Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2009, 08:49   #25
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Dobiegły ją szeleszczące nieprzyjemne dźwięki płynące gdzieś zza ściany. Ewa od razu je usłyszała i stanęła jak wryta by nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Spojrzała na Władysława i położyła sobie palec na drobnych bladych wargach. Jej usta ułożyły się w bezgłośne: „Ciiiii”.

Myśli biegły po głowie jak szalone. W pierwszym odruchu chciał czym prędzej pobiec do pokoju, sprawdzić kto się tam krząta. Myślała, że może ktoś im pomoże, powie jak się wydostać z tej klatki szaleństwa i ułudy. Szybko jednak zdanie zmieniła. To miejsce było na tyle osobliwe, że nie można było się po nim spodziewać niczego dobrego. Nie odnajdą pomocy, była tego niemalże pewna. Choć uchylone drzwi zwiastowały wyraźnie czyjąś obecność Ewę nie opuszczało wrażenie, że nie odnajdą za nimi kolejnego podróżnika zabłąkanego we śnie.

A później ujrzała mleczny obłoczek płynący z jej własnych ust. Poczuła przejmujące zimno, zadrżała i zamarła struchlała. Wpatrywała się w bezruchu we Władysława swoimi wielkimi sarnimi oczami. Faktycznie przypominała teraz leśną łanię. Kiedy ta staje oko w oko z myśliwym i, zupełnie wbrew rozsądkowi, zamiast uciekać zastyga jak głaz sparaliżowana strachem. Czy te targające jej żołądkiem skurcze to był właśnie strach? Zebrało jej się na mdłości.

Zimno chyba zaczęło się rozprzestrzeniać. Przed nosem Ewy zawirował na powrót biały papierowy pył.
A może to wcale nie były skrawki papieru? – pomyślała analizując niedawne zjawisko papierowego deszczu. - Czy mogły to być płatki śniegu, biorące źródło w tym nagłym spadku temperatury?

Władysław zmontował prowizoryczną broń i ruszył w stronę drzwi. Zawiązany w supeł kawałek ogrodowego szlaucha… Ciekawe skąd nagle ten przypływ odwagi? Ewa ruszyła w ślad za nim, jak cień, zupełnie bezszelestnie. Muszą się przekonać kto jest w środku. Byle po cichu, byle nie zwrócić na siebie niepotrzebnie uwagi.

Jeszcze raz zerknęła na Władysława dzierżącego szlauch jakby był najbardziej skuteczną bronią znaną ludzkości. Swoją drogą dziwnie z nim wyglądał, bynajmniej nie jak bohater kasowych horrorów. Dziewczyna jeszcze raz położyła palec na ustach by dać swojemu kompanowi do zrozumienia, że nie chcą zostać zauważeni. Przykucnęła przyklejona plecami do ściany i zerknęła do wnętrza pomieszczenia.
 
liliel jest offline