Wątek: [D&D] Początek
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2009, 14:30   #7
Khemi
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Krasnolud szybkim krokiem podążał w kierunku głównej bramy miasta. Mimo, że spieszno było mu do bitwy to wiedział, że czasu jest jeszcze mnóstwo a nie ma sensu forsować się przed bojem. Poza tym Krasnoludy nie należą do sprinterów. Khemorin zawsze sobie powtarzał, że gdyby Moradin chciał, by Krasnoludy były sprinterami to takich by ich stworzył. Nie. Moradin chciał, by Krasnoludy tworzyły siłę i piękno połączone w wyrobach z kamienia, metalu i drogich kamieni.
Krather – osłupiał Kowal – zapomniałem, że wysłałem go na targ. Dobrze, że pracownię zostawiłem otwartą. Mimo, że młody uczeń kowala miał swoje klucze do kuźni to często zdażało mu się zapominać o nich i zostawiać w pracowni. – ten chłopak tylko miecza by nie zgubił – śmiał się do siebie krasnolud. Uczeń kowala był potężnym mężczyzną w sile wieku a Khemorin uczył go tak walki jak i kowalstwa. Miał krzepę potrzebną do kowalstwa ale mało precyzji, co do wojaczki jednak Khemorin nie mógł powiedzieć złego słowa. Chłopak miał walkę nie tylko we krwi ale i w sercu. Z pewnością Krather dołączy do bitwy – nigdy by tego nie przepuścił.
Ulice miasta były pełne gwaru i tłumiących się grupek. Raz grupy strażników i wojowników biegły w kierunku murów, innym razem całe grupki rodzin uciekały do centrum miasta lub wbiegały do karczem, by tam znaleźć schronienie. Czasem od grupek rodzin odrywali się co starsi chłopcy i przyczajeni chcieli zobaczyć walki, jakie miały się toczyć.
Po drugiej stronie ulicy przebiegała znajoma sylwetka. Mimo tłumu ludzi krasnolud nie mógłby się mylić – wielki, barczysty mężczyzna w pełnej zbroi z brązu. Ponad tłum, oprócz barów i głowy wojownika wystawała rękojeść sporego miecza. Krasnolud rozpoznałby tą sylwetkę wszędzie. – Krat! – wrzasnął Krasnolud. Wolał go nazywać zdrobniale – lepiej mu to brzmiało niż pełne imię młodzieńca. Kowal puścił się pędem, o ile bieg masywnego ciała kowala można by nazwać w ogóle szybkim. – Krather czekaj! – wołał krasnolud, doganiając wojownika.
Nagle nad miastem zaczęła kołować ogromna bestia. Khemorin nie widział jeszcze takiej bestii ale zdawał sobie sprawę z potęgi bestii gdy tylko przyjrzał się lśniącym łuskom. Ludzie dookoła zaczęli krzyczeć, i uciekać w nie zawsze zaplanowanym kierunku. Wielu też ludzi po prostu skuliło się ze strachu w pierwszej lepszej uliczce, w jakiej myśleli, że znajdą schronienie. Po chwili domy wokół zaczęły się zapalać a z oddali widać było smugi pożarów i dymu z innych dzielnic miasta, nad którymi przeleciała bestia. Bestia wywołała bardziej podziw niż strach kowala. Był zahartowanym krasnoludem a Ci nieczęsto odczuwają strach a praktycznie nigdy go nie okazują.
Krasnolud nie dotarł do bram miasta, by stawić czoła najeźdźcy – to Gruumbarzyńcy dotarli do niego. Główna brama zapewne już padła a wojska najeźdźców rozlewały się po ulicach Walatahar. Kowal był właśnie w najbliższych, szerokich ulicach otaczających plac przed główną bramą, gdy zaatakował go Gruumbarzyńca. Krasnolud miał już swój lśniący topór w masywnej dłoni i jednym sprawnym ruchem wyprowadził szerokie cięcie w krtań przeciwnika – Moradin! – rozległ się bojowy krzyk Khemorina, gdy rozpoczynała się bitwa.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...

Ostatnio edytowane przez Khemi : 13-09-2009 o 14:35.
Khemi jest offline