Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2009, 07:12   #6
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ależ panie…- jęknął klasztornik, gdy słowa nieumarłego Oriserusa, dotarły do jego świadomości. –Fakt. Twoja, - wybacz za śmiałe słowa – nieumarła osoba, wzbudza strach, jednakże paradoksalnie siedząc tam wraz z innymi dodaje poczucia bezpieczeństwa naszym uczniom.- wyjaśnił mnich. –Panie, wszak oczywistą rzeczą jest, że zostalibyście zaprowadzeni przed grób naszego mistrza. Po za tym, takie śledztwo na własną rękę, mogłoby urazić pańskich nowych towarzyszy.- słusznie zauważył. Działanie na własną rękę, mogło wywołać konflikt, który był rzeczą kompletnie nie potrzebną. –Po za tym, wcale panie nie musisz jeść z nami, ale chcę wspomnieć o kilku szczegółach, które wam pomogą.- człowiek nalegał niezmiernie, aż ciężko było odmówić. Niedługo potem w budynku nastała niesamowita cisza. Na korytarzu, za drzwiami kwater nie było słychać nawet pojedynczego szczura, co z pewnością pomagało w kontemplacji i koncentracji zarówno mistrzów, jak i uczniów. Noc minęła spokojnie. Zarówno, dla tych, którzy odpoczywali, jak i tych, którzy spać nie musieli i tego nie robili. Szalejący za murami klasztoru wicher, uspokoił się dopiero godzinę przed świtem. Chmury rozwiały się w nicość, zaś na błękitnym niebie mieniła się pomarańczowa kula zastępująca pochodnie i latarnie. Nagle, rozległ się dźwięk kilkudziesięciu otwierających się drzwi, zupełnie jakby skoordynowane w jakimś skomplikowanym, gnomim mechanizmie, który kontrolował je wszystkie. Choć nie było słychać niczyich głosów, to jednak szmer, wyraźnie świadczył o krokach dziesiątek osób, zmierzających w stronę pomieszczenia jadalnego. O gościach również nie zapomniano. Przekonali się o tym, gdy rozległo się głośne stukanie, po drzwiach do ich komnat.


Gdy byli gotowi, zeszli do miejsca, gdzie zebrana była chyba, cała liczba mieszkańców posępnej budowli na zboczu góry. Nikt się nie odzywał, zgodnie z obowiązującym nakazem, zaś mistrzowie, których ten zakaz nie dotyczył nie mieli czasu na rozmowy, gdyż zajęci byli posilaniem się. Jadalne sale były trzy. Każda długa na sto pięćdziesiąt stóp i szeroka na trzydzieści. Sklepienie nad nią było w kształcie łuku, zaś po jej środku biegły dwa stoły długości niemal całego pomieszczenia. Po zewnętrznych stronach stołów zaś stały równie długie ławy, przy których ciasno zasiadali uczniowie. W środkowej Sali, na samym jej krańcu, tuż pod oknem siedział Pratt i Derryn. Widząc zaś nadchodzących mężów (i damę), mnich z kępką włosów, otaczającą łysy czubek głowy wstał i delikatnym skinieniem dłoni wskazał miejsce przy stole, tuż obok niego. Grupa zbliżyła się nie protestując zbytnio, po czym zasiadła do stołu. W wiklinowych koszach wyczekiwało świeże pieczywo. W stalowych i drewnianych dzbanach czekało świeże, jeszcze letnie kozie mleko, lub woda, a na przygotowanych indywidualnie talerzach leżała porcja jajecznicy. Śniadanie było proste, lecz dla zamieszkujących górską samotnię, wystarczające. Nawet mistrzowie jedli wśród podopiecznych to samo, co oni.
-Najlepszy posiłek z samego rana to kurze jaja i mleko.- odezwał się ślepy mistrz, gdy tuż obok niego zasiedli goście klasztoru. Czas śniadania dla towarzyszy przeciągał się niemiłosiernie. Nie wiedzieć czemu mieli nieodpartą ochotę, wstać i zacząć poszukiwania mordercy Koryniona.
-Polecam zajrzeć do naszej skarbnicy wiedzy.- odezwał się brat Derryn. –Znajdziecie tam kilka map, które przydadzą się jeśli zamierzacie zwiedzić budynki klasztoru. Znajdziecie tam również kilka książek, w których można będzie natrafić na informacje o budowie klasztoru, parę wzmianek o budowniczych i powinna być też księga o personach odpowiedzialnych za rozpoczęcie budowy.- wyjaśnił.

