Uzjel; Ostatnią rzeczą jaką pamiętasz było brzęczenie opadających łańcuchów bestii. Mroczne siły coś ci dziś nie sprzyjały [czy to ma co wspólnego ze spóźnioną ofiarą...?] Bestia zaszarżowała, prezentując ci swoją pięść wielkości dwóch arbuzów.
Troszkę urwał ci się film, skojarzyłeś, kiedy z mroku wyłonił się obraz nieba i ściany budynków widziane z perspektywy wytrzaśniętego na plecach. Dostałeś taką fangę, że podczas niekontrolowanego lotu przez uliczkę omal nie zabiłeś kilku osób, taranując ich swoją stalową masą. Odzyskałeś powoli przytomność, a do reszty otrzeźwił cię widok uśmiechniętej radośnie buźki Flafie. Twoja Bestia cieszyła się, że się ocknąłeś. Wolałeś nie myśleć o tym, jak to zrobiła, ale byłeś cały i zdrowy, tyle że wytrzaśnięty pod ścianą budynku, w której widniało spore wgniecenie.
- Czy to jest jadowite?! – wrzasnął do ciebie któryś z zawodników, wskazując Flafie. – Użarło mnie!!! – odwrócił się, pokazując swój skasowany tyłek ze śladami po zębach.
- Tego też użarło! – wskazali na bestię, znów zakutą w kajany, masującą się po tyłku.
- I dobrze! – huknął ktoś. – Coś mu tu śmierdzi!!! Dziesiąta walka z kolei kończy się tak samo!
- O co ci chodzi, mięczaku?
- Czym karmisz swojego pupila, he?!
- Zamknij dziób cieniasie.
- Sypiesz mu coś do karmy!
- Odbiło ci.
- Dziesiąty chłop z kolei pada jak mucha, przypadek?!
- Mój bestia jest dobra, lepsza od was, i tyle!
- Kantujesz!
- Morda w kubeł.
- Chcę rewanżu!
- Bujaj się!
Gwałtownie w ciemnym zaułku wybuchła sprzeczka, rychło doszło do przepychanek, a po chwili już większość naparzała się zajadle.
Fight Club 2 by ~JonnyMetal on deviantART
W chaosie jaki wybuchł ktoś wyrwał naraz z łapek Flafie twoją halabardę i wraz z grupką uciekających przed żądnymi krwi kolegami zwiał w główną ulicę, w tłum! Flafie wskazała w tamtym kierunku lizaczkiem, jakby nakręcając do pogoni.
Barbak;
Modlisz się przed figurą Lavendera Paladine`a, Smoka.
Ku zdumieniu i poruszeniu wszystkich w świątyni, a zwłaszcza kapłanów, figura zaczyna jaśnieć delikatnym blaskiem, a wnętrze świątyni rozbrzmiewa echem cichego męskiego głosu:
- Światło, któraś wśród wielu cudów swojej mądrości udzieliło swym Wojownikom, ofiarowało łaskę dojrzałej świętości, spraw, prosimy, aby - w przyjaźni z Tobą wzrastając - za wstawiennictwem moim - przezwyciężali nieprawości swoje i dobrze w życiu czyniąc coraz bardziej upodabniali się do Ciebie. Niepokonane Światło, wybrałaś Syna Zerat`hula i uzdolniłaś go do wierności i wytrwałości, wejrzyj, na jego słabość i niestałość. Spraw łaskawie, abyśmy - dzięki Twemu wstawiennictwu i opiece - do końca życia w czarnych chwilach wierności Tobie wytrwali i nie poddawali się nigdy. Wysłuchaj, Światło prośby mojej: użycz odwagi i naucz odbierać cudzą śmierć za życie własne, łaski szczęśliwego przejścia do wieczności i radosnego spotkania z Tobą. Bieli, któraś swych Wojowników w cnocie nieskalanej czystości zachowała i serca ich serdeczną miłością ku wszystkiemu co żywe i dobre zapalić raczyła, udziel nam łaskawie, abyśmy przez swój miecz i niszczenie złych dusz Tobie służąc, mogli zmyć swoje skazy i wątpliwości, którym każdy z nas ulegał wobec otaczającego nas Chaosu.
~[Dzieci Światła w ‘bezpośrednich’ zwrotach często zwracają się do Światła jakby było ono rodzaju żeńskiego! ‘Ta’ Światło [Biel, matka], nie ‘to’ Światło!
