzył ten sam tubalny głos.
 

Ostatnio edytowane przez Nerchio : 22-08-2009 o 19:16.
Nerchio jest offline