Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2009, 13:40   #3
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dwa tygodnie wcześniej

- Tak, list. Wiem – odebrał od posłańca zalakowaną kopertę. „Ciekawe czy to ten list?” Zastanawiał się przełamując pieczęć. Konludienn wspominał coś o liście, mającym być potwierdzeniem misji. Ale czy to ten list? „A może w końcu mnie dorwali. Aelisin Noeamarane ma w końcu wpływowych przyjaciół na królewskim dworze”. Zagłębił się w lekturę listu. Okazał się on być wezwaniem do stawienia się w ciągu trzech dni na pokładzie barki, pod dowództwem Veruni’ego, płynącej do wybrzeży Starego Świata.

***

Pięć dni jakie spędził na pokładzie statku było jednym z najnudniejszych okresów w jego życiu, na przestrzeni ostatnich kilku lat. Nic do roboty. Ograniczona przestrzeń. Wszechobecni Korsarze, nie pozwalający dotykać czegokolwiek. I do tego Wiedźma, wszystkich w około traktująca jak powietrze. „Może to i lepiej. Gdyby wiedziała kto brał udział w mordzie jej siostry Xeline, raczej nie miałbym spokoju”.

Nie ujawniał się do końca ze swoim fachem. Towarzyszom podróży powiedział, że jest zwyczajnym wojownikiem, który został wybrany do ekspedycji ze względu na umiejętności posługiwania się językami ludzi zamieszkujących tą część Starego Świata. Miał robić za tłumacza, gdyby weszli w kontakt z autochtonami. Na pytania gdzie się nauczył mówić w reikspielu, po bretońsku i estalijsku, odpowiadał, że pracował przy jeńcach w Clar Karond.

- Przygotujcie się. Za godzinę dobijamy do Starego Świata – oznajmił w końcu Veruni. Ventruil owinięty w swój czarny płaszcz, oparł się o reling i czekał aż wylądują. Przybicie do brzegu zostało zakłócone jedynie przez konieczność ustrzelenia dwóch ludzi. Korsarz operujacy kuszą na dziobie statku zabił ich z nieskrywaną przyjemnością. „Ku chwale Boga O Skrwawionych Rękach." Uśmiechnął się w myślach. „Już wkrótce ja też złożę mu ofiarę...”

Zszedł na ląd. Niezbyt wysoki, o niemal wątłej budowie ciała. Na krótko przycięte czarne włosy naciągnął kaptur, równocześnie zasłaniając bliznę biegnącą w poprzek szyi. Pamiątkę po próbie zamordowania go w dokach Clar Karond. Stalowoszare oczy zlustrowały okolicę. Poza dwoma trupami nie było tu nic ciekawego. Wydmy, sucha, szeleszcząca na wietrze trawa i sosnowy las w oddali.

- Zróbcie coś z tym ścierwem. Nie może być żadnych śladów – zakomenderowała wiedźma. Salazar posłusznie przystąpił do usuwania śladów. Ventruil podszedł do zwłok i kopnął je. Trup przewrócił się na bok, odsłaniając czerwoną, krwawą dziurę po pocisku z kuszy.
- A może ich tu po prostu zakopiemy – zaproponował.
 
xeper jest offline