Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2009, 13:21   #10
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Megapolis - 125 rok Nowej Ery, pierwszy kwartał, dzień szesnasty; stacja Agora 4

Salvatore Folwer
Salvatore ruszył w pogoń za zamachowcami. Pod pachą trzymał dowód obciążający zamachowców. Gdy otwierał drzwi wagonu tknęła go myśl czy dobrze postąpił zabierając go. Po pierwsze mógł zatrzeć w ten sposób odciski palców, poza tym znajdowała się w nim bomba. Dreszcz przeszedł mu po plecach.
- Czyżbym popełnił błąd? - pomyślał.
Było jednak za późno na zastanawianie się nad ewentualnymi konsekwencjami błędu. Teraz jedynym sposobem zmazania win było złapanie zamachowców.
Dzięki informacją uzyskanym od gorliwego prola wiedział w którą stronę oni pobiegli.
Dawno nie zdażyło się by musiał gonić przestępcę. Na szczęście nie opuszczał obowiązkowych ćwiczeń fizycznych, więc był w formie.
Zeskoczył z kolejki na torowisko i ruszył w kierunku kolumny. Dookoła panował chaos i zamieszanie. Ludzie musieli naprawdę się przerazić skoro aż tak reagują. Nie widział nigdzie rannych czy zabitych, ale ogólna panika wśród obywateli była ogromna. Krzyki i piski przerażonych kobiet i dzieci. Wycie syren jednostek alarmowych. Salvatore nie pamiętał, by kiedykolwiek coś takiego miało miejsce w Megapolis.
Agent wbiegł za kolumnę i ze zdziwieniem stwierdził, że trójka poszukiwanych stoi za kolumną i jakby czekała na niego.
- Stać Służba Bezpieczeństwa! Ręce do góry!
- Spokojnie psie – rzekł młody mężczyzna, najwyraźniej przywódca grupy – nie uciekniemy ci. Jesteśmy tu by ci pokazać, że istnieją jeszcze ludzie wolni, tacy którzy nie boją się waszej tyranii. Ty też możesz zrzucić kajdany.
- Milczeć! Twarzą do ziemi i ręce na kark!
Cała trójka bez słowa sprzeciwu położyła się na ziemi.
- Zapamiętaj agencie moja słowa, nadchodzi rewolucja nad którą ani ty, czy Służba Bezpieczeństwa ani nawet sam Wielki Ojciec nie zapanuje. Nadchodzi kres waszej tyranii.
- Milcz powiedziałem!
- Nie powstrzymasz krzyku wolnych ludzi!
Salvatore nie wytrzymał i już chciał uciszyć zatrzymanego siłą, gdy usłyszał za plecami:
- Wystarczy agencie – Folwer odwrócił się i ujrzał podchodzącego do niego kapitana – my już ich przejmujemy.
- O jest i oficer – powiedział leżący na ziemi zamachowiec – Słuchaj uważnie przesłania jakie ma dla was Prometeusz. Żyjecie w łudzi i iluzji, obudźcie się niewolnicy. Koniec tyranii już się zbliża. My jesteśmy tylko pierwszymi promykami słońca wolności. Pierwszymi wolnymi ludźmi. Pierwszymi którzy zrzucili kajdany i stanęli twarzą w twarz z prawdą. Przejrzyjcie na oczy sługusy systemu, a dostrzeżecie że jesteście niewolnikami.
- Dosyć tej waszej chorej propagandy – przerwał w końcu oficer.
- O nie to dopiero początek kapitanie. Nic już nie uciszy słów prawdy. Spójrz jak wolni ludzie wybierają śmierć. Giniemy z własnej woli w imię wolności, w imieniu milionów niewolników. Śmierć tyranii!!! Niech żyje wolność!!!
Krzyknął mężczyzna, a już po chwili z jego ust zaczęła wypływać biała piana a jego ciałem targały spazmy i skurcze. Podobnie działo się z dwiema kobietami, które były zamieszane w zamach.
- Kurwa! - burknął oficer.

