Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2009, 18:28   #528
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Melisa Almeny the elven była... dziwna. Mhroczna, chociaż Szamil miał problemy by określić ten "mrok".
-Tyle wystarczy dla jednej osoby.
Nizzre pewnie wahałaby się czy ona ma wypić czy poratować kogoś z drużyny. Szamil jakoś nie miał takich myśli głownie za sprawą swojej rozciągliwej moralności.
-A słomkę dostanę?
Wbrew słowom nie czekał na słomkę ani małą parasolkę, schylił się złapał zębami krawędź szklanki i odchylił głowę do góry wlewając do gardła całą porcję napoju.
Czuł jak krew w rękach zaczyna znowu krążyć, coraz żywiej i żywiej. Czuł jak odzyskuje panowanie nad rękoma a lewa ręka znów zaczęła go świerzbić. Domagała się walki, wybicia zębów alchemikowi i zabrania mu demonicznej broni. Samael tylko się uśmiechnął.
-Dzięki.
Półdemon odwrócił się i podszedł w kierunku Isa. Przystanął przy nim i poklepał go po ramieniu.
-Nie martw się, jakoś zarobisz tą kasę. Stań pod latarnią tam może zarobisz.
Mimo cierpkich słów postanowił pomóc elfowi w końcu ten może być przydatny w następnych miejscach.
-Jako, że jesteśmy z tej samej ferajny to zdradzę Ci przepis na melisę.
Odwrócił się do alchemika.
-Mógłbym dostać coś do pisania.
Alchemik z ociąganiem przyniósł mu kartkę, pióro i atrament. Samael szybko zapisał kartkę.

Cytat:
1/2 litra wywaru z melisy
11 płatków Phalaenopsis "Moth Orchid"
3 pręciki Lilium candidum
łyżeczka cynamonu
200 ml miodu spadziowego
500 ml czystej wódki
1 kryształ fioletowego cukru

Melisę parzyć 3 godz. Ostudzić, dodać płatki i pręciki, zmiksować z alkoholem. Dodać rozpuszczony w małej ilości miodu kryształ fioletowego cukru. Wymieszać. Na końcu dodać cynamon.
Zrobił odstęp a pod spodem napisał to samo jeszcze raz, kartkę przerwał na pół tak by zyskać dwa przepisy. Jeden z nich wręczył Isendirowi.
-Trzymaj. U tego miłego pana znajdziesz większość komponentów.
Is spojrzał na niego nieufnie.
-Czego żądasz w zamian? Zresztą... nie interesuje mnie to. I tak nic nie dostaniesz. Jesteś... strasznie naiwny.
Samael się dźwięcznie zaśmiał w sposób wybitnie nie demoniczny.
-Niczego. Jedynie byś poskładał się i był sprawny w następnym miejscu. Nic innego od Ciebie nie potrzebuje.
Is uśmiechnął się tylko z politowaniem.
-I tak przegrałeś...
-Zdaję sobie z tego sprawę.
-Dlaczego chcesz zgładzić Berethiego? Jesteś zbyt słaby by tego dokonać... Zostaw go lepiej w spokoju, a może... jeszcze wygrasz.

-Następny sługa ojczulka. Ja go nie chce zgładzić. Ja chce go pokonać a przegram i tak. Podobnie jak Ty, Barbak czy ten drow...
Samael patrzył chwilę na elfa.
-Chcesz znać powody? I tak ich nie zrozumiesz, są zbyt ludzkie.
- Sługą "ojczulka" nie jestem. Nie zniżam się do takiego poziomu... Powiedziałem ci kiedyś, że w tym celu ci pomogę. Choć z góry wiem, że zakończy się niepowodzeniem...
-Nie pomożesz mi. Miłego targowania.
Samael minął Isa zatrzymał się jednak jeszcze w drzwiach. Nie odwrócił się.
-Radzę się nacieszyć mieczem. Berithi może chcieć zwrotu swojej własności.
Zaraz po tym półdemon wyszedł z budynku a w ciszy zatrzasnęły się drzwi.
Potrzebował broni a żeby ją zdobyć potrzebował Kalleha. A jak mówi stare przysłowie "krasnoluda znajdziesz tam gdzie jest piffo".

