Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2009, 13:22   #15
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Carl Whistlecore

Stałeś przed tym drzwiami sam nie wiedząc ile tracąc poczucie czasu. Każda minuta wydawało się nieskończenie długa a strach sprawiał, że drżały ci nogi. Przeczucie cię jednak nie myliło i to kiedy już w nie zwątpiłeś gotowy by pociągnąć w końcu za klamkę. Odgłos odsuwanych drzwi, przez które nie tak dawno przeszedłeś zmroził ci krew w żyłach. Zdawałeś sobie sprawę, że to pewnie nie do końca zrównoważony konduktor. Coś dziwnego było w tym człowieku, jeżeli to ciągle był człowiek. Wątpiłeś, żeby zwykła logika przemówiła mu do rozsądku.
Szybkie kroki zbliżały się do twojej kryjówki, wstrzymałeś oddech i odsunąłeś się cicho od drzwi szukając czegoś co mogłoby pomóc ci się obronić. Kroki jednak ani na moment nie zwolniły, ktoś przeszedł obok i najwyraźniej skierował się do następnego przedziału. Dźwięk rozsuwanych i zasuwanych drzwi zdawał się to potwierdzać, ale może to pułapka? Może chce cię wywabić w ciemny korytarz gdzie miałby przewagę? Istna paranoja. Strach nie wpływał zbyt dobrze na proces myślowy.

Kiedy ostatni raz tak się bał? Kiedyś to uwielbiał, oglądał stare horrory po 22 w tajemnicy przed matką. Wtedy klasyka taka jak „Mumia” czy „Frankenstein” przerażały go o wiele bardziej od współczesnych produkcji i to mimo tandetnych efektów. Cóż trzeba było wziąć poprawkę na fakt, że chłopiec w takim wieku boi się własnego cienia. Teraz prawdzie mówiąc właśnie tak się czuł, jak bohater jednego z tych filmów grozy, który zdziwił się że nie zobaczył plamy moczu na własnych spodniach. Tylko on nigdy nie nadawał się na głównego bohatera. Raczej na jedną z postaci mających wypełnić ekran flakami. Ta myśl niezbyt mu pomagała, ale nie było z nim jednak aż tak źle - wciąż mógł działać.
To czym się martwił w tej chwili to fakt, że coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Być może to tylko kolejny sen tak jak ten z ogrodem, tylko że sny na jawie nie są normalne a już na pewno nie takie. Jeżeli jego umysł generuje takie obrazy to powinien skontaktować się ze specjalistą. Hmm tak, o ile znajdzie sposób żeby zatrzymać ten cholerny pociąg. Myślał gorączkowo nad tym, co powinien zrobić. Wiedział jedno, nie może się zatrzymać. Coś mówiło mu, że to nie jest rozwiązanie. Pociągnął klamkę i wyszedł na korytarz, nikt w stylu szalonego konduktora nie wyskoczył z ukrycia, więc póki co było dobrze.
Teraz należało zdecydować czy wracać czy iść dalej. Jeżeli spróbuje wracać, co tu mu da? Może zyska trochę na czasie zanim go znajdą, może nawet spróbuje dojść do ostatniego wagonu i wyskoczyć? Nie, to nie miało sensu. Jeżeli nawet się nie zabije wyskakując z pędzącego pociągu to gdzie on właściwie jest?
Trzeba było znaleźć inny sposób, poza tym jest jeszcze ta dziewczynka. Coś mówiło mu, że ona jest w jakiś sposób ważna w całej tej sytuacji. Nie bardzo ci się to uśmiechało, ale otworzyłeś drzwi do następnego przedziału nawet nie trudząc się ich zamykaniem. Przedział jak przedział.

~Przecież nie boisz się już ciemności Carl.

Obejrzałeś się za siebie w teatralnym geście będąc prawie pewnym, że tak naprawdę ów głos rozlegał się w środku twojej głowy. Co dziwne brzmiał podobnie do głosu matki. No tak, o ile to nie kolejny wytwór wyobraźni Carla Whistlecore’a.
Ostatnio zaczynał się do nich przyzwyczajać, trzeba będzie definitywnie odwiedzić lekarza. Może to po prostu jakiś guz, takie rzeczy można leczyć, jeżeli się je odpowiednio wcześniej zdiagnozuje. Historia twojej rodziny nie wykluczała tej hipotezy, poza tym zawsze to jakieś wytłumaczenie tego co się wokół niego działo. Nadzieja to coś czego potrzebujemy, czego chwytamy się rękoma i nogami, karmiąc się jej kojącymi kłamstwami. Lepsza jednak fałszywa nadzieja, która zmusza do działania niż prawda wprowadzająca w marazm. Nogi same poniosły go w nieznane.

