Ciężar nieznajomego był niewielki. Konrad zdziwił się tym a lekkość z jaką dźwigał przebudzonego wprowadziła go w chwilowe zdumienie. Może dzięki temu uda się go dalej doprowadzić. W chwili obecnej liczyło się tylko to, by stąd wyjść. Mężczyzna milczał. I tylko szelest spadających płatków...I zimno w stopy...
I wtedy w drzwiach pojawiła się postać. W rękach trzymała coś, co wyglądało na buławę, ale zrobioną z gumy. Konrad przystanął i po sekundzie przypomniał sobie, gdzie widział nieznajomego. To ten sam, który pojawił się tutaj razem z nim, na ulicy. I była tam jeszcze dziewczyna... Władysław wszedł do pokoju. Płatki padały nieustająco a zimno w stopy upominało się o siebie przy każdym kroku. Pokój, jaki zobaczył, to graciarnia. Przewrócone łóżko, telewizor w kącie i dwóch ludzi idących w jego stronę. Jeden z nich eskortował drugiego. Władysław mocniej chwycił wąż, ale zaraz spostrzegł, kim są mężczyźni. Jeden to człowiek z ulicy, na której pojawili się w tym śnie czy jak to inaczej nazwać. A ten drugi - Władysław rozpoznał go od razu. To dzięki niemu jakoś wyszedł na prostą. To on dał robotę i miejsce do spania. Ksiądz Antonii...
Ewa zerknęła do środka kryjąc się za framugą i postacią Władysława. Zobaczyła to samo, co w korytarzu - bród, zniszczenia i padające płatki papieru. Czymś innym była obecność dwójki ludzi. Jedną postać rozpoznała od razu - to mężczyzna, którego zostawiła na ulicy. Tylko jak to możliwe, że on jest tu przed nimi, jak nawet nie ruszał się w tą stronę. Drugiego nie kojarzyła, choć jak zadra na tyle głowy coś tam nie dawało spokoju, coś znajomego. Zimno nie odpuszczało. Bose stopy lodowaciały z każdą chwilą.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |