Całą drogę tunelami z celi do wylotu tunelu Khemorin szedł powoli i w milczeniu. Oszczędzał siły i przyglądał się uważnie Grumbarzyńcom, oceniając szanse na walkę. On sam przeciw jedenastu, On i Khrater przeciw jedenastu - proporcje szybko się wyrównywały... Ciekaw był, czy któryś jeszcze z więźniów umiał walczyć - wtedy szanse wyrównywałyby się jeszcze bardziej. Gdy wyszli na platformę Kowal szybko ocenił straże a także i jeńców - zawsze - nie ważne w jakiej sytuacji znajdą się osoby, które mogą się przydać w bijatyce. Gdy tylko goblini szef wyszedł z chaty Khemorinowi zabłysły oczy, gdy dostrzegł swój topór podwieszony do pasa Grumbarzyńcy. Tylko lekkie drgnięcie muskuł mogło by zdradzić chęć rzucenia się na niego i rozerwania gołymi rękoma. Nie był jednak idiotą - poczeka na odpowiedni moment. Jeszcze chwila. - Do tego wszyscy którzy majom zbroje muszom natychmiast je zdjonć i położyć przed sobą na ziemi. Nie radzę sztuczek. Jeżeli choćby jeden zawszony, pierdolony gównozjad bendzie chciał się bawić w bohatera to wyrżniem całą grupę. Rozumieta ?! - Wyszczekał jeden z ich oprawców. Ale to dotarło tylko jak jakiś świst powietrza do Krasnoluda - On już miał tego dość a krew wrzała mu jak tłuszcz na patelni - szybko i niebezpiecznie. Kowal stanął w szerszym rozkroku i skrzyżował ręce na piersi - A pocałujcie wy mnie w dupę zawszone bękarty niedomytych matek - Powiedział tak głębokim tonem, że nawet współwięźniowie cofnęli się o krok. - Mój topór odbiorę a jeśli chcecie moją zbroję to wepchnę wam po małym jej kawałku w wasze puste czachy - Dokończył Khemorin i trwając w szeroko rozstawionej pozycji czekał na jakikolwiek agresywny ruch oprawców - ruch, który mógłby sparować i z którego mógłby wyprowadzić kontrę.
__________________ Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia... |