Hoho, Diegowy wilczek przeżył, by wyśpiewywać pod tarczą księżyca zrozumiałe tylko dla jego gatunku sagi o upadku naszej dzielnej, acz poważnie niezorganizowanej kompanii. Miejmy tylko nadzieję, że Różyczka nie zechce któregoś pięknego dnia polimorfować go w mackobestię, o którym to procederze wspominał w swych postach Nemo.
Dzięki za ów drobny szczegół Mistrzu
.