Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2009, 21:14   #9
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Lanzer pruł z peemu do Szturmowików. Bezskutecznie. Latały nad czołgiem dłuższą chwilę ale żaden nie zdradził oznak trafienia. Udo klął długo, gorzko i plugawie. Samoloty były zbyt szybkie, a prędkość wylotowa pocisków z pistoletu maszynowego zbyt niewielka by szansa na celny strzał była choć odrobinę większa od astronomicznie małej. Do tego dochodził fakt że Iły były opancerzone, a pociski pistoletowe nie miały wystarczającej masy by, poza naprawdę szczęśliwym trafem, wyrządzić krzywdę iwanowskim szturmowcom. Z drugiej strony żaden nie zdradzał chęci zaatakowania czołgu. Udo wraz z pociskami wystrzeliwywał frustrację i wściekłość - w głównej mierze na cholernych esesmanów z Totenkopfu, ale również na Gapę i jego "proroctwa", choć przed chwilą w przeciwieństwie do Steilera zdołał się powstrzymać od przekleństw.

- Strzelajcie do nich razem, salwami! - wrzasnął do piechurów, ciągle zszokowanych śmiercią i ranieniem kilku z nich, ci jednak zdawali się nie zwracać na niego uwagi i walili niemal na oślep. W tym momencie Kleinlich wśliznął się do wozu. Jego meldunek nie napawał optymizmem, jednak przynajmniej Iliuszyny ruszyły nad stację, zabierając ze sobą upiorne brzęczenie silników które prześladowało pododdział od kilkunastu minut. Udo odprowadził je wzrokiem, odkładając peem. Kątem oka dojrzał odblask w zaroślach po prawej stronie za rzeką, jednak zignorował go, zdjęty ulgą po odlocie samolotów.

- Chyba odlatują ścierwa! - krzyknął zamykając właz. Machinalnie zakonotował sobie w pamięci by przedyskutować z kapitanem próbę dodania kaemu na czopie przy włazie ładowniczego albo dowódcy. Po zmianie proporcji rodzajów amunicji, gdyby co trzeci załadować pocisk smugowy a resztę przeciwpancernych, szanse na trafienie i wyrządzenie samolotom szkód byłyby znacznie wyższe... Tak w ogóle to czuł zimny dreszcz na plecach - nawet w czasie paskudnego odwrotu spod Moskwy nie było specjalnego powodu do przejmowania się sowieckim lotnictwem, doszczętnie zniszczonym w lecie czterdziestego pierwszego. To że samoloty Iwanów zaczęły się pojawiać i grozić atakami było ... niepokojące... Koszmarna klęska pod Stalingradem, gdzie swoją śmierć oprócz 6 Armii Paulusa znalazła także 4 Flota Powietrzna von Richthofena katastrofalnie osłabiła Luftwaffe...

- Panie oberleutnant... - zaczął Gapa.

- Melduj Gapa - odpowiedział von Zelditz wyglądając na zewnątrz.

- Panie oberleutnant wydaje mi się że powinniśmy jechać wspomóc kapitana Rostitza. Czuję, że mają kłopoty.

Wewnątrz czołgu zapadła cisza. Ile razy Gapa wypowiadał się tym tonem oznaczało to tylko jedno - kolejne proroctwo.

Lanzer odwrócił się do Gapy, obnażając z wściekłości zęby i gotowy do przemocy. Zanim jednak wywrzeszczał strumień inwektyw (co najmniej!), sygnał w słuchawkach przykuł jego uwagę. Dotknął laryngofonu.

- Panie poruczniku, kapitan Rostiz na linii.

W czasie gdy Zelditz rozmawiał z przełożonym, Udo nieco ochłonął. Rzucił tylko Gapie mordercze spojrzenie, jednak trzymał gębę na kłódkę i pilnie przysłuchiwał się rozmowie. Wzmianka o partyzantach przykuła jego uwagę i przypomniała o czymś. Akurat Kleinlich rozmawiał z Birhoffem z rozpoznania, zaś porucznik ciągnął rozmowę z kapitanem Rostizem, ale może Werner czujnie się rozgląda...

- Gapa, podaj zapasową lornetkę, szybko! - po chwili szamotaniny w ciasnym wnętrzu wychylił się z włazu strzelca-radiotelegrafisty i drżącymi dłońmi nastawił znakomite szkła produkcji Carla-Zeissa. Omiótł spojrzeniem krzaki za rzeką w których wcześniej zdawało mu się że dojrzał słaby poblask. Faktycznie, coś tam było, jakieś niewyraźne kształty... Nie mógł ich jednak rozpoznać, nawet nie był pewien czy widzi ludzkie sylwetki. Nie pierwszy to zresztą raz, cała armia borykała się z tym problemem - partyzanci, zwykle czerwonoarmiści z rozbitych oddziałów, w znoszonych, musztardowo-żółtych mundurach w spalonym słońcem stepie byli trudni do wykrycia niczym wszy. I tak samo trudni do wytępienia...

- Iwany? Partyzanci? - dopiero po chwili zorientował się że powiedział to na głos - Strasser, w prawo pięćdziesiąt stopni, w krzakach tuż za rzeką, widzisz tam coś?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 31-08-2009 o 12:06. Powód: Błędy merytoryczne
Romulus jest offline