]
Kall`eh; Na cześć twojego zwycięstwa obserwatorzy konkursu wznieśli pochwalne krzyki. No, niektórzy klęki jak diabli, pozbywszy się właśnie kasy w zakładach. Wylądował przed tobą darmowy kufel piwa, ale nie miałeś pojęcia kim jest dobrodziej darczyńca.
Przepchałeś się do drzwi karczmy i ruszasz na poszukiwania alchemika. Zauważasz jednak, że ktoś idący ulicą w pewnej odległości za tobą próbuje cię dogonić. Gość wyróżnia się z tłumu, rozpycha ludzi na prawo i lewo swoim mięśniem piwno-bojowym.
- Ej! – zakrzyknął do ciebie. – Czego tak gnasz? Poczekaj ino!
Nie byłeś pewien o co gościowi lata, czy to aby nie znajomy taurena, który chce porozmawiać z tobą o swoim toporze i jego sile rażenia. Dwarf nie sięgnął jednak po broń, a stwierdziłeś, że o ile uciekać przed taurenem jeszcze się godzi, o tyle krasnolud uciekający przed krasnoludem średnio ładnie wygląda.
- Nom wreszcie cię dogonił! – sapnął. – Tharkûn jestem, poskramiaczu taurenów! – podał ci prawicę. – Byłem świadkiem twojego udanego występu w karczmie. Czy mogę liczyć na bisy? Bo stado krów samemu pędzić z miasta mi się nie widzi – wyznał. – Widzisz, trzech byków takich skorzystało z okazji, byłem trochę wiesz no, znaczy przerwali mi posiłek, o! Świsnęli mi sakwę! Nie wiem, czy nie przepuścili już wszystkiego co w niej było, ale na Moradine`a, dziada i pradziada, nie będzie krowa z moją sakwą latać! – splunął. – Tyle, ze ich trzech, a ja sam. Moja drużyna wybyła do jakiegoś wie licho Miejsca, kiedy ja byłem... no wiesz, trochę zajęty w karczmie. A ty pomyślałem i zabawić się chcesz i zarobić, co?
Szamil; Alchemik oglądał miecz i oglądał. Widać było, że mu się spodobał.
- Wygląda na autentyczny... – mruknął do siebie. – Zgoda. Miecz i trzy mikstury za jedna porcję melisy Almena the elven – spasował.
Spojrzał na Isendira.
- Pan wybaczy, zamykam na moment – spojrzał na ciebie. – Proszę wrócić za dziesięć minut, szanowny panie...
Cóż było czynić? Isowi nie spieszyło się do wyjścia więc został wytaszczony. Kiedy i ty wyszedłeś, alchemik zamknął się na klucz za drzwiami swojego sklepu. Cóż, czekałeś. Te golemy nie wyglądały fajnie. Po chwili usłyszałeś odgłos przekręcanego klucz i drzwi otworzyły się.
- Zapraszam.
Alchemik stal za ladą jakby nic. Wziął miecz i 3 mikstury. Sięgnął pod ladę, wydobył malutki, mikroskopijny wręcz flakonik z jakąś miksturą.
- Proszę.
Wyglądało jak owocowy drink.
Ale kiedy odkorkowałeś i patrzyłeś z góry wyglądało całkiem inaczej!
Starczy tego chyba tylko na łyk!
- Tyle wystarczy dla jednej osoby – zapewnił alchemik.
Nizzre; Kiedy dotarłaś pod stoisko zielarza, nie mogłaś nigdzie znaleźć Diritha.
- Zmiana planów, udał się z Deenem i Vari coś załatwić – powiadomił Gate. – Nie martw się o niego, nic mu nie będzie. Poszukamy leku, zdejmiemy z niego klątwę. Masz pieniądze? Szczerze powiedziawszy, Nizzre, muszę oszczędzać fundusze na rzeczy ważniejsze dla naszej misji. Plan wydatków nie przewidywał zakupu lekarstw dla drowa z klątwą, także będziesz musiała zatroszczyć się o fundusze na ten cel, niestety.
Krążyłaś ulicami, poszukując okazji. Miałaś kilka ciekawych pomysłów i nadzieję, że się uda. Znów kusiło cię i ciągnęło w okolice karczmy. Nagle zauważyłaś w uliczce znajomego dwarfa, Kall`eha! Był z nim jeszcze jeden dwarf... O szlag, Kall`eh także ma oczy, nawet więcej niż ty, i zauważył ciebie!
Kall`eh; Rozmawiałeś z dwarfem kiedy nagle zauważyłeś jasnowłosą elfkę z czerwonymi pasemkami na grzywce, z czarną opaską na oku. To Nizzrrrrrr o kurka, ona też ciebie zauważyła!