Czemu Szamil osoba interesowna i amoralna zapatrzona tylko w jedna rzecz, zemstę na ojcu pomógł komuś kto notorycznie próbował go zabić? Odpowiedzi mogło być wiele. Przede wszystkim mógł poczuć więź z drugim elfem? Mało prawdopodobne zważywszy na brak poczucia przynależności do żadnej rasy i lekką manię wielkości. Bardziej prawdopodobne, że Isendir był mu potrzebny do pokrętnych intryg i przydatny do mamienia innych. Jednak czy tak było naprawdę? Może jednak w Samaelu obudziła się elfia krew? Krew jego przodków ze strony matki a on sam bał się do tego przyznać i wymyślał wyrafinowane kłamstwa by oszukać samego siebie?

Kalleh był niedaleko karczmy, ba zdążył się chyba w jakiś pokrętny, krasnoludzi sposób rozmnożyć bo obok stał Kalleh mark. 2 w wersji mocno bojowej. Szamil zamachał do niego.
-Hej! Kalleh! Sprawa jest...
Kall'eh szedł z krewniakiem w zbroi i gaworzył. Spojrzał na Szamila zaskoczony:
-Witojcie! - uśmiechnął się - Długich dni i przyjemnych nocy. Co trza?
Samael wyszczerzył zęby na uwagę o przyjemnych nocach.
-Prośbę mam... O pożyczkę. Przehandlowałem mój miecz za lekarstwo na klątwę, mógłbyś mi jakiś nóż pożyczyć.
-A gdzież żesz Ty był po te cudo? Jam tysz we potrzebie. - spojrzł na lewą rękę. -Doradzisz? Cło do nóża to sprawy ni ma.
Sięgnął ręką za plecy i wycigąnął nóż. Zwykły myśliwski w skurzanej pochwie.
-Tylko ni zgub...
-Nie zgubie, dzięki.

Samael przypasał sobie szybko nóż.
-U Alchemika byłem ale strasznie się ceni. Za lekarstwo zarządał trzech mikstur i magicznego miecza. Ale zdobyłem też przepis, co prawda wymaga wielu składników ale może tak zdobędziesz je taniej. Musisz zdobyć pewne składniki. Tak czy siak potrzebuje jakiegoś tysiąca na lek.
Mówiąc to półdemon podał Kallehowi spisany wcześniej przepis
-Wiesz coś może o jakiejś robocie??
-Ino alchemik łodpada.
- Kalleh spojrzał na przepis. Spojrzał na krewniaka. I spojrzał na Samael'a. - Cło to est do, łysego warchlaka, płatki Phalaenopsis "Moth Orchid"?
Samael wzruszył ramionami. Niezbyt go obchodziły płatki był w tej chwili zajęty obserwowaniem elfki, posiadaczki całkiem zgrabnych nóg i tyłka. Skórzane spodnie łowczyni opinały się dość interesująco.
-Jakiś demoniczny szajs. Na rynku to chyba mają.
Głos półdemona wyraźnie dawał do zrozumienia ile go obchodzą płatki a ile elfka.
-Trza poszukać tłych bzdetów. Cło do roboty, tło jakoi mój krewniak pozwoli, to móże sie pobawimy we ściąganie haracza. Na rynku, rzeczsz?
-Na rynku mi to próbowali wcisnąć. Haraczy mówisz... Ale to niemoralne... Na całe szczęście moralność mam bardzo rozciągliwą. Ile płatne?
-Tło nie do kuńca haracz. Ale trza kłokgoś nastraszyć by hajs łoddał. - Kall'eh się uśmiechnął.
-A w tym jestem dobry. Podpale kolesiowi tyłek to odda jeszcze z odsetkami.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 01-09-2009 o 18:34.
Szarlej jest offline