Biegła co sił w nogach. Jeden zakręt, drugi... Miała nadzieję że spotka przyjaciół i może Irytek jednak nie spełni swoich obietnic co do podpalenia jej pięknych, rudych włosów. Jednakże korytarze ciągnęły się i ciągnęły. Raptem wbiegła do jakiejś pustej sali. Było tam kilka dziwnych przedmiotów. Zaczęła po kolei brać je do rąk i rzucać w Irytka aby Go odstraszyć. Gdy tylko udało się odwrócić Jego uwagę i sprowokować Go do obrony szybko przemknęła się pod Nim i wybiegła znowu na korytarz, tym razem jednak biegła w drugą stronę w bardziej znane jej rejony. Miała nadzieję, że przywaliła Mu czymś... Zaraz, zaraz... Przecież był niby duchem więc może i nie oberwał? (korzystam z motywu z gry jak Potter walił zaklęciem Flippendo bodajże w Irytka, ewentualnie - to po prostu mogło Go rozkojarzyć jak ciągle coś w niego leciało) Jednak panna Bloodrose nie przejmowała się tym teraz tylko dalej biegła. Jeden zakręt, drugi i znajome schody do lochów. Jeszcze tylko kilka metrów i wejście. Zdyszana dobiegła do drzwi wejściowych i weszła do pokoju. Gdy się tam znalazła oparła się o nie plecami i zjechała po nich do pozycji siedzącej. Oddychała ciężko i czuła się jakby zaraz miała zemdleć z wycieńczenia.
__________________ ..::Fushigi Gin Hikari::.. |