- Stulcie pyski, jesteście irytujący - ucięła niezbyt owocną dyskusję wiedźma. Ventruil spode łba spojrzał na Salazara, po czym tak samym spojrzeniem obdarzył kobietę.
Potem jego uwagę przykuło zachowanie tej drugiej elfki, Saroyen. Kobieta wystrzeliła strzałę w stronę widniejących niedaleko drzew, oznajmiając że ktoś ich obserwuje. Ventruil momentalnie przypadł do ziemi i wyszarpnął zza pasa samopowtarzalną kuszę. W tym czasie pocisk wystrzelony przez elfkę wrócił i utkwił w chłodnym piasku dokładnie między jej stopami. "Kurwa mać. O co chodzi?" Zastanawiał się Ventruil mierząc w stronę drzew. Między konarami coś się poruszyło. "Strzelać? Nie strzelać?"
Wiedźma nie reagowała. Zupełnie jakby cała zaistniała sytuacja w ogóle jej nie obchodziła. Albo jakby spodziewała się takiego obrotu sprawy.
Z drzewa zeskoczyła elfka. Leśna elfka. I odezwała się w języku druchii. "A więc kontakt." Ocenił w myślach Ventruil. "Więc czemu ta dziwka nic nam nie powiedziała? To wcale nie jest zabawne. Gdyby miała mniej szczęścia, już leżałaby trupem pod tym drzewem, z strzałą w bebechach."
Nieznajoma ruszyła w stronę stojących na plaży. Poruszała się zwinnie i gibko. Do tego niezwykle kobieco. Ventruil zaczął ją lustrować, poczynając od stóp. Jego wzrok dotarł do wysokości pępka, gdy elfka się odezwała. - Siemano!
To słowo spowodowało, że z umysłu elfa zniknęły obrazy niemalże zwierzęcej namiętności i wyuzdania z nieznajomą w roli głównej, a pojawił się gniew. Gniew na tą istotę, gorszą odmianę elfiej rasy, która bez jakiegokolwiek szacunku zwraca się do tych, którzy z boskiego nadania powinni być jej panami.
- Co to, do kurwy nędzy, ma znaczyć? - zakrzyknął w kierunku wiedźmy, wskazując palcem na nieznajomą. |