Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2009, 16:20   #16
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie uważnie słuchała wypowiedzi przyszłych - a raczej obecnych już - towarzyszy ciesząc się, że nie należą oni do tego gatunku najemników, gdzie jeden przechwala się bardziej od drugiego, starając się zaimponować pracodawcy i wysępić najlepszą stawkę. Tu każdy przedstawiał rzeczowo swój punkt widzenia, starając się znaleźć najlepsze rozwiązanie. No, może z wyjątkiem elfiego czarodzieja - dziewczyna musiała się porządnie skupić, by z jego wypowiedzi wyłuskać jakieś konkrety.

Czekali na nich tydzień... Sabrii coraz mniej podobała się to zlecenie. Po co w ogóle wwozili ładunek do miasta tak dużego jak Waterdeep? A bo to jeden port jest w drodze do Silverymoon? Choćby Luskan - nadłożyliby co prawda sporo drogi, ale i nie mieliby takich problemów z wywózką. Jasne, w mniejszym mieście armata niewątpliwie zwróciłaby na siebie uwagę mieszkańców, lecz z kolei w Mieście Wspaniałości istniało wiele zorganizowanych grup chętnych przechwycić ładunek. Dziewczyna dobrze rozumiała irytację Morgana, który - choć na pierwszy rzut oka niezbyt sympatyczny - zadawał konkretne pytania. A brak gotówki jeszcze bardziej wszystko utrudniał. Dobrze, że mieli przynajmniej własnych magów. Sabrie z przyganą spojrzała na kapłankę, która siedziała tak zadowolona, jakby była panią sytuacji, a drobne trudności nie były jej problemem. Wojowniczka miała sporadycznie do czynienia z tak zwanymi naukowcami, którzy uważali, że skoro świat rzuca im kłody pod nogi to tym gorzej dla świata; nie sądziła jednak, że będzie musiała z kimś takim współpracować. Choć słowo "współpraca" nie była najlepszym określeniem tej sytuacji - "niańczenie" było o wiele bardziej stosowne. I to nie jednego, lecz dwojga kapłanów, gdyż Kastus nie dość, że nie był bardziej zorganizowany niż Dru, to jeszcze znajdował się całkowicie pod jej małym pantoflem.

Przeniosła wzrok z Morgana i kapłanów na resztę towarzystwa. Comyrski mag będzie zapewne pożytecznym towarzyszem, a jego naturalna reakcja na opinię Kastusa o "ogniomiotach" wywołała na twarzy dziewczyny lekki uśmiech. Co do van del Mikaal cóż... na razie nie wyglądała ani na przydatną, ani zainteresowaną zleceniem, lecz w końcu musiał istnieć powód inny niż waterdeepski rodowód dla którego wybrano ją do tego przedsięwzięcia. Chociaż patrząc na dotychczasową organizację Sabrie zaczynała w to wątpić. Mówiący o Planie Cienia - czymkolwiek by on nie był - elfi mag nie wzbudził w niej zaufania, a co do Castiela... Pierwszą reakcją dziewczyny na widok aasimara było odruchowe wciągnięcie powietrza i stłumione westchnienie zachwytu. Sabrie wiele słyszała o aasimarach, do tej pory jednak nie miała jednak okazji żadnego spotkać; a stojący przed nią mężczyzna stanowił ucieleśnienie jej wyobrażeń o tych niebiańskich istotach. Jednak rzeczowość jego słów ściągnęła dziewczynę spowrotem na ziemię i powstrzymała przed śmiesznością, którą niechybnie by się okryła skłaniając głęboko przed przybyszem, który na nikim innym nie zrobił takiego wrażenia.

Niestety wieści jakie przyniósł zmartwiły dziewczynę - podobnie jak on nie uważała, że czający się w mroku osobnik znalazł się tam przypadkiem; nie planowała jednak pogoni. Opryszek z pewnością znał zarówno swój zawód jak i miasto; a ona w pogoni za widmem mogłaby się co najwyżej zgubić. Poza tym rzucenie w pogoń wszystkich sił i pozostawienie ładunku na pastwę losu byłoby czystą głupotą. O wiele lepszym pomysłem wydawał się szybki wymarsz - a raczej odjazd. Iluzja sarkofagu również przypadła wojowniczce do gustu - oby to nie był tylko zły omen... Lecz propozycja padła z ust aasimara... Niestety by wywieźć sarkofag czy też zwłoki znów niezbędna była pomoc którejś ze świątyń (Sabrie nie była pewna, czy Waterdeep posiada świątynię Gonda), a do tego - pieniądze. Lub...

- Pani - zwróciła się do magini - mniemam, że zatrudniono panią do tego zadania nie tylko ze względu na pani powiązania z tutejszą gildią magów, ale i koneksje wśród mieszkańców miasta. Chętnie usłyszałabym co ma pani do zaproponowania prócz magicznych... - słowo "sztuczek" zawisło niewypowiedziane - ...umiejętności. Sabrie nie sądziła, żeby tak ekstrawagancka osóbka była pierwszym lepszym magiem i zapewne miała koneksje nie tylko w środowisku zawodowym. No, chyba że dzięki niej Waterdeep kontroluje sprawę armaty...

Rozmowę przerwało im walenie do drzwi. Dziewczyna odruchowo sięgnęła po miecz, lecz widząc straż miejską odsunęła dłoń od pasa, starając się wyglądać przyjacielsko i nieagresywne. Późna pora i wygląd grubasa wyraźnie wskazywały, że nie jest to jego zwyczajowy sposób wykonywania swych powinności. Najwyraźniej widziany przez Castiela szpieg doniósł komu trzeba, że po armatę przybyła obstawa. A cóż lepiej zatrzyma ładunek w mieście niż karząca ręka Waterdeep?

Wojowniczka przesunęła się dyskretnie na środek starając choć trochę zasłonić ładunek i gnomią wariatkę, przeklinając swój spóźniony refleks - trzeba było chwycić kapłankę za kark i osadzić w miejscu jak niesfornego dzieciaka, którym była. To zdecydowanie nie był czas na szacunek dla kapłanów - zresztą póki co zdecydowanie sobie na niego nie zapracowali, a wręcz przeciwnie. Sabrie miała szczerą ochotę zdzielić Kastusa przez łeb - bynajmniej nie wachlarzem (co to w ogóle za broń?!) i wbić do jego makówki trochę rozsądku. Jednak na zewnątrz zachowała spokojną, sympatyczną maskę mając nadzieję, że negocjacje Morgana przyniosą zamierzony efekt, i że mężczyzna ma wystarczającą ilośc gotówki. Bo nie sądziła, żeby chudy mieszek mógł wystarczyć. Chyba pierwszy raz w życiu będzie musiała zapłacić, żeby zarobić - to również dało jej do myślenia.
 
Sayane jest offline