Szedłeś powoli starając się nie wydawać zbędnych dźwięków. W ciemnościach mogłeś wymacać kształty siedzeń i dość sprawnie iść przed siebie. Najwyraźniej ten przedział był pusty. Ciężko powiedzieć, czy bardziej przerażająca jest absolutna cisza taka jak ta czy przedział pełen ludzi z ubiegłego stulecia. Nagle kopnąłeś w coś butem, nieznacznie posunęło się po podłodze. Ciekawość zwyciężyła i po chwili schylałeś już się z wyciągniętą przed siebie dłonią. Poczułeś coś jakby… Włosy?

Podskoczyłeś jak oparzony tylko przypadku zawdzięczając to, że udało ci się złapać równowagę dzięki oparciu siedzenia. Ten kształt był ledwie widoczny, ale to mogło być dziecko. Serce zabiło ci szybciej jak pomyślałeś o małej dziewczynce. Nie chciałeś tego robić, skąd nagle przyszła ci ochota na bohatera Carl?
Powinieneś po prostu iść dalej, ale jakbyś mógł spojrzeć na samego siebie wiedząc, że odwróciłeś się plecami od niewinnego dziecka? Po chwili wahania powtarzałeś tą samą czynność tym razem wiedząc, czego możesz się spodziewać. Ręka drżała ci w powietrzu w końcu natrafiając na coś ku twojej wielkiej uldze nie mogło być skórą. Moment zajęło ci odgadnięcie tego, co masz przed sobą. Lalka?



Czy ta mała nie ściskała czasem czegoś kurczowo w dłoniach przy waszym pierwszym spotkaniu? Nie byłeś pewien, ale to mogła być jej lalka. Carl miał jednak młodszą siostrę i wiedział, że małe dziewczynki nigdy tak po prostu nie zostawiają swoich ulubionych lalek. Coś było tu mocno nie tak, było zbyt ciemno żeby mógł się jej przyjrzeć, była też zbyt nie poręczna żeby wziąć ją dalej ze sobą. Przynajmniej wiedział, że jest na właściwym tropie. Odłożył ją po prostu na pobliskie siedzenie i zaczął iść w stronę końca przedziału. Im bliżej znajdowałeś się majaczących w ciemnościach drzwiami bardziej uderzał cię chłód bijący z pomieszczenia znajdującego się za nimi. W całym pociągu było zimno jednak to…
To było coś innego, tak jakbyś nagle znalazł przed nieszczelnymi drzwiami do chłodni.



Kiedy delikatna skóra z twoich rąk zetknęła się z chłodnym metalem wiedziałeś, że twoje palce przymarzną do niego momentalnie jeśli się nie pośpieszysz. Pociągnąłeś mocno, nie ruszając ich nawet o cal. Może się zacięły? W końcu pociąg był stary, ponowiłeś swoje wysiłki zapierając się nogami by w pełni użyć do ich otwarcia obu rąk. Z początku również wydawało się, że nie ustąpią. Odgłos pękającego lodu, który zdawał się protestować przeciwko twoim wysiłkom utwierdził cię, że jednak na coś się one zdadzą. Wydawało ci się, że lada moment stracisz czucie w palcach.
Zanim to się stało drzwi rozsunęły się do tego stopnia, że osoba twojej budowy bez większych problemów mogłaby się przez nie przecisnąć. Prawie natychmiast oderwałeś od nich swoje ręce pocierając je o siebie by pobudzić krążenie. Na niewiele się to zdało, ale w tej chwili na nic innego nie mogłeś sobie pozwolić. Przez dłuższą chwilę prostowałeś skostniałe palce stwierdzając w końcu, że dłuższe tkwienie w miejscu tylko pogorszy sprawę. Włożyłeś ręce w kieszenie spodni i drżąc na całym ciele przecisnąłeś się przez otwór w drzwiach.
Kolejne pomieszczenie, w którym nie ma światła, co to ma być? W dodatku to zimno było nienaturalne, biały obłok powietrza opuszczający przy każdym oddechu twoje usta był dowodem, że nie jest to urojenie. W dodatku zęby szczękały o siebie z taką prędkością, że na poważnie obawiałeś się czy przypadkiem nie przytrzaśniesz sobie języka. Niewiele widziałeś, ale z całą pewnością mogłeś stwierdzić, że ściany i okna w przedziale pokryte są szronem i to od zewnątrz.

