Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2009, 12:10   #37
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Daniel spokojnie uzupełniał naboje w strzelbie. Nawet nie podniósł wzroku na nosferatkę.
-Uspokój się, panikujesz jak jakiś bukłak. Przed kim się wytłumaczę? Raz, że mamy wojnę, dwa nawet i bez niej nikt by mi nic nie zrobił. Owszem normalnie nie sięgnąłbym po konduktora ale nie miałem wyjścia. Może gdybyś coś robiła a nie krzyczała z Hamidem nie zmarnowalibyśmy tyle krwi i nie byli tak ranni.
-Jesteśmy w Karkowie. A tu moi bracia postanowili, hmmm... wziąć pod opiekę ich.
- Nosferatka ruchem głowy wskazała w kierunku konduktorów. -Nie bądź taki pewien siebie. - Madonna przekręciła głowę w lewo i uśmiechnęła się krzywo. Po czym uniosła pytająco lewą brew do góry i dodała. - Mnie tam moje istnienie miłe jest i mam zamiar się nim cieszyć. Coś zrobiła. Coś zrobiła. Jasne!! Następnym razem będę nadstawiał dupy za was!
Wybuch złości nosferatki poskutkował tylko podniesieniem głowy przez żołnierza.
-Miło by było, albo żebyś chociaż się zamknęła jak to zrobiła Alicja. Wydaje mi się, że też wiesz coś więcej... Twoi z pewnością Ci powiedzieli, chodzi mi o tych Twoich z Camarilli, którzy opiekują się konduktorami.
W spokojnym głosie Daniel można było wyczuć lekką drwinę
-Licz się ze słowami, żołnierzyku. Masz jakieś dowody na moją współpracę z Camarillą?
-Nie mam, jakbym miał sprawa potoczyłaby się inaczej. A jeśli chodzi o ścisłość to jestem pewien, że nie współpracujesz z Camarillą. Za to jestem prawie pewien, że współpracujesz ze swoimi z Krakowa, którzy mają się nie wtrącać.

-To z kim współpracuję to już moja sprawa.
-Mylisz się, jesteśmy sforą. Mamy współpracować i nawzajem wykorzystywać swoje atuty. Tym samym informacje, które często mogą przesądzić o naszym dalszym nieżyciu.

-Jesteśmy? Doprawdy? Sfora to coś więcej niż rytuał.
-I Ty odmawiasz tego czegoś więcej.)
-Jak na razie nie ma czego odmawiać. Nie mam komu.
Daniel ciągle spokojny odłożył Mossberga na siedzenie obok. Za paska wyjął pistolet i zmienił w nim magazynek, ten, który umieścił w broni był pomalowany na czerwono. Broń powędrowała za pasek, dopiero wtedy kontynuował.
-Odmawiasz właśnie mi, Hamidowi i Alicji informacji, które mogą nam uratować nieżycie.
-Wiem niewiele więcej niż wy. Doprawdy przeceniasz jak na razie moje możliwości. - Marlena uspokoiła się nie co. Przeniosła spojrzenie na pozostałą dwójkę. Po czym znowu zaczęła przyglądać się Danielowi przekrzywiając głowę w lewą stronę. Usiadła też sobie. -Wiem, że ten cały konflikt jest wyjątkowo podejrzany. No ale do tego nie trzeba być Nodferatem. Coś tu naprawdę śmierdzi. I nie mam na myśli tej kupy gnoju. - Wskazała głową na to co było Dziurawcem. -Nie zastanawiało was, dlaczego tylko my jesteśmy s poza miasta. Nawet nasi przemili gospodarze nie palą się do pomocy tutejszym barcią. Dlaczego??
-Jestem z pomorza i stamtąd zostałem tu przysłany. A nasi przemili bracia o tym nie wiedzieli, mimo, że powinni. Urocza pani biskup coś ukrywa.
-Widzisz? Nawet nie jesteś ochotnikiem jak my. A co biskup. Może ma swoje powody? Ja tam jej w głowę nie zaglądałam.
-Nie jestem ochotnikiem, jestem żołnierzem i dostałem rozkaz. Ma swoje powody? Czarna ręka jej nie poinformowała, że wysyła swego człowieka, jak dla mnie to powód by ograniczyć zaufanie do niej. Wiesz może kto póki co ma przewagę w Krakowie? Czy nawet sami walczący tego nie wiedzą?
-Poinformował? Nie poinformowała? Jak już mówiła, nie zaglądałam jej do głowy. Wojownik Czarnej Ręki. Jaki nas zaszczyt kopnął. Przewagę? Jak na razie wygrywają... - Przerwała na chwilę, parodiując zabieg wprowadzający napięcie w filmach. -I tu was zaskoczę. Setyci.
-Setyci. Ci Setyci, którzy mieli się nie mieszać? W jaki sposób wygrywają?
Madonna uniosła oczy w górę po czym opuściła jem z rezygnacją.
-Ty to chyba inteligencją nie grzeszysz?? Pomyśl dobrze.
Daniel nie reagując na zaczepkę ciągle milcząc wpatrywał się w nosferatkę.
Madonna pokręciła z dezaprobatą głową.
-Lepiej chodźcie już. -Wstała z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia.- Czas poznać naszych.
-Poczekaj. Powiedz mi w jakim sensie wygrywają. Unikając walki i wspomagając każdą ze stron? Tym samym będąc bezpiecznymi i bogatymi? Przed wyjściem mamy z Hamidem coś do zrobienia.
-Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Przysłowia ludowe są zadziwiająco trafne. - Zatrzymała się. -Cóż to takiego?
-Dziurawiec był w ostatnim wagonie. Nikt nie widział jak wsiadał, stacji po drodze nie było. Ktoś musiał tam z nim być, inaczej zaatakowałby wcześniej. Ten ktoś najprawdopodobniej już uciekł ale mógł zostawić ślady. A jeśli nie uciekł to go dopadniemy.
-Jeśli to był Dziurawiec. Jeśli. Widziałeś co to coś potrafiło. Wszyscy to widzieliśmy. Po co więc mu pomoc przy wsiadaniu?
Daniel przemilczał, ze gdy ona obserwowała co Dziurawiec potrafi on z nim walczył. Zamiast tego tłumaczył jej dalej.
-Bo nie wygląda na to by było inteligentne. Wygląda raczej jak chora zabawka jakiegoś Tzimisce i to z tych starych. Tylko, że oni by nas zabili machniecie ręki. Nie ma co się zastanawiać, ja idę sprawdzić.
-Droga wolna.
Daniel jednak nie wstał jeszcze mimo, że pociąg miał się zaraz zatrzymać. Sięgnął do torby i wyjął z niej pistolet, dwa pudełka naboi i cztery magazynki, dwa czarne i dwa czerwone. Położył wszystko na siedzeniu i zwrócił się do Tzimisce.
-Hamid chcesz klamkę? MAG 95 z nabojami zwykłymi i dum dum.
-Dziękuję. Kulki nie na wiele nam się zdały, ale cholera jedna wie, co się przyda w najbliższej przyszłości.
-Dum dum zatrzyma nawet takie dziwadło. Czerwone magazynki zawierają kule ponacinane. Trzeba sprawdzić ostatni przedział, idziemy.
-Niech Allah nas prowadzi.

