Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2009, 21:51   #21
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Przez gęste gałęzie drzew nie dochodziło za dużo światła. Pojedyncze promyczki przedzierały się przez gęstwinę tworząc ciekawą grę światłocieni. Gdzieś niedaleko można było usłyszeć ćwierkanie ptaszków. Mimo iż ich wesołe ballady nie pasowały do tego ponurego miejsca zdawało się, że te żywe istoty to bardzo ważny element w układance. Dźwięki odwracały uwagę od przerażająco powyginanych drzew przypominających potwory z mrocznych baśni. Zdumiewające jak ludzka wyobraźnia może uprzykrzać życie. Piosenki leśnych muzykantów zagłuszały jednak inne, donośniejsze głosy. Choć w lesie powinno być pusto ktoś zakłócał spokój jego mieszkańcom. Malutki łebek wyjrzał zza bezpiecznego gniazdka by zobaczyć, kto to. Pełne ciekawości oczka ujrzały troje przybyszów. Bardzo się między sobą różnili, ale według wróbelka na pewno cała trójka narażała się na gniew Leśnego Czarodzieja i sprzymierzonej z nią Czarnej Bestii. Ptak zaświergotał z nutką żalu w głosie i odfrunął w nieznane.

- Bądźcię czujni - sapnął czarodziej. - Jesteśmy teraz na jego terytorium. Kiedyś mu uległem, lecz teraz... teraz jestem silniejszy niż mogłem marzyć.
Czarodziejskie trio stanęło do siebie plecami jak to zwykle ludzie, którzy nie chcieli zostać zaskoczeni i okrążeni. Każdy teraz patrzył w inną stronę, ale też każdy wiedział iż ma swego rodzaju oczy z tyłu głowy i tak naprawdę nic nie jest w stanie ich zaskoczyć.
- Właściwie, dlaczego ten cały czarodziej chciał żebyście mnie porwali? – Szepnęła nieśmiało Marianna.
- Wiesz ten stary piernik potrzebował ucznia. Paplał coś o przekazaniu całej swojej wiedzy osobie, która będzie kontynuować jego plany. Musiał kogoś znaleźć, w sumie to nie wskazał konkretnie na ciebie… - Odpowiedział Yajwin, ale coś mu przerwało.
- Oooooo jak bardzo się mylisz mój drogi… – Cała trójka usłyszała gruby, zachrypnięty głos. Przypominało to kontakt telepatyczny między Yajwinem, a Wolantem w formie wilka. Głos dochodził ze wszystkich stron i niemożliwym było zlokalizowanie skąd się wydobywał. Wojownik, czarodziej i szamanka zaczęli rozglądać się nerwowo po okolicy, ale nic szczególnego nie zauważyli. Jednak za nie całą chwilę drzewa wokół nich zaczęły dziwnie falować tak jakby czarodzieje mieli zaraz omdleć, chociaż twardo stali na ziemi. - … Wszystko, co do tej pory robiliście. Wszystkie wasze kroki. Przewidziałem je. Nawet nie zdawaliście sobie sprawę jak dobrze wychodziła mi zabawa takimi marionetkami jak wy.
- To on. – Szepnął, zdziwiony Wolant rozdziewając szeroko usta.
Wtem wszystkie dziuple w otaczających ich drzewach zamieniły się w twarze dobrze znanego im maga. I wszystkie zabrzmiały jednym głosem:
- Aaaaaa i ty kundlu. Właściwie w tym aspekcie popsuliście mój plan. Wolant jak przystało na posłusznego kundla wrócić do mnie – swojego pana, ale nic nie szkodzi. Myślałeś stary głupcze, że jeśli ubierzesz się w kiczowate szmaty zdołasz mnie pokonać? Jesteś idiotą!
Z dziupli zaczęło wiać bardzo silne powietrze zmieniając się w trąbę powietrzną w środku, której stało trio.
- To koniec Matheus! Koniec twój i tego przeklętego lasu! Dziś naprawię swoją porażkę sprzed trzystu lat i położę kres twoim chorym planom! – Wykrzyczał Wolant.
- HAHAHA! Ty tak na poważnie? Zabije ciebie i tego głupca, a dzięki krwi tej szamańskiej dziwki stanę się potężny! – Wiatr zaczął wiać jeszcze bardziej. – Mój huragan pourywa wam łby!
Twarze – dziuple nabrały powietrza do „płuc” i dmuchnęli z całych sił. Siła uderzenia omal nie porwała Marianny, ale na szczęście Yajwin zdążył pochwycić jej rękę, a sam przytrzymał się jakiegoś korzenia. Wiatr nie tylko porywał ich do góry, ale też sypał kurzem po oczach i zatykał buzię. Wojownik kątem oka dostrzegł postać Wolanta. Mag wbił swoją laskę w ziemię i kurczowo się jej trzymał.
- Dlaczego muszę zawsze ratować sytuację. – Westchnął czarodziej i rozpoczął recytować:
Invito il potere d'aria! Lasciarlo venire in mio auto!
Wokół Wolanta zgromadził się cały zły wiatr Matheusa i zaczął formować powietrzną „skorupę” dla czarodzieja. Był to wspaniały widok, mag został zamknięty w kuli przypominającej okrągły obłoczek. Yajwin i Marianna nie zważając na drewniane gęby podeszli do skorupy.
- Widziałaś, kiedy takie cudo. – Wyszeptał wojownik do dziewczyny.
- Nie. – Sapnęła cicho Marianna i wyciągnęła rękę by, chociaż musnąć cudowną kulę, ale z tą zaczęło się coś dziać. Na dotąd gładkiej powierzchni zaczęły pojawiać się rysy, aż w końcu z wielkim hukiem odpadły wszystkie kawałki powłoki. Leśną trawę spowiła mgła, a z niej wyjawił się łeb wilka. Nie takie zwykłego wilka. Było to kolejne wcielenie Wolanta. Blond sierść zwierzęcia przypominała mięciutką chmurkę, a pojedyncze kłaki wznosiły się ku górze.
- Chyba znów uratowałem ci tyłek. – Do Yajwina dotarła telepatyczna wiadomość wilka.
Chmurzaste zwierze poszybowało i stanęło przy boku wojownika. Dębowe twarze wykrzywiły się w uśmiechu:
- Brawo kundlu. Poradziłeś sobie z moją wichurą, ale zobaczymy czy starczy ci sił na pojedynek z moją Czarną Bestią…


Woloud - Nie pytajcie mnie skąd biorę te nazwy
 
Lotar jest offline