Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2009, 13:55   #8
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Castiel nie przepadał za miastami. Zresztą nigdy nie ukrywał, że tak było i nigdy nie przeczył, że ten stan rzeczy był jednym z powodów, dla których wybrał życie tropiciela i przebywanie w głuszy. Mierziły go odgłosy kupców nawołujących do zakupu ich "najlepszej" jakości towaru, w uszy wbijał się ten nieprzyjemny dźwięk gwary miejskiej ... znaczy się zbitek przekleństw, pijackich śpiewów i nieokreślonych wrzasków. Aasimarowi zdawały się, że wypełniają one powietrze, wibrują, wbijają się w mózg niczym szpilki w skórę. To były jedne z oczywistych powodów, dla których nigdy nie wytrzymywał zbyt długo w jakimkolwiek mieście. Nie znalazł jeszcze takiego, w którym chciałby zamieszkać na stałe, oczywiście miast było bardzo dużo miast i każde inne, dlatego były takie, w których mógł spędzić miesiące za nim wyruszył na szlak. Na pierwszy rzut oka oceniając Waterdeep nie będzie należało do takich miejsc.

Gdy zbliżali się do miasta, jego przyjaciel wydawał się zafascynowany widokiem. Chciwie chłonął każdy szczegół, miasta. W tej fascynacji było zapewne też drugie dno. Mag wojenny pewnie oceniał możliwości obrony miasta ... cóż wojownicy już to do siebie mieli, a Logain po części był takim człowiekiem. W każdym razie Castielowi zawsze się przyjemnie współpracowało z tym człowiekiem i nie miał zamiaru, ani powodu, żeby na niego narzekać. Poza tym pomoc maga była nie raz i dwa przydatna, szczególnie gdy Aasimar zabierał się za swoją ulubioną "robotę".

******

Przyszło im spędzić noc w jednej z karczm w dzielnicy handlowej, tej lepszej części miasta. Tak przynajmniej wynikało z opowieści.

-Nie lubię miast - rzucił do towarzysza podczas posiłku -A najbardziej tego przejmującego zła, które nieodzownie towarzyszy tym centrom cywilizacji i kultury. W głuszy, wszystko jest łatwiejsze, spotykasz wampira, licza czy inne licho, to już wiesz co możesz z nimi zrobić. Tutaj masz przestępców działających w majestacie prawa i prawo działające jak przestępcy - po tych słowach tropiciel upił łyk "najlepszego" piwa, jakie było w tej karczmie. Zaś po zakończeniu obiadu oboje udali się na zasłużony odpoczynek.

*******

Spelunka w której przyszło im się spotkać z agentem Srebrnych Marchii, była po prostu tym ... spelunką. Prowadził ją pół - ork, a ochraniali ją, jego ziomkowie. Castielowi, to nie przeszkadzało, nie był uprzedzonych wobec ras rozumnych ... przynajmniej ich większości. Zawsze należało oceniać człowieka po jego czynach, a nie po jego pochodzeniu. To była prawdą, którą gdy wychowywał się jeszcze w domu szlacheckim, nie mógł pojąć ... to była prosta prawda, którą większość osób, nie potrafiła pojąć.

Niestety, niektóre z ras zamieszkujących Faerun, wcale sobie nie pomagały. Tacy orkowie, być może znajdowały się wśród tego ludu istoty dobre, ale znaczna większość, która siała strach, skutecznie uniemożliwiała prawidłową ocenę takich osób. Pamiętał wyczyny zielonych z wojny w Cormyrze, pamiętał towarzyszy, którzy wtedy stracili swoje życie ... z pewnością nie należał do miłośników rasy "zielonoskórych", ale daleko było mu do nienawiści ... jeżeli w ogóle jego dziedzictwo, pozwalało mu na odczuwanie takiego uczucia.

Szopka o odstawienie jakiej poprosił ich pół-elf, była co najmniej dziwna, ale nie zamierzał się spierać z pracodawcą. Jeżeli chce teatrzyk, to może mieć teatrzyk. Aasimar podniósł się, ze swojego miejsca, zmierzył pracodawcę zimnym wzrokiem i rzucił

-Twoja strata - potem nie zwracając uwagi na nikogo, ruszył w stronę drzwi. Wykidajło stojący przy nich, zrobił dla niego trochę więcej przejścia. Wiedział, że jego współbracia, budzą pewien irracjonalny lęk, w przedstawicielach niektórych ras, nigdy mu to nie przeszkadzało, a czasami jak w tym wypadku było ułatwieniem.

