Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2009, 22:21   #29
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Ewa stanęła w progu pomieszczenia ukryta w większej części za plecami Władysława. Zdrowy rozsądek podpowiadał aby brać nogi za pas. W tym zawsze była dobra, potrafiła zwijać się czym prędzej gdy nadchodziły kłopoty. Teraz jednak zmusiła swoje roztrzęsione ciało do pozostania w miejscu. Jakaś irracjonalna nieprzeparta ciekawość kazała jej zajrzeć do środka.

Pokój przedstawiał sobą równie marny widok co klatka schodowa i korytarz. Od dawna opuszczona i zaniedbana ruina, absolutnie upiorna. Brud, smród i ohyda. Jedynym dowodem na wszechobecny postęp cywilizacyjny był leżący na podłodze telewizor, od którego, jakimś dziwnym trafem, nadal biła świetlista łuna. Był najwidoczniej sprawny. Ewa mimowolnie odwróciła wzrok w przeciwną stronę.

- Nie patrz – szepnęła do Władysława. – Poprzez telewizję ONI mieszają nam w głowach – ponownie mocno zaakcentowała słowo „ONI”.

Władysław chyba spojrzał na nią jak na wariatkę. A może jej się tylko wydawało? Zdawała sobie sprawę jak idiotycznie musiał zabrzmieć jej bełkot, ale czuła się w obowiązku aby go ostrzec. Najpewniej nie miał pojęcia do czego ONI są zdolni. Chyba, że był jednym z nich. Tej ewentualności Ewa do końca nie przekreślała.

Wreszcie przyjrzała się dwójce nieznajomych. Jednym z nich był bez wątpienia facet, który pojawił się tutaj wraz z nimi a w między czasie gdzieś się ulotnił. Wciąż miał zresztą na sobie ten sam szpitalny fartuch co ona i Władysław. W jego dłoni błysnęła niebezpiecznie gazrurka toteż Ewa instynktownie zaczęła cofać się w tył, unosząc w górę ręce w pojednawczym geście. Zawsze starała się unikać kłopotów, ta zasada obowiązywała także teraz, chociaż sytuacja nie należała do typowych. Mężczyzna, którego nieznajomy podtrzymywał wyglądał jak wyszarpnięty siłą z czeluści piekła. Kim był Ewa nie wiedziała. Wystarczyło jednak, że na sam jego widok uginały się kolana.

- Słowo z ekranu... – nagle brunet warknął w ich stronę - powiedzcie jakie było, albo odstąpcie, bo łby rozwalę.

- Słowa z ekranu? O czym on do cholery mówi? – w szepcie Ewy przebijała nuta desperacji.

Nie trzeba było większych zdolności w dziedzinie empatii aby wyczuć, że nieznajomy jest do nich wrogo nastawiony. Ewkę oblał zimny pot. Czuła jak strach pełźnie przez jej gardło niczym długi śliski robal i usadawia się ostatecznie w okolicy żołądka. Chyba nadszedł czas żeby się wycofać.

- Nie chcemy kłopotów – bąknęła ciągnąc Władysława za rękę. - Chodźmy stąd, no dalej…

Nie czekała na reakcję Władysława. Z doświadczenia wiedziała, że należy się ulotnić póki jest jeszcze czas, póki nie zabierają się do rzeczy, nie sprawiają bólu. Pędem dobiegła do schodów i przeskoczyła przez balustradę lądując od razu na półpiętrze.

Nikt mi nie rozwali łba – w jej głowie telepały się paniczne myśli. – Nikt. Przynajmniej nie dzisiaj kretynie.
 
liliel jest offline