Tzimisce nie czekając ruszył w stronę przedziału.
-Czekaj, czekaj. Nie radzę stać między strzelbą a celem.
-Po pierwsze i tak się będziemy zmieniać co przedział, a po drugie - Arab spojrzał się groźnie na Daniela-celuj dokładnie i strzelaj jak będziesz miał czyste pole.
-Ale mamy jeden przedział. Ze strzelby się nie celuje. Ale jak chcesz iść pierwszy to łap ją.
-Niech będzie po twojemu


Daniel tylko skinął głową i wstał. Sprawdził czy nóż gładko wychodzi z pochwy i czy bez problemu będzie mógł wyciągnąć pistolet. Na koniec na dłonie założył rękawice taktyczne. Gdy pociąg zaczął hamować Daniel złapał strzelbę i pewnym krokiem poszedł w kierunku ostatniego przedziału. Cokolwiek tam się znajdowało po wywaleniu siedmiu dwunastek będzie pejzażem. Assamita przestąpił nad resztkami Dziurawca, podczas walki nie zwrócił na to uwagi ale teraz zauważył, że żrąca krew czegoś co kiedyś było ghulem uaktywnia swoje właściwości tylko podczas kontaktu ze skórą. Czyli miała podobną zdolność do krwi niektórych dzieci Haqima ale nie tak doskonałą jako pomiot Khaina a raczej pomiot, pomiotu.

Ostatni wagon nie różnił się niczym od przedostatniego, no może miał więcej graffiti i siedzenia w gorszym stanie. Drzwi nie były otwarte a za siedzeniami nikt się nie krył. Jedno, jedyne okno było wywalone tylko, że skoczenie w biegu przez takie okno. Do tego ktoś musiałby biec półgodziny za pociągiem, bardziej prawdopodobne było, że czekał na nich w jakimś miejscu i wtedy skoczył. Na przykład czekał w jednej z knajp setytów, tylko, że wtedy ktoś musiał by pojechać, złapać dziurawca, zmienić go w to coś i ustawić im na drodze. Ostatnia możliwość była taka, że Dziurawiec czekał na dachu pociągu, już przemieniony a miał ich zaatakować dopiero podczas jazdy by nie mogli uciec.
Daniel długo się nie zastanawiał, podał strzelbę Hamidowi.
-Weź też moją torbę, jest tam sporo gadżetów. Jakby co spotkamy się przy głównym wejściu na dworzec.
Nie czekając na odpowiedź wyjął pistolet, złapał za lufę i rękojeścią wybił resztki szyby, schował ponownie pistolet za pas. Stanął najpierw na ławki a potem na stolik i wyszedł przez okno. Chwilę stał, zaparty nogami o ramę a dłońmi zaczepionymi o dach. Silny wiatr bił o jego twarz i szarpał wojskową kurtką. Podciągnął się sprawnie na dach i od razu przykucnął by podmuch nie zdmuchnął go. Jakieś dzieciaki pokazywały jego wyczyny ale on nie zwracał uwagi. Wypatrywał zagrożenia albo niedawnych śladów jego pobytu. Jeżeli nie wypatrzył go od razu wyciągnie nóż i wbije go w dachy by w razie hamowania mieć się czego złapać i realne szanse na nie spadnięcie podczas hamowania. Dopiero wtedy przejdzie do oględzin, jeśli coś utrzymało tu się przez trzydzieści minut musiało się zaczepić nożem bądź szponem i zostawić ślad. Szukał też wszelkiego rodzaju zdartych śladów farby lub rys w metalu, które mogły spowodować ostrza.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 30-08-2009 o 20:09.
Szarlej jest offline