Nuriel z Arthanem szybko dowiedzieli się jak głupie było ich posunięcie z pomocą dwóm wojownikom. W alejce w której walczyli było coraz więcej żołnierzy wroga a coraz mniej sprzymierzeńców. Po chwili cała czwórka zrozumiała że czas na odwrót. Biegli ile sił w nogach. Przebiegając tuż obok strażnicy nastąpił wybuch, wielka kolumna zwaliła się obok nich. Nuriel oszołomiony odleciał parę metrów w tył. Leżąc na plecach rozejrzał się po okolicy szukając Arthana. Zobaczył ich, chwiejący się na swych sękatych nóżkach krasnolud padł na ziemię omdlały. Arthan i człowiek wojownik już leżeli jak nie żywi. Elf poczuł strasznie silny napływ mocy. Czuł że już nie wstanie. Opadł z sił i zemdlał.
***
Khrater otworzył oczy. Jedyne co pamiętał to wielką eksplozje i walące się zaatakowane miasto. Tam gdzie teraz się znajdował panował pół mrok. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zauważył że nie jest sam, a znajduję się w dużym skalnym pomieszczeniu. Podłoga była posłana sianem, a na niej leżało z dziesięć osób. Człowiek poznał dwójkę elfów którzy pomagali mu w walce i skulonego mistrza Khemorina leżącego w rogu Sali. Wszyscy chyba jeszcze spali lub byli nie przytomni. Wejście do pomieszczenia było zakratowane. Od jaskini odchodził korytarz prowadzący w ciemność. Gdzie, nie gdzie żarzyły się pochodnie. Gdzie ja jestem? - pomyślał wojownik – czy jestem jeńcem wojennym ?
(Kolejkę opuszczają Nuriel, Khemorin, Arthan)
Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 13-09-2009 o 20:06.
|