Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2009, 20:00   #4
mamra22
 
mamra22's Avatar
 
Reputacja: 1 mamra22 ma wyłączoną reputację
Wysoka postać zmaterializowała się pod bramą klasztoru. Chwilę spędziła nad oględzinami potężnych kamiennych murów, z uznaniem patrząc na prace kamieniarzy. Nie miał pojęcia czy rzeczywiście jest to klasztor o którym była mowa, ale w końcu główny mag Varionu nie był dyletantem w sprawach teleportacji, więc pozostawało mu zaufać. Oriserus ruszył powoli w kierunku zabudowań. Kierował się wprost ku głównemu budynkowi, zostawiając rozglądanie się, przerośniętemu krukowi siedzącemu mu na ramieniu. Pomimo pochmurnej pogody przybysz nie odział się żadnym płaszczem, więc nic nie przyćmiewało wspaniałych szat w jakie był ubrany. Wykonana z atłasu, granatowa szata, ciągnęła się do samej ziemi, szybko przemakając i brudząc się od mazi pokrywającej drogę. Bogate czerwone wykończenia oraz misternie wykonane białe symbole, wyhaftowane na szacie dostarczały złudzenia majestatu i tajemniczości. Z pewnością każdemu złodziejowi rozbłysły by oczy na widok błyskotek, jakimi obwieszony był Oriserus. Złoty medalion, pierścienie na palcach a zwłaszcza złota korona z dużym kamieniem na przedzie, stanowiła by doskonały łup dla każdego rzezimieszka. Oczywiście złodziejaszek musiał by być głupcem lub szaleńcem porywając się na te ozdoby, kiedy zobaczył czyją są własnością. Szara skóra wyglądała jak rozciągnięta do granic możliwości na zbyt dużym ciele. Pod nią malowały się doskonale widoczne kości. Gęsta biała broda i długie siwe włosy okalały głowę Oriserusa, odsłaniając jednak usta i szczątkowy nos, przypominający raczej dziurę w twarzy. Wszystko to jednak przyćmiewane było przez dwie, błyszczące błękitnym światłem, kule unoszące się w oczodołach. O ile ciało wyglądało jeszcze humanoidalnie, o tyle oczy mówiły całą prawdę o jego nieumarłej naturze.

Licz przestąpił próg budynku i ruszył w kierunku wskazanym mu przez jednego z mnichów. Wraz z nim do pomieszczeń wdarła się woń stęchlizny, jak gdyby w dawno nie wietrzonym pomieszczeniu. Na powietrzu niewyczuwalna, jednak w budynku natychmiast wypełniła powietrze. Była ona jednak niczym w porównaniu do aury wyprzedzającej Oriserusa i zapowiadającej jego przyjście, znanej każdemu poszukiwaczowi przygód w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Tak bowiem pachniał strach. Olbrzymi, paraliżujący, skłaniający do ucieczki lub ukrycia. Tylko obdarzeni silną wolą lub odwagą, potrafili stawić czoło owemu uczuciu, co dobrze świadczyło o mnichach przebywających na terenie klasztoru, którzy jak gdyby nigdy nic zajmowali się swoimi sprawami.

Jako pierwszy do olbrzymiej sali do której zostali zaproszeni przybywający, wleciał kruk zataczając niewielki koło nad stołem i lądując na oparciu jednego z krzeseł.
-Król Oriserus Collmar II, syn Claudara Collmara III, trzydziesty władca Varionu
Chwile po wypowiedzianym, skrzekliwym lecz płynnym głosem, zdaniu do sali wkroczył sam Oriserus, już w progu witając lekkim skinieniem głowy, zgromadzonych przed nim postaciom. Swoją uwagę zwrócił w kierunku mnichów, mówiąc jednak w szczególności do stojącego.
- Dziękuje za zaproszenie w to piękne miejsce. Żałuje jedynie że musiało się to zdarzyć w tak tragicznych okolicznościach. Przyjmijcie moje najszczersze kondolencje, z powodu śmierć mistrza Koryniona. Utrata takiego człowieka musiała być naprawdę bolesna dla jego braci.
Licz jeszcze raz skłonił głowę przed mnichami i ruszył w kierunku stołu, nie zajmując jednak miejsca na krześle, lecz stając przodem do okna i podziwiając roztaczający się z niego widok.
Rozglądanie się po przybyłych zostawił swojemu krukowi, nerwowo kręcącemu się na oparciu. On sam nie zmienił swojej pozycji, w milczeniu przyjmując opowieść młodego mnicha i późniejsze wyjaśnienia brata Derryna. Tylko raz odwrócił głowę w kierunku mówiących. Było to zaraz po słowach o sromotnej zemście. Twarz nieumarłego nie zmieniła się ani na jotę, jednak mózg odnotował to ze skrupulatnością. Jakoś nie bardzo pasowało mu to do świętobliwych mnichów.

Po skończonym spotkaniu, Oriserus udał się za mnichem do swojej kwatery. Z obojętnością zlustrował skromnie urządzone pomieszczenie. Na odchodne skinął jeszcze palcem na odwracającego się przewodnika.
-Dziękuje za gościnę i zaproszenie na śniadanie. Nie chciał bym was urazić, jednak wolał bym zobaczyć z rana grób mistrza Koryniona. Z wiadomych względów nie potrzebuje posiłku, a nie chciał bym także psuć apetytu innym. Może znalazł by się jakiś przewodnik mogący mi wskazać drogę, oczywiście jeśli moja prośba nie stanowi problemu.
Licz zamknął drzwi za wychodzącym mnichem, i ciężko usiadł na krześle. Jego nieumarłe ciało nie potrzebowały snu, więc Oriserus zamarł w tej pozycji, pozwalając błąkać się bez celu swoim myślom.
 
mamra22 jest offline