Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2009, 14:15   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Początek znajomości rozpoczął się zwyczajnie. Od wymiany pomysłów, imion uprzejmości i czasami nieuprzejmości. Dwójka kapłanów niespecjalnie ingerowała w dyskusję najemników wychodząc z założenia, że płacą im za myślenie i ochronę. Co prawda, płacił im ktoś inny. Ale był to szczegół niewarty w uwagi według: zarówno Kastusa jak i Dru.

No to test "Ilu z nas potrafi wyszykować ogniste kule w jedną modlitwę?" został przeprowadzony. Dru uśmiechnęła się pod nosem. Chociaż ten "czaromiot" to była już lekka przesada. Gnomica na wiadomość o "gościu" łyknęła resztkę z butelki.
- Kaktusiku, podejdź no tu na chwilę. - powiedziała do kapłana, kiedy Roger skończył go przesłuchiwać. - No jeszcze bliżej.

Kastus niepewnie zrobił jeszcze kilka kroków.
- No chodź, chodź. Przecież ja nie gryzę. - uśmiech Dru sugerował coś zupełnie odwrotnego. - Nachyl się.
Kiedy kapłan pochylił się w stronę gnomicy, w jej dłoni pojawił się nagle papierowy wachlarz po czym płynnie wylądował na głowie Kastusa.
- Za co? - odsunął się raptownie i rozcierał siniaka na głowie.
- Za "ogniomiota". - "Broń" zniknęła w czeluściach jej rękawa.


By AlisaChristopher on deviantART

- W świątyni już niczego was nie uczą? Szanuj tych, którzy będą ci skórę chronić. - westchnęła. - Widzę, że będę ci musiała dać kilka lekcji dobrego wychowania.
Wstała, otrzepała spodnie i ponownie się przeciągnęła.
Kastus ze stoickim spokojem przyjął zarówno cios jak i burę od gnomki. Mruknął tylko.- Wybacz pani.
- Dobrze trzeba się spieszyć. Kaktus przelej alkohol ze szklanek do butelki, najlepiej tej, którą schowałam w siedzeniu woźnicy. - mrugnęła do podwładnego. - Potem sprawdzimy, czy Dziecinka dobrze jest przymocowana do wozu i jak się sam wóz miewa. - wydając polecenia drapała się po nosku. - Decyzję, jaką drogą wynosimy się z miasta pozostawiam wam. Pierwszy raz jestem na kontynencie, a wypadałoby wybrać coś najbardziej optymalnego.

Kastus pośpiesznie przelewał zawartość szklanek do butelki. Dru czekała aż podwładny się uwinie, zaplotła ramiona i tupała rytmicznie butem.
- Zgodzę się na wszystko, byle byście mi jej nie zniszczyli i nie rozmontowali na kawałki. - powiedziała po namyśle patrząc w stronę Rogera. - Pudełka, sarkofagi, girlandy kwiatów, nadbudowa stoiska z trunkami czy oranżadą, jakoś to przeżyję... my. - uśmiechnęła się, podbierając Kastusowi ostatnią szklankę i wypijając ją duszkiem. - Już, Kaktusiku?
- Tak pani.- odparł usłużnie kapłan, nie zwracając uwagi na notorycznie przekręcane imię.
Ruszyła w stronę wozu. Rozmowy kto jest lepszy w bitewne klocki jej nie bawiły. Zresztą jak na razie była jedyną osobą na kontynencie, która potrafiła obsługiwać Dziecinkę. Chociaż nie, Kaktus też to teoretycznie umiał.
- Tak pani.
Kastus już był za nią.
- No dobrze, to sprawdźmy, czy wszystkie więzy trzymają i tak dalej. - pogładziła armatę dłonią, jakby pieściła sierść kota. - A, zapomniałabym. Czy ktoś z was potrafi powozić? - odwróciła się na pięcie do towarzystwa bohaterów.

Byli pomysłowi i widać było, że każdy z tej grupki potrafi coś więcej niż machać mieczykiem ewentualnie różdżką. Żeby jeszcze byli w stanie opracować jeden wspólny plan i dojść do zgody. Kapłanka wszak słabo znała miasto jak i Faerun, więc nie mogła by podjąć odpowiedniej decyzji. A Kastus...wpatrzony w kapłankę z Lantanu niczym w świętą relikwię, z entuzjazmem poparłby dowolny pomysł Dru. Nieważne jak głupi i szalony.

Tymczasem od strony magazynowych drzwi rozległo się pukanie.- Otwierać, straż miejska Waterdeep!
- Idę, idę...- krzyknął Kastus i otworzył drzwi do magazynu. Przed magazynem stał, gruby mężczyzna w czarnym wdzianku i z mieczem przy pasie. A kubek w jego drugiej dłoni, świadczył że oderwano go od posiłku.

Sylphia spojrzała na grubasa, stwierdzając iż nosi on oficjalny strój urzędnika miejskiego. Ale twarzy nie rozpoznawała.
Towarzyszyło mu czterech mężczyzn uzbrojonych w ciężkie pałki, miecze. Ubranych w szaty w barwach miastach.

Straż miejska Waterdeep.
- O co chodzi?- spytał Kastus. A grubas burknął pod nosem. – Zalegacie z czynszem za wynajem magazynu.
Kapłan westchnął i spytał.- Pani, czy opłaciłaś czynsz , tak jak cię prosiłem?
Dru zrobiła jakąś dziwną minę. Poprawiła okularki, podrapała się po nosie. Zaczęła coś przeliczać po cichu na palcach. Spojrzała ukradkowo na pustawy mieszek. Chrząknęła.
- Istnieje szansa, że nie. - uśmiechnęła się szeroko. Kapłan obrzucił gnomkę załamanym spojrzeniem i rzekł.- Zapewniam, że jurto z rana ureguluję osobiście zaległości z naszej strony.
- Za późno. Do czasu zapłacenia czynszu, wszystko co znajduje się w magazynie przechodzi na własność miasta. A osoby w nim przebywające mają go opuścić w trybie natychmiastowym. –zarządził urzędnik, a Kastus wybąkał.- Że...co?
Dru powoli cofnęła się w stronę Armaty.
- Kaktusiku, to gdzie schowałeś łańcuch? - rzuciła się w stronę jego torby, leżącej na siedzeniu woźnicy. Kapłan zbladł pojmując zamiary swej przełożonej.- Pani, to nie jest dobry pomysł...Przykuwanie się do armaty niczego nie poprawi w tej sytuacji.
- Ja nie pytam, co ty o tym myślisz, tylko gdzie masz łańcuch... Aha! - przemieściła się koło bombardiery, łańcuch umieściła między szprychami koła i dokoła lufy. Możliwe, że zanim przykuła swoją rękę, rzuciła pod nosem "wybacz, słonko".
- No dobrze, to teraz niech się dzieje co chce. – radośnie usiadła na armacie okrakiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 05-09-2009 o 17:03.
abishai jest offline