W celi wszyscy już byli mniej więcej na nogach. Oprócz Nuriela, Khemiego, Khratera i Arthana w celi było czterech ludzi ( zwykli przerażeni mieszczanie), jeden halfling wpatrujący się głupkowato w swoje pulchne dłonie i jeden zwykły krasnolud odziany w szatę i modlący się co chwila na głos do Moradina (prawdopodobnie kapłan). Nikt nie wiedział skąd się tu wziął i jak długo już tu jest. Gdzieś daleko w ciemnym korytarzu odezwały się kroki. Zaciekawiony halfling rzucił się do krat i zaczął wpychać głowę między kraty by coś zobaczyć. Czterech ludzi popatrzało na siebie ze strachem w oczach. Kroki były coraz głośniejsze.
- Jest ich z dwunastu, wy piszczał halfling i odskoczył od krat.
Rzeczywiście do krat po chwili doszło dwanaście postaci. Wszyscy więźniowie spojrzeli na swoich oprawców. Jedenaście potężnych gruumbarzyńców z mieczami na plecach tak ogromnym, że nie wiadomo jak takimi uderzać ( w tamtych czasach pierwsi, którzy stosowali miecze oburęczne byli gruumbarzyńcy stosując technikę uwięzionych krasnoludów do ich tworzenia. W państwie zjednoczonych ras ta broń była nie używana. Kojarzyła się z najeźdźcami i wrogimi mocami). Wśród nich był jeden goblin o paskudnym pysku. goblin wyjął zza pazuchy klucze i otworzył nimi kratę więzienną. Jeden z mieszczan wpadł w popłoch i szybko wyskoczył z celi chcąc uciec, lecz stojący najbliżej wejścia do celi gruumbarzyńca zdołał szybko go złapać i jednym potężnym ciosem złamać mu kark. Mężczyzną zatelepały przedśmiertne wstrząsy i jego ciało z hukiem padło na ziemię. Jeden z pozostałych mieszczan załkał z przerażeniem.
- Jeszcze ma ktoś zamiar spieprzać ? – spytał z uśmiechem morderca. Większość osób w celi popatrzyła na siebie ze strachem. Do celi wtoczyło się czterech gruumbarzyńców i zaczęło wypychać więźniów. Już tylko dziewięć więźniów ruszyło pod eskortą 11 oprawców. Goblin zaś został by zamknąć cele i pozbyć się ciała.
Korytarz robił się coraz szerszy. W pewnym momencie rozbił się na cztery mniejsze korytarze. Wszystkie były nie dokładnie wyciosane, ze skały wystawało wiele stalaktytów i stalagmitów. Grupa skręciła w tunel najbardziej po prawej. Droga schodziła coraz bardziej w dół i w dół i w dół… Po pewnym czasie zrobiło się jaśniej z powodu większej ilości pochodni zawieszonych w korytarzu. Naglę korytarz skończył się i grupę oświetliło światło padające z wielu ognisk i magicznych lampionów zawieszonych na ścianach. Znajdowali się na dużej skalnej półce. Od półki odchodził długi most zbudowany z lin i drewnianych belek. Most prowadził do dużej jaskini, gdzie już z daleka widać było walące kilofami w skałę, grupy ludzi, elfów, hallingów i krasnoludów. Na około nich krążyły grupki goblinów i gruumbarzyńców które pilnowały niewolników. Dało zauważyć się także ludzi z taczkami lub worami pełnymi głazów. Na platformie na której stali stał mały drewniano- kamienny budyneczek gdzie na rusztach piekło się parę Rotów i Krensharów. W wielu miejscach siedzieli lub stali gruumbarzyńcy i gobliny. Wszyscy wpatrywali się w dopiero co przybyłą grupę. Ten sam mieszczanin co wcześniej zaszlochał jeszcze mocniej. Na ten odgłos paru gruumbarzyńców ryknęło śmiechem. Z budynku wynurzył się bardzo gruby i rosły goblin. Po pysku ściekał mu tłuszcz i jakiś trunek. Przy boku wisiał mu… TOPÓR KHEMORINA!!! Stwór zaskamlał coś w swoim języku do gruumbarzyńców. Wojownicy wysłuchali co ma do powiedzenia żółta bestia i jeden z mężczyzn zwrócił się do zniewolonej grupy.
- Dowódca Rgt’hack pyta czy któreś skamle i pisze w czterech językach? Wspólnym, krasnoludzkim, w języku elfów i hallingów? Do tego wszyscy którzy majom zbroje muszom natychmiast je zdjonć i położyć przed sobą na ziemi. Nie radzę sztuczek. Jeżeli choćby jeden zawszony, pierdolony gównozjad bendzie chciał się bawić w bohatera to wyrżniem całą grupę. Rozumieta ?! |