Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 11:54   #22
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Pojawiła się tuż za nimi. Słońce straciło swój blask, błyskawicznie nadeszła noc. Cień nie przybrał formy wahał się, wśród plątaniny kończyn różnych zwierząt jedna rzecz była stała, wypełniona zębami paszcza. Stwór ruszył w swym groteskowym biegu niepasujących nóg w stronę szamanki, wydał z siebie dźwięk, którego nie potrafiłoby powtórzyć żadne żywe stworzenie.
Yajwin zasłonił ją swym ciałem ciął bestie tak jak powietrze. Cień przebiegł przez niego zostawiając za sobą falę zimna, przez chwilę dosłownie był w krainie zmarłych słysząc ich urywane słowa, wspomnienia dawnego życia.
Minął kobietę, która odskoczyła i pędził w stronę drzew.
-Nie! Niemożliwe! Jesteś mój!
Drzewa odzyskały swą postać. Między drzewami stał on, zgięty w pół opierający się na sękatym kiju starzec wyglądający na starszego od ziemi po, której chodził. Cofał się przed pędzącą śmiercią.
-Odejdź! Nie!
Wyciągnął dłoń, stwór skoczył minął go o parę cali i zdezorientowany rozglądał się po polanie nie widząc czarnoksiężnika stojącego obok.
Twarz magika wykrzywiła się pod wpływem wielkiego wysiłku. Schylił się podniósł z ziemi zardzewiałe ostrze i lewo trzymając je nad głową zaszarżował na wojownika.
Odruch był natychmiastowy, miecz przeszedł pod żebrami wciąż szyderczo uśmiechniętego wroga.
-Teraz ty.
Wyszeptał zsuwając się z ostrza.
-Nie żyje?- Zapytała zdziwiona szamanka. -Wielki czarownik, który był taki straszny nie żyje?
-Nie wiem chyba tak.
Wśród drzew rozległ się skowyt bestii widzącej swą zwierzynę.
Teraz ty. Słowa starca rozbrzmiewały w głowie człowieka. Teraz ja.
Pomyślał na widok paszczy lecącej w jego kierunku. Widział swą śmierć. Zza jego pleców wyfrunął pocisk energii, wiedział, że to na nic. Kreatura nawet nie zwolniła absorbując światło i świadomość wojownika.
Wolant w swej nowej formie rzucił się na wroga. Jęk bólu jelenie, człowieka, wilka i innych stworzeń wydobył się z pozbawionej ciała paszczy. Stwór stracił swą postać stał się falą cienia, która otoczyła magicznego wilka. Czarodziej znikł za barierą nieprzeniknionego mroku.
Ciemność rozstąpiła się ukazując leżącego bez ruchu z otwartymi oczami człowieka. Czuć było od niego chłód braku magii. Niezależnie od tego czy żył stracił swój dar w otchłani strażnika przeklętego lasu.
Przybrała kształt, ruszyła. Yajwin odruchowo zasłonił się. Szczęki zacisnęły się na ostrzu, lecący dalej stwór wyrwał mu broń z ręki wyrywając przy tym nadgarstek z stawu.
Bestia zatrzymała się i jadła stal niknąc powoli, aż wyparowała. Dźwięki lasu i światło wróciły na polanę.
-I jak miało być stwór posmakował mej krwi i odszedł w niebyt. Już nic mnie tu nie trzyma. Co do was zdrajcy.
Wojownik usłyszał krzyk swej towarzyszki poczuł, że coś łapie go za kostki. Spojrzał w dół poznał cechy anatomicznie szkieletu, ork.
-Winny wam jestem wdzięczność. Wolant, z nim jeszcze nie wiem co zrobię. Ty dziewko możesz żyć. A ty mój wierny sługo, ty dostaniesz największy dar.
Kolejne pozbawione mięśni ramiona złapały go za ręce. Starzec z nożem zbliżał się do niego wymijając powyginane wystające z ziemi orkowe kończyny, były ich tysiące.
Nóż uderzył w czaszkę, przebijając ją, krew leciała zasłaniając widoczność. Starzec przyłożył palec do rany.
-Przyjmij mój dar i żyj, lub odrzuć i giń.
 
Matyjasz jest offline