Mężczyzna wejrzał w bok. Każdy z uczniów, co do jednego siedział wyprostowany, z rękoma na stole, dając do zrozumienia mistrzom, że ich śniadanie już się zakończyło i że są gotowi do rozpoczęcia treningu. Derryn wstał od stołu, rozłożył ręce i rzekł na tyle głośno by każdy zdołał go usłyszeć.
-Śniadanie zakończone. Udajcie się na ćwiczenia.- rzekł, a uczniowie, oraz siedzący w Sali mistrzowie wstali, jak jeden mąż, przekroczyli ławę i równo, spokojnie opuścili jadalnie. Po kilku chwilach w pomieszczeniu panowała kompletna cisza.
-Jak wcześniej wspomniałem.- rzekł Derryn –Teraz Pratt zaprowadzi was do katakumb, gdzie przygotowywany jest grób Koryniona. Potem zaś, sami zdecydujecie, gdzie chcielibyście się udać, ja zaś pójdę na szkolenie.- rzekł mnich, wstał i pożegnał się skinieniem głowy. Ślepy mnich, również wstał od stołu. Łysy mężczyzna schował dłonie do rękawów i ruszył powoli, by idący za nim goście klasztoru mogli spokojnie przyjrzeć się temu, co mijali. Pratt mimo dość znacznego upośledzenia, jakim była utrata wzroku, prowadził przednio nie potykając się ani razu, ani razu nie zahaczając o przypadkowy przedmiot, czy element wystroju budynku. Gdy kompani zeszli na parter budynku, w którym się znajdowali, mnich przewodnik zaprowadził ich do potężnych drewnianych wrót, które po solidnym pchnięciu stały już otworem. Przed towarzyszami rozciągały się długie, mroczne i opustoszałe korytarze katakumb.


-Od początku istnienia naszego klasztoru, zmarło tu tylko kilka osób. Była to dwójka mistrzów, których wiek był dalece posunięty. Pozostali to trójka uczniów, którzy zginęli w czasie ćwiczeń. Jeden zamarznął w czasie treningu na śniegu.- wyjaśnił puste otwory w ściennych placach na trumny. Mężczyzna prowadził dość długo, zawiłymi ścieżkami. W korytarzu panował kompletny mrok, lecz nie było to żadną przeszkodą dla kompanów, ani tym bardziej dla ślepego klasztornika. Mężczyzna stanął w końcu w ślepym zaułku. Na jego końcu, w otworze w ścianie stała porcelanowa urna w kolorze ciemnego brązu, zmieszanego z czernią. Była wykonana przez rzemieślnika pierwszej klasy, gdyż na jej gładkiej powierzchni nie można było dostrzec nawet najmniejszego defektu.
-Oto zwłoki mistrza Koryniona. Święć Kelemvorze nad jego duszą.- szepnął człowiek. Gdy Pratt upewnił się, że wszyscy skorzystali z chwili ciszy i konsternacji podjął nowy wątek, który mógł pomóc śledczym w ich zadaniu.
-Mistrz Korynion miał kilku ulubieńców, w naszej społeczności.- rzekł tym samym, ściszonym i rozważnym tonem, co przed kilkoma chwilami. –Była to trójka uczniów, w których dostrzegał ogromny talent i potencjał. Pierwszy z nich to Ludvik, uczeń który poziom sztuk walki opanował prawie po mistrzowsku. Drugi to Krekh. Jedyny w tym miejscu półork, który trenując siłę umysłu potrafi wpływać na otoczenie. Trzeci to Darius. Uczeń, który po za niezwykłą wytrzymałością fizyczną, potrafi posługiwać się magią, która nie płynie z ksiąg.- kontynuował spokojnym tonem. -Ulubionymi mistrzami Koryniona byli Nov’shte i Wirgo. Ten pierwszy naucza walki bronią, drugi zaś naucza kontemplacji i samozaparcia, które utrzymuje naszych uczniów przytomnych, podczas ciężkich, fizycznych zajęć i treningów. Być może oni wiedzą coś co wam pomoże.- wyjaśnił, lecz to nie był koniec jego przemowy –Pamiętajcie jednak, że z uczniami możecie rozmawiać tylko na osobności, tak by inni nie widzieli. Pewne zasady dla wyższego dobra można nagiąć…- dodał mnich. –Zdecydujcie zatem sami, co teraz uczynicie. Ja was opuszczam, jeśli chcecie pobyć przy grobie mistrza, nie widzę żadnego problemu.- oznajmił, po czym powoli się oddalił, znikając za rogiem kamiennych ścian.

 
Nefarius jest offline