Klavier i Carrie Fornset
W pociągu dość szybko pojawili się kolejni agenci. Uspokoili oni obywateli, że sytuacja jest już opanowana a winni zostaną szybko złapani. Dowódca poprosił tylko wszystkich o udzielenie agentom wszelkich niezbędnych informacji niezbędnych do schwytania przestępców i zdrajców systemu:
- Tylko jedność i solidarność pozwoli nam obronić się przez tymi babrarzyńcami.
Klavier zgłosił się jako pierwszy do przesłuchania. Dobrze widział, że i tak go to nie ominie a zależało mu na czasie. I tak obawiał się że nie zdąży na umówione spotkanie.
- I co wtedy? - pomyślał – Nikt nie mówił o takiej ewentualności.Klavier nie czuł się dobrze w takich sytuacjach. Co prawda w szkole uczyli go że wskazanie winnych i udzielanie informacjj agentom Służby Bezpieczeństwa to pierwsze prawo i obowiązek każdego obywatela Megapolis. Życie jednak pokazało mu, że w rzeczywistości wygląda to troszkę inaczej. Agenci działali w taki sposób, że każde nieopacznie wypowiedziane słowo mogło posłużyć jako dowód obciążający zeznającego.
Dlatego Klavier udzielił tylko ogólnikowych informacji o zamachowcach i starał się jak najprościej odpowiadać na pytania agenta.
Gdy przesłuchanie się skończyło i prol usłyszał zbawienną formułkę „może pan odejść” było już grubo po siódmej.
- Pierwsza zmiana już się zaczęła. Człowiek z którym miałem się spotkać albo właśnie pracuje w fabryce albo dawno poszedł. Niedobrze.
Noszenie ze sobą dwóch Kluczy pociągało za sobą spore ryzyko. Każda kontrola mogła okazać się ostatnią. Klavier miał tylko dwa wyjścia: spróbować skontaktować się Armandem, zaprzyjaźnionym handlarzem który niejako zlecił mu to zadanie, albo spróbować pojawić się pod bramą fabryki na zakończenie pierwszej zmiany.

Carrie także zależało na czasie więc i ona jako jedna z pierwszych zgłosiła się do agentów Służby Bezpieczeństwa. Opowiedziała szczerze o wszystkich wydarzenia jakie miały miejsce w wagonie. Wspomniała także o dziwnym zachowaniu jednorękiego mężczyzny. Agent skrupulatnie zapisał jej słowa i podziękował za współpracę. Na koniec życzył powodzenia w rozmowie w ministerstwie.
Carrie podziękowała i wsiadła w pierwszą pociąg który już bez żadnych przygód zawiózł ją pod gmach Ministerstwa Bezpieczeństwa.
Gdy weszła do środka poczuła dumę i radość. Budynek prezentował się wspaniale. Był monumentalny i czuło się promieniująca od niego siłę. Po tym jak zamledowałą się w recepcji życzliwy urzędnik wskazał jej drogę:
- Musi pani pojechać tą windą na dziesiąte piętro, potem korytarzem w prawo i tam znajdzie panie gabinet naczelnika.
- Dziękuję – odpowiedziała i ruszyła do windy.
Naczelnik przywitał ją bardzo serdecznie i wskazał miejsce by usiadła.
- Witam -zaczął naczelnik – Nazywam się Frank Unter i jestem Naczelnikiem Bezpieczeństwa pion edukacyjny. Pani nauczyciel zauważył u pani liczne talenty i postanowił nas o tym poinformować. Nasi informatycy przejrzeli się pani osiągnią i biografii. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
- Dziękuję panie naczelniku – Carrie zawstydzona spuściła wzrok.
Przywykła co prawda do pochwał, ale to byli tylko nauczyciel. A tutaj docenił ją sam Naczelnik Ministerstwa Bezpieczeństwa.
- Nie potrzebnie się pani wstydzi. Wielu ludzi wróży panie świetlaną przyszłość i wspaniałą karierę. Panie dane przekazałem samemu Ministrowi. I musi pani wiedzieć, że to on podjął tą decyzję.
- Jaką decyzję? - spytała poddenerwowana.
- Otóż minister uważa, że przyda się pani w naszym ministerstwie.
- Ale...
- Tak wiem, nie było jeszcze egzaminów. Nie szkodzi. Pani zadania będą inne. Mamy informację, że w pani szkole szerzy się wywrotowa propaganda. Mamy co prawda świetnie wyszkoloną kadrę nauczycielską, ale oni nie są w stanie przeniknąć do prywatnego życia uczniów. Dlatego potrzebujemy kogoś kto informował by nas o wszelkich niebezpicznych i zbrodniczych zachowaniach wśród uczniów.
- Rozumiem.
- To świetnie. Narazie otrzymałą by pani tylko status współpracownika. Dopiero po egazminie dostała by pani oficjalny etat agenta. Co pani na to?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline