Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2009, 19:00   #523
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Każdego, i to często, spotyka taki dzień, w którym to sytuacja zmuszają do odwrotu. Jakaś plaga, może wataha wilków, goblińscy łucznicy, czy może Tauren chcący się siłować.Kall'eh nawet w najśmielszych decyzjach nie postąpił tak nierozważnie jak przed chwilą. Otworzył gębę i zawołał do wszystkich. A gdyby był tu jakiś troll? Czy troll był gorszym od Taurena? Tego miał się może nigdy nie dowiedzieć, natomiast szybko zrozumiał swój błąd. Gadatliwa niewyparzona gęba spowodowała, że karzeł prawie runął w stronę drzwi.

Ile wiecie o bohaterstwie krasnoludzkiego ludu? Ile byście nie wiedzieli to i takża mało. Dla obserwatora z boku mogłoby się wydawać, że Kall'eh nie ruszył się z miejsca, że Kall'eh nawet nie rozważył sytuacji co by było gdyby... Otóż nie! Wszystko się odbyło tak szybko, że zaważyło na całym ogólnym wizerunku.

Gdy padły słowa Kall'eha zrobiła się krótka cisza. Cisza, która umożliwiała usłyszenie wbijanego noża w blat stołu. Krasnolud nie zdążył nawet usiąś gdy słyszał zbliżającego się przeciwnika. Oczywiście zdał sobie sprawę, że to był jego przeciwnik dużo później.
- Borax zgnieść! – przywitał go przeciwnik. I to były słowa, po których kulą się elfie uszy. Karzeł się obejrzał właśnie w tym momencie jak jakiś ludek przelatywał nad stołami. Borax nie wyglądał strasznie. On wyglądał jakby był urodzony do zgniatania, ot co. Szybki rzut oka na biceps Boraxa. - Kupa mięcha porośnięta sierścią. Kall'eh nie zdawał se sprawy, że dostał tiku nerwowego. Nie wiedział nawet, że taki ma.

Spraw wydawał się prosta. Mógł usiąść i zostać wgnieciony w stół albo udać się sprytnym i spokojnym.... BIEGIEM!!! do drzwi. I właśnie w tej chwili włączyła się odwaga [Odwaga mode on]. Kall'eh widział już siebie wybiegającego przez drzwi karczmy. Biegnącego ile sił w nogach gdzieś przez przedmieście. Gdy już skończył biec rozejrzał się i zobaczył swoich towarzyszy. Śmiali się. Szamil nawet tarzał się a Nizzre leżała i tupała ze śmiechu nogami. Ba! Był nawet kruk i krakał. W jego krakaniu było słychać śmiech. Wszyscy się śmieli z niego. Z tego, że uciekł. Krasnolud zerwał się do ponownego śmiechu. Biegł i biegł, aż dotarł do jaskini. Tunele wyprowadziły go na drugi koniec pasma górskiego. Rozejrzał się. Nikogo nie było. W oddali widać było dym.

Gdy tam dotarł zobaczywszy małą wioskę, w której został, bojąc się, że jak pójdzie gdzieś indziej spotka znajomych. Znajomych wiedzących, że uciekł z karczmy. Założył więc rodzinę i jego dni mijały w sielance i swawolach. Pierworodnego syna wyprawił właśnie do szkoły. Kil miał właśnie 20 lat. Gdy syn wrócił przyprowadził ze sobą kolegę z klasy, żeby się pobawić. Gdy ów kolega pojawił się w drzwiach Kall'eh zobaczył ze zgrozą, że to mały Tauren. Mały człekokształtny byczek. Taureniontko, gdy tylko zobaczyło Kall'eha, zaczęło się zanosić śmiechem.

Coś łupnęło.
- Drobne...
Karzeł otrząsnął się i zobaczył mieszek leżący na stole. W uszach brzęczał mu jeszcze śmiech.
Krasnolud wykrzywił usta w uśmiechu do dwa razy większego Taurena.
- Dawaj... - Splunął na prawą dłoń i grzmotnął nią o blat.
- Dawaj...! - Powtórzył siadając.

Tauron siadł. Wystawił prawicę czekając na Karła, który spojrzał tylko ukradkiem na drzwi po czym podał swoją Boraxowi. To właśnie była odwaga. Co nastąpiło później nie rozumiał chyba nikt obserwujący to zajście. Kall'eha mięśnie napinały się jak stal. Można by usłyszeć zgrzyty poszczególnych ścięgien, włókien i wiązadeł. Mięśnie przeciwnika natomiast były stalą. Napięły się raz i już nie drgnęły, no może nieznacznie. Natomiast biceps krasnoluda drżał. Waga utworzona z ramion chwiała się to na jedną to na drugą stronę. Mimo wszystko Tauron zdawał się być tysiąckroć silniejszy. A runął na stół jak połamany.

Kall'eh wstał unosząc zwycięską dłoń. Złapał za nóż oraz za sakwę. Miał nadzieję, że bydle nie rzuci się na niego. Czy miał ochotę na dalszą walkę? Ależ oczywiście. W takiej formie, kto by nie chciał. Lecz wiedział, że opatrzność może się odwrócić. A miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. Zajrzał do sakwy w celu policzenia "drobnych". I udał się na poszukiwanie Alchemika. Czas coś zrobić z tą lewą ręką.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 25-08-2009 o 23:19.
Fabiano jest offline