WÄ…tek: [KULT] De profundis
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2009, 00:23   #26
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przebudzony przestał ku zaskoczeniu Konrada. Wykładowca patrzył raz na jego kruche ciało, a raz na samą twarz. Opinająca jego ciało skóra zdawała się być wręcz chorobliwie cienka. Kto mógł tak wyglądać. Co mogło do tego doprowadzić? Głód? Ale ten człowiek żył. Konrad czuł na twarzy jego szybki oddech i widział jak pod poprzecinanymi żyłkami powiekami, gałki oczne ruszają się jakby uparcie chcąc wypatrzeć tego, który go przebudził. Powiedział, by zobaczyć się z nim. To samo wrażenie. Jakby znał go całe życie. Ale to bez sensu... Bredził? Telewizor umilkł. Szept ustał. Konrad przyglądając się mężczyźnie z trudem próbował się uspokoić...
Chwilę zastanowienia przerwało coś co delikatnie musnęło jego rękę i powolnym ruchem opadał ku podłodze. Potem kolejny i kolejny i coraz więcej... jakby sufit zaczął śnieżyć. Konrad wystawił rękę pozwalając by jedna z tych drobin opadła mu na nią. Szary płatek po złapaniu roztarł się w dłoni pozostawiając jasnoszary matowy ślad.
- On nadchodzi...
Spojrzał na przebudzonego.
- Co? Kto nadchodzi?
Przebudzony przez chwilę się nie odzywał. Po chwili jednak jakby mówił to po raz pierwszy, odparł:
- Nadchodzi...
Konrad rozejrzał się niepewnie po otoczeniu. Nawet w snach tak bywa, że człowiek w pewnym momencie tak w nie zaczyna wierzyć, że przyjmuje je jakby były prawdziwe. Jakby zapomniał przypominać sobie, że to co się dzieje nie jest prawdziwe. Konrad nie zapomniał. A jednak coś mu mówiło, że należy działać. Że ten sen, czy cokolwiek to jest ma konsekwencje...
Z lekko otwartymi w spiesznym niezdecydowaniu ustami rozglądał się po zrujnowanym pokoju. Oddychał nie wolniej niż przebudzony, ale bólu skaleczonej stopy nadal nie czuł. Nic nie wskazywało na nową niespodziankę... lecz czyjaś obecność była coraz bardziej wyczuwalna. Działaj. Spojrzał na pasy mocujące mężczyznę.
- Idziemy stąd – bardziej powiedział to do siebie niż do niego. Postawić sobie konkretny cel. Zaczął mocować się z kolejnymi pasami przytrzymującymi mężczyznę. Był lżejszy niż dziecko. Bezwładnie opadł na ramiona Konrada.
- Nadchodzi...
Bure płatki pokrywały już gęsto i ich i podłogę pomieszczenia. Wykładowca odczepił ostatni pas przytrzymujący nogi i zarzuciwszy sobie za szyję ramię przebudzonego, złapał go drugą ręką pod pachę i skierował z nim do drzwi.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline