Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2009, 22:53   #8
mamra22
 
mamra22's Avatar
 
Reputacja: 1 mamra22 ma wyłączoną reputację
Licz przesiedział całą noc na krześle, nie zmieniając swojej pozycji nawet na chwilę. Dopiero pukanie do drzwi poderwało go na nogi. Zgodnie z prośbą micha, Oriserus dołączył do reszty klasztornej społeczności w jadalni. Przywitał starszych a także resztę gości, uprzejmym skinieniem głowy i życzył smacznego. On sam nie spróbował nawet jedzenia, w przeciwieństwie do kruka, który bezceremonialnie zajadał się z jego talerza. Oglądanie posilających się mnichów niezbyt przypadło mu do gustu. Nic nie mógł jednak poradzić, skoro gospodarz życzył sobie jego obecności, niegrzecznie było by odmówić. Licz rozumiał i szanował decyzje brata Derryna, a nawet postanowił skorzystać z okazji jaka się przed nim rozpostarła. Rozpoczął cichą inkantacje zaklęcia, wykonując skomplikowane ruchy palcami pod stołem. Chciał zachowywać się dyskretnie, aby nie wzbudzać niepokoju wśród biesiadujących, choć nie wątpił że ktoś obeznany z magiczną sztuką, domyśli się co takiego czyni mag. Zaklęcie które rzucał było bardzo proste, miało spore ograniczenia, ale należało także do jego ulubionych. Wykrywanie magicznych aur, wymagało tylko koncentracji, a skoro większość obecnych na Sali zajmowała się jedzeniem, nikt nie przeszkadzał mu w czarowaniu. Na szczęście miejsce jakie zajmował, umożliwiało mu zbadanie dużej części mnichów zasiadającej przy stole, bez zbytniego wiercenia się.
Wreszcie posiłek zakończył się, a grupa ruszyła do katakumb. Po raz pierwszy od przybycia do klasztoru, Oriserus się ożywił. Nie żeby nagle zaczął rzucać coś więcej od grzecznościowych formułek, ale można było zaobserwować jakby żwawsze ruchy a przede wszystkim oczy nieumarłego rozbłysły jaśniejszym blaskiem. Urna, pomimo niewątpliwego piękna, nie poruszyła licza, tak jak się tego spodziewał. Przywoływał w pamięci widok młodego i wesołego Koryniona, nie mógł jednak powiązać go z kawałkiem porcelany. Wtedy jego pamięć nawiedziły inne wspomnienia. Dwóch innych śmierci, innych pogrzebów, innych grobów. Przypomniał sobie ból jaki go wtedy rozdzierał, poczucie niesprawiedliwości i morze wylanych łez.
-A ty Korynionie, nie zasługujesz na żadną łzę?
Szeptem zadał sobie to pytanie, nie dostając jednak żadnej odpowiedzi. Była tylko pustka. Bał się tego co poczuje widząc pozostałości przyjaciela, lecz jednocześnie pragnął tego. Teraz kiedy okazało się że jest tylko pustka, chciało mu się wyć z bezsilności. Szybko jednak odciął się od tego, słuchając ślepego brata. Gdzieś tam jednak na dnie umysłu, kołatało się uczucie zawodu.
Oriserus zapamiętał nazwiska jakie wymienił mnich, podziękował także za pozwolenie na nagięcie reguł. W tak ortodoksyjnym klasztorze musiała to być naprawdę ciężka decyzja.

Licz z ciekawością obserwował kapłana rzucającego zaklęcie, zastanawiając się jednocześnie jak to jest być tak bardzo zależnym od kogoś innego. Nawet jeśli tym kimś był Bóg. On też kiedyś wierzył, teraz niektórzy poddani to jego uznają za bóstwo. Może zresztą tak jest rzeczywiście? Oriserus postanowił kiedyś porozmawiać o tym z jakimś pobożnym mnichem. Mogło to być bardzo ciekawe doświadczenie. Jego świadomość przywołało z powrotem upadające ciało kapłana. Nieumarły nie zdążył nawet wymyślić przyczyny takiego zachowania, kiedy zamaskowana postać powróciła do siebie, opowiadając rewelacje jakich dowiedziała się o duszy Koryniona. Zagadnienia które poruszył nie były dla licza ani ciekawe, ani zrozumiałe więc nie zainteresował się po co mu elfie dziecko i co takiego chciał sprawdzić.
-Oczywiście rób co uważasz za słuszne. Z pewnością zagadnienia duchowe nie są dla Ciebie obce. Osobiście z przyjemnością zamienię kilka słów z bratem Hookarem.
Odezwał się pozbawionym emocji głosem, zwracając się do kapłana. Nie żeby uważał że jedyny świadek kłamie. Po prostu pewne jego umiejętności mogły nieco odświeżyć pamięć mnicha, a może także ujawnić kilka ciekawych informacji.
 
mamra22 jest offline