Miałeś już serdecznie dość tego pociągu, gdyby tylko udało ci się dojść do pierwszego wagonu może byłaby szansa go zatrzymać… Przyspieszyłeś pobudzony tą perspektywą starając się utrzymać równowagę na dość śliskiej podłodze.
Swoją drogą trochę dziwne, że ktoś troszczył się o mycie podłogi w pociągu z ubiegłego stulecia – przeszło ci przez myśl. Nagle poślizgnąłeś się i nie zdolny powstrzymać upadku doznałeś bliskiego zderzenia z podłogą. Powietrze przesycone trudną do pomylenia wonią uderzyło w twoje nozdrza z siłą większą niż zimno. Najwyraźniej to, co wziąłeś za wodę, było właśnie niczym innym jak krwią, w której spora część twojej garderoby oraz lewa ręka - którą się podparłeś by jakoś złagodzić upadek - były pokryte.

Poczułeś jak wbrew sobie żołądek podchodzi ci do gardła a wraz z nią panika przytłaczająca odwagę, z której do tej pory mogłeś być dość dumny. Podniosłeś dłoń do ust w desperackim geście próbując zapanować nad niechybnie zbliżającym się pawiem. Zawartość żołądka cofnęła się, ale fakt że znajdujesz się w kałuży krwi wywoływał silne mdłości. Dźwignąłeś się o siedzenie drugą ręką trzymając na brzuchu i wtedy dopiero to usłyszałeś. Tylko co to tak właściwie było? Wiatr?
Raczej nie… odgłosy dochodziły ze wszystkich stron a im bardziej się w nie wsłuchiwał tym bardziej słyszał to, czego sam bał się przyznać.
To były głosy, ludzkie głosy, szepczące w ciemnościach a może jęczące? Nie był pewien, ciężko było wyłowić choćby jedno sensowne słowa z tego co słyszał.
Tylko czemu usłyszałeś to dopiero teraz? Może twoje małe przedstawienie na podłodze zwróciło czyjąś uwagę?
To nie było w tej chwili ważne, krew odpłynęła ci z twarzy zdając sobie sprawę, że głosy nabierają tempa tworząc coś, co brzmiało jak istną litania potępionych. Nagle wszystko, wydało ci się jasne. Byłeś w piekle, umarłeś i zmierzasz pociągiem do piekła. O Boże nie… To nie może dziać się naprawdę…

I rzekł Bóg: "Niech się stanie światłość" – Stary Testament ,Księga Rodzaju 1, 3

Pomieszczenie rozświetliła jedna pojedyncza żarówka. Do ścian i sufitu przymocowani byli ludzie, ludzie często bez kończyn i ranami, z których sączyła się krew. Niektórzy ze zmasakrowanymi twarz inni z pustymi oczodołami, niektórzy wyglądali nawet dość normalnie nie licząc czerwonych szram na ciele. To z całą pewnością oni byli źródłem tego całego hałasu. Nie mogłeś na nich patrzeć próbowałeś zamknąć oczy, ale twoje ciało było sparaliżowane a usta otwarte na oścież. Najgorsze jednak nie były ani ich nieludzkie błaganie oto żeby ktoś ukrócił ich męki, ani nawet ich wygląd przypominający obrazy osób po ciężkich wypadkach. Przy tym to, co znajdowało się na środku pokoju to nagle traciło znaczenie.

W pewnym sensie nieprzenikniona ciemność wciąż była obecna w tym pomieszczeniu mimo że pierwszy raz od... Sam nie wiedziałeś od jak dawna świat wypełnił się prawdziwym światłem. Ciemność była obecna w oczach istoty, która sekundy temu zapaliła żarówkę pociągając za karykaturalny przy jej rozmiarach sznureczek. Z całą pewnością nie było w niej nic boskiego, niewiele mogłeś odnaleźć także cech ludzkich, ale nie umniejszało jej realności. W pierwszej chwili wyglądał jak ogromny kawał zmrożonego mięsa.. Biały obłok powietrza wydobywał się zarówno z jej ust jak i twoich, więc to coś jednak żyło. Przewieszona przez ramię kosa najbardziej wymownie świadczyła o jej rozmiarach. U pasa wisiały dwie głowy, w tym jedna dość świeża, z której krew wciąż skapywała na podłogę.
Nie byłeś pewien czy istota cię dostrzegła, mimo że niezmiennie wpatrywało się w twoją stronę. Prawdę mówiąc łudziłeś się tylko o to – przecież zapaliła światło. Wątpliwość rozwiały się, gdy istota ruszyła przed siebie nie zmieniając wyrazu twarzy. Pozbawiona nóg sunęła po podłodze zostawiając ciągły ślad krwi, który mieszał się z tym który zapewne zrobiła wcześniej..
Tym razem wcale nie zdziwiłeś się widząc u siebie ślady moczu tam gdzie się ich spodziewałeś. Mijały sekundy a ty wciąż tkwiłeś w miejscu pozwalając by monstrum powoli, lecz nieustępliwie zbliżało się do twojej pozycji.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 20-09-2009 o 14:46.
traveller jest offline