Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2009, 00:05   #12
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Sylphia przemierzała dziarsko ulice Waterdeep, mając głęboko w poważaniu liczne, wlepione w nią spojrzenia, jak i dzielnicę w której się znajdowała. Bądź co bądź niektórzy już o niej słyszeli, inni rozpoznawali, a ci naiwni, którzy nie mieli bladego pojęcia, szybko zostawali w wyjątkowo elokwentne sposoby oświeceni. A mieli na co popatrzeć... kobieta bowiem w żaden sposób nie przypominała typowego mola książkowego, czy też raczej mówiąc Maga, nie tylko poprzez swoje zachowanie, lecz i niezwykle ekstrawagancki ubiór. Wysokie kozaczki, pończochy, wyjątkowo dziwacznie i odważnie skrojona sukienka ze sporą ilością koronek, falbanek i wstążek, do tego niewielka torba przewieszona przez ramię, na dłoniach bezpalczaste rękawiczki, na głowie kapelusik, a na nosie pewna "nowość", znana niektórym pod nazwą okulary.





Lubiła szokować, lubiła być w centrum zainteresowania, i przyprawiać o przysłowiowe opadanie szczęki. Jednak, gdy ktoś ją porównywał do ladacznicy, natychmiast kończyły się żarty i wszelkie wygłupy, a zaczęły latać "Błyskawice". Taka Sylphia już była, wybuchowa i często mocno nieobliczalna, mająca zmienny humor pięć razy na godzinę, co potrafiło wielu doprowadzić do białej gorączki. Nie była jednak chyba aż tak straszna, jak się wydawało... no dobrze, może i była.


~


Spotkanie z agentem Silverymoon w karczmie "Dalekie spojrzenie" przerodziło się szybko w cyrk na kółkach, co właściwie Maginię rozbawiło. By nie być w pewien pokręcony sposób stratną w owej insynuowanej krzykaninie, pokazała na odchodne mężczyźnie wyprostowany mały palec, co miało obraźliwie oznaczać porównanie do jego męskości, wywołując ubaw u paru osób popijających piwo.

Ruszyli więc dalej, tym razem do magazynu.

Witający ich Kapłan Gonda wyglądał dziwacznie, jeszcze jednak bardziej pijana Gnomka. Mikaal rozejrzała się po okrytym półmrokiem magazynie, a spory brak światła nie stanowił dla niej problemu, poprzez znajdujące się na koniuszku nosa okulary o przyciemnianych szybkach. Wkrótce wyjaśniono im, na czym ma polegać ich zadanie, jakie ma znaczenie, oraz wyjaśniono czym jest owy tajemniczy ładunek. Armata nie wywarła na Magini prawie żadnego wrażenia, dla niej był to tylko nieporęczny, cholernie ciężki kawał żelastwa, za to jednak dosyć drwiąca uwaga dotycząca przewagi owego złomu nad znajomością osób zajmujących się "Sztuką", doprowadziła do przerwania piłowania paznokci małym pilniczkiem.

Już miała się odezwać, ubiegł ją jednak nieogolony mężczyzna, wspominający o Wojennych Czarodziejach z Cormyru. Może to i dobrze, inaczej już by jej na starcie nie polubiła przynajmniej jedna osoba... . Sylphia przysłuchiwała się więc dalszym rozmowom, wywodom, i planom, siedząc z nogą założoną na nogę na beczce, na którą oczywiście położyła uprzednio chustkę.

- Można by tą armatę przykryć płachtą, a na płachtę rzucić "Niewidzialność", będzie wyglądać jakby wóz był pusty... - Bąknęła, dopiero po chwili podnosząc wzrok w kierunku reszty towarzystwa, i przerywając manicure - Sylphia van der Mikaal, Magini - Przedstawiła się w końcu, przejeżdżając przez chwilę po rondzie kapelusika palcami, w geście dziwnego powitania.

Grupka była różnorodna, była w niej dosyć bystra Wojowniczka (jakiś ewenement?), Elf-pseudopoeta marudzący o Cienistym Splocie, dwóch nerwowych mężczyzn będących chyba zwiadowcami, i jeszcze jeden, jakiś Roger, do którego profesji nie była całkiem pewna.

A pomysły mieli naprawdę niezwykłe, jak ruszyć w podróż z tym żelastwem... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline