Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2009, 23:42   #39
Qzniar
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Dzień 14, godzina 05:25

Grupa biegła już dłuższy czas... Wrzaski dobiegające z hotelu już dawno ucichły. Bali się odwrócić za siebie mogąc zobaczyć biegnących za nimi truposzy lub nie wiadomo co jeszcze. Aż dziwne było, że tacy ludzie - przysadziści mężczyźni, kobiety w sukniach, niektóre w butach na obcasie, starsi ludzie - biegli równo z grupą utrzymując dotychczasowe tempo. Po jakimś czasie zaczęli prowadzić młodsi, bardziej wysportowani. Starsi zdyszani zamieniali już trucht na szybki, coraz to wolniejszy marsz.

- (polski) Czekajcie na nich! Ludzie nie jesteście tu sami! Nie wolno nam się od siebie odłączyć! - krzyknął Michajov do przodujących spowalniając swoje tempo i dostosowując się do reszty.
-(polski) Musimy ogarnąć jakieś miejsce na postój... może na jakiś tymczasowy obóz - rzekł znów Kuzniecow rozkazującym tonem.


Ludzie z początku zwolnili, usłuchując antyterrorystę i rozglądając się za jakimś odpowiednim miejscem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Godzinę później.


- (polski) Zobacz...! Może to się nada - zawołał do Michajova jakiś czarnowłosy chłopak, wskazując ręką na ciemny zaułek.


Michajov skinął głową oznajmując grupie, żeby nie szli teraz za nim, gdyż on musi sprawdzić czy jest tam bezpiecznie.

Wsadził swojego Deserta do kabury przyczepionej do taktycznego pasa z którego zwisały magazynki z amunicją i zdjął z pleców Famasa. Założył noktowizor i ruszył w jaśniejący już z każda minutą zaułek. Wschodziło słońce. Szedł powoli, bez pośpiechu. Zajrzał w każdy kąt... nie zauważył nic co mogłoby zagrozić jemu i innym. To miejsce będzie bezpieczne.

- (polski) Możecie przyjść - krzyknął Michajov zdejmując jednocześnie noktowizor - odpoczniemy tu i...
Nagle przyszła mu do głowy straszna myśl. Przecież nie mają jedzenia.
- (polski) I... i co?
- (polski) I to, że po odpoczynku musimy skoczyć na zakupy - odrzekł sarkastycznie Kuzniecow.
- (polski) Fakt... rzeczywiście nie mamy nic do jedzenia. Do picia zresztą też nie. W dalszej wędrówce będziemy musieli odwiedzić jakiś sklep, ale o tym potem. Ma ktoś zapałki? - spytał czarnowłosy chłopak wybierając papierowe śmieci z koszy.
- (polski) Nie będziemy rozpalać ogniska. Dym mógłby je przyciągnąć. Za godzinę ruszamy i szukamy sklepu - rzekł stanowczo Michajov.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dwie godziny później.

- (polski) No ludzie, kurwa mać! Mieliśmy ruszać godzinę temu! Podnoście dupy!
- (polski) Jak ty się wyrażasz! - podniosła głos jakaś starsza kobieta trzymająca w ręku różaniec.
- (polski) Ja cię babciu nie pytałem o zdanie, tylko kazałem ci podnieść twoje stare pomarszczone dupsko - syknął Michajov rozeźlony uwagą kobiety. Wyciągnął Desert Eagle'a i wycelował w staruszkę. - Rozumiemy się...?
Nagle wszyscy się podnieśli na równe nogi.
- (polski) No! Teraz lepiej. Ruszamy!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

3 godziny później
Hipermarket


Drzwi były otwarte. Wózki walały się wszędzie. Hala hipermarketu była oświetlana kilkoma zwisającymi lampami, które od czasu do czasu złowieszczo mrugały. Znaleźli jakieś plecaki, w które mogliby zapakować prowiant.

- (polski) No dobra! Młodzi biorą plecaki, bo widzę, że wam za lekko - rzekł Kuzniecow przypominając sobie bieg młodszej grupy. - Ładujcie wodę i żarełko, nożyki, coś czym w razie wypadku moglibyście się obronić. Dodam jeszcze, że tam jest stoisko z kijami baseballowymi po przecenie - zaśmiał się Michajov. - A jak ktoś lubi dźwigać ciężkie rzeczy, to w dziale ogrodniczym znajdziecie piły mechaniczne. Za 10 minut się tu spotykamy


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

10 minut później
Umówione miejsce spotkania


- (polski) Wszyscy są? - spytał Michajov
- (polski) Zdaje mi się, że nie ma tej starszej kobiety z którą się pokłóciłeś - odpowiedział jakiś łysy młody chłopak.
- (polski) Kurwa no i trzeba staruchy poszukać. Może się gdzieś modli i zapomniała o nas. A propos ciebie będę nazywać Dziąsło, ze względu na twoją fryzurę.

Łysy chłopak uśmiechnął się pogardliwie. Ruszyli między rzędami półek w poszukiwaniu kobiety. Obeszli cały sklep. Zatrzymali się przed jakimiś drzwiami.

- (polski) Nigdzie jej nie ma. To ostatnie miejsce w którym nie sprawdzaliśmy. - powiedział czarnowłosy chłopak wskazując na drzwi.
- (polski) Ty, jak ty masz na imię - spytał Michajov przedmówcę.
- (polski) Jestem Andrzej, a co?
- (polski) Nic nic, wchodzimy tam.

Otworzyli okute metalem drzwi. Ciemność. Michajov doczepił latarkę do Famasa i włączył ją. Snop światła padający z latarki ukazał coś, czego nie chcieli nigdy zobaczyć. Oczom ich ukazał się straszliwy widok. Ciało porozrywane na części i pożerające je stwory. Znów one. Seria strzałów. Kilku padło martwych na podłogę, ale ogólnie prawie nic to nie dało. Było ich od gromu. Czarnowłosy chłopak w rozpaczy, oszalały próbował uratować rozszarpaną kobietę. Złapały i jego. Zajęły się nim.

To nasza szansa - pomyślał Michajov.
- (polski) Spierdalajcie szybko za drzwi - wrzasnął wyjmując granat, a z niego zawleczkę.
- (polski) Chwila, chwila człowieku co Ty chcesz zrobić?! - zawołał ktoś w tłumie
- (polski) Jemu i tak już nie pomożemy! Tak możemy skrócić jego katusze, a przy okazji i uratować własne tyłki, więc nie narzekaj! - odpowiedział Kuzniecow rzucając granat w tłum umarlaków i zamykając drzwi.

Najcichsze 5 sekund w życiu i nagle...

BUMMM!!

Rozległ się cholernie głośny odgłos towarzyszący wybuchowi. Otworzył drzwi, przygotował Famasa by porozstrzeliwać tych, którzy jeszcze nie padli. Zostało poświęcone życie dwóch ludzi, reszta wyszła z tego cało.
- (polski) Wynośmy się stąd. Mam dosyć tego sklepu - rzekł Michajov kierując się w stronę wyjścia.
 
Qzniar jest offline