Ulice o tej porze były mniej zatłoczone, niż w dzień, ale nadal całkiem gwarne. Świeżo zebrana drużyna, rozdzieliła się, nie chcąc zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi. Castiel szedł w pewnej odległości za Mandragorianem. Nie musiał nic mówić magowie, wiedział że to głównie do niego należy zadanie obserwowania ich pleców ... w końcu był tropicielem. To była jego praca. Podczas podróży do doków, nie zauważył nic dziwnego ... chociaż lepszym określeniem byłoby, to że nie zauważył nic co zaniepokoiłoby go.

W końcu wszyscy doszli na umówione miejsce spotkania. Tropiciel lekko dotknął ramienia Logaina

-Rozejrzę się po okolicy - szepnął i ruszył w bok w cień, chciał pozostać niezauważonym. Wiedział, że najlepszy na świecie w tej materii, na pewno nie jest, ale to i owo umiał. Co prawda, dużo łatwiej, przychodziło mu to poza miastem, ale w końcu podstawowa zasada pozostawała taka sama ...

W końcu go zauważył. Niska postać obserwowała budynek, starając się pozostawać w cieniu. Wydawało się, że zna się na swojej robocie. Chwilę go obserwując tropiciel doszedł do wniosku, że musi to być niziołek albo gnom. Mniej więcej, jednak w tym momencie postać go zauważyła, co tylko potwierdziło jego przeświadczenie, że miał do czynienia z prawdziwym fachowcem. Szybko zdjął swój łuk i nasadził strzałę na cięciwę ... w błyskawicznym tempie, nawet za bardzo nie celując posłał ją w stronę tajemniczego obserwatora ... ten równie szybko skrył się w cieniu.

Broń strzelecka wróciła na swoje miejsce, a Castiel trzymając dłoń na rękojeści swojego sejmitara ruszył w tamtym kierunku. Ku jego rozczarowaniu nie było tutaj nic, tylko strzała leżała na bruku ... znak, że chybił tego osobnika. Podniósł ją i z powrotem wsadził do kołczanu, później ją obejrzy, czy nadaje się do ponownego użytku. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie.
Nie ważne kim był ten osobnik, oznaczało to, że podstawowa zasada jaką im przykazano, czyli pozostać niezauważonym była zagrożona. Szybkim krokiem ... niemalże biegiem wrócił pod magazyn. I zapukał do drzwi, które były zamknięte. Za nimi słyszał przytłumiony kobiecy głos.

-Logain otwórz, tu Castiel - powiedział spokojnym tonem .. po chwili Aasmiar znalazł się już w środku. Szybko zamknął za sobą drzwi, mniej więcej w momencie, w którym gnomka opowiadała o armacie ...

Dopiero teraz jego towarzysze mogli mu się dobrze przyjrzeć. Był wysoki, a rysy twarzy, miał niczym u najszlachetniejszych bohaterów, uwiecznionych przez mistrzów w marmurze. Jego długie, opadające na ramiona srebrne włosy, skrzyły się, gdy padało na nie światło księżyce. Złote oczy ... cóż wydawało się, że wyrażają wiekową mądrość, a gdy spoczęły na którymś z obecnych ... miało się wrażenie, że Aasimar przewierca tym wzrokiem osobę na wylot ... milczał, czekając aż ucichnie dyskusja, o planach i wyższości magów nad technologią. Gdy jego towarzysz skończył mówić, odezwał się nad wyraz melodyjnym głosem

- Nazywam się Castiel - przedstawił się wszystkim obecnym -I jest mi przykro, że muszę w takim momencie przerywać tę jakże ciekawą dyskusję, ale budynek był obserwowany. Niestety za nim zdążyłem dopaść tego osobnika, udało mu się uciec. Mogę tylko stwierdzić, że ten ktoś był profesjonalistą. -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline