Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2009, 21:35   #39
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Konrad

Konrad ruszył z powrotem do wnętrza kamienicy. Z każdym kolejnym krokiem nabierał coraz większych obaw co do bezpieczeństwa swoich poczynań. Budynek był kompletnie zdewastowany w wyniku „Starcia tytanów” jakie rozegrało się tutaj zaledwie kilkanaście minut wcześniej. Owszem, byli ostrzeżeni, że Starszy mający tutaj schronienie będzie chroniony przez grupę doświadczonych w boju i opitych silną vitae ghuli , jednak w żadnej mierze Konrad nie przypuszczał że śmiertelnicy mogą nawet za sprawą mocy wampirze krwi posiadać aż taką siłę.

Pieprzyli że to jakiś Ventru, a tymczasem widać że jego krew dawała siłę a nie odporności na ciosy. –pomyślał.- Dobrze, jeszcze jeden „lojalista idealista” poszedł w piach…

Przy każdym kroku uważał, by nie wejść wprost pod kolejne sypiące się ze ścian i sufitów płaty tynku czy wręcz całych cegieł. Dotarł wreszcie do klatki schodowej i ruszył w dół. Co i rusz zmuszony był do wyczynów akrobatycznych by ominąć kolejne zawaliska lub inne ślady walki. W zasadzie problem, prawdziwą przeszkodę stanowiło tylko drugie półpiętro, na którym w bardzo szybkim tempie, w akompaniamencie syku gazów gnilnych i ohydnego fetoru, nadnaturalnie szybko gniły zwłoki jakiegoś uzbrojonego w miecz nieszczęśnika, zapewne jednego z obrońców starego Brujaha. Ktoś, zapewne Irmina, odszczepieniec klanu Gangrel należąca do jego Sfory przybiła go do ściany wyrwaną naprędce barierką. Nie przejmowała się wyrywaniem pojedynczej sztachety i teraz w ścianie tkwiła skomplikowana konstrukcja złożona z gnijącego człowieka i wyrastającej z jego piersi plątaniny misternie ozdobionych w motywy roślinne metalowych prętów.

Spodziewał się w tym miejscu zastać Różę, ale widać naprawdę długo leżał na górze skoro „zwyrodniała” Toreadorka zdołała już przestać podziwiać tą zapewne bardzo jej zdaniem ciekawą instalację. Nie wątpił, że zdążyła zrobić pamiątkowe zdjęcie…

-Kurwa! Pomóżcie nam zamiast się tam gapić?! – doszedł do niego znajomy głos Rózy, dobiegający z sali do której prowadziły ostatnie schody. Konrad szybko przeskoczył przez wyrwane z framugi stalowe, przeciwpożarowe drzwi i rozejrzał się by rozeznać się w sytuacji.

Mówiąc krótko, nie wyglądało to za ciekawie.

Wchodząc w szczegóły, chyba zanosiło się na zdrapywanie kolegów ze Sfory z posadzki. Na tle płonących skrzyń wypełnionych jakimiś książkami i dokumentami, zdemolowanych regałów i licznych zdewastowanych antyków, na nogach trzymała się tylko Toreadorka. Oczywiście pomijając ciała należące do kompletnie obcych ludzi, od razu zorientował się że na pozbieranie się Irminy nie było już chyba nadziei. Jej zwłoki właśnie zaczynały się łuszczyć i zmieniać barwę. W zasadzie była wciąż w jednym kawałku, jednak jej głowa przypominała zmieloną masę kości, skóry, mięsa, mózgu, udekorowaną gdzieniegdzie śnieżnobiałymi zębami i piercingiem…

-Pomóż mi, Ksawerego da się jeszcze poskładać. Cholerni Ventru…-stkękała mocno poobijana Róża, próbując odciągnąć to co zostało z ich kolegi spod mającego lada moment rozlecieć płonącego regału. Koledze brakowało obu nóg, wyrwanych chyba za sprawą jakiegoś wybuchu na wysokości miednicy. Zasłaniał się rękami, bo z dłoni też niewiele mu pozostało. Ewidentnie był w letargu, ponieważ jeszcze nie zaczął się rozkładać, tak jak Gangrelica…

Konrad podbiegł i pomógł jej. Ciągnąc truchło Ksawerego spojrzał na leżąca obok ostatecznie już matwą neiszczęśniczkę.
-Ten stary skurwysyn uciekł nam. Cwaniaka rozbebeszyło bo rzucił się zablokować drzwi którymi tamten zdupcał. Jakaś mina tam była albo coś…-krzyczała Torradorka.-Potem ten cieć wrócił po coś jeszcze kiedy kończyliśmy sprawę jego przydupasów. Mnie tylko trzepnął, upadłam i nie wiedziałam co się dalej działo. Jak wstałam, z Irminy zostało już tylko to co widzisz…

Co się tak gapisz?! –krzyczała dalej.-Wynosimy się stąd?! Jak nie to kurwa trzymaj tego bęcwała bo ja chcę tamten obraz, nie pozwolę żeby oryginał spłonął w takim podłym miejscu?! Sama go wezmę i spalę! –Toreadorka z obłędem w oczach ruszyła w kierunku jednej ze ścian…

* * *

Czarna Masa

Alicja nie wiedziała jakim cudem, ale motorniczy najwyraźniej ją ominął. Z pewnością nie był to pierwszy lepszy śmiertelnik. Gniew zbierał w niej, powodując że w całym przedziale rozpętała się upiorna gra cieni. Nawet światełka na konsolecie zamrugały, ustępując jej, dosłownie, „mrocznej” aurze. Ciemność na zewnątrz, która mogła podziwiać przez przednie okno lokomotywy, uspokoiła ją nieco. Niestety, nagle ustąpiła ferii barw z kolorowych neonów, stroboskopów i laserów, która uderzyła w Alicję , gdy pociąg opuścił nagle tunel pod wiaduktem.

Lasombra nie zdążyła się nawet porządnie wkurwić. Najpierw, niczym rasowa Torradorka stanęła jak wryta, podziwiając olbrzymi telebim rozpięty nad jednym z licznych mijanych obecnie, zaadaptowanych na knajpy i danceflory niegdysiejszych magazynów.



[media]http://www.youtube.com/watch?v=xhE632UeaX8[/media]

No to mamy i dzielnicę Setytów…-zdarzyło przejść jej przez myśl, nim potężna siła hamowania pchnęła jej drobną osóbkę, wprost na przednią szybę pociągu…



Aniołek Allaha i Madonna od wielu pędzli

Hamid miał olbrzymiego pecha. Może pociąg nie toczył się już z zbyt dużą prędkością, jednak pociągnięcie za hamulec bezpieczeństwa „wzięło go z zaskoczenia”. Na niewiele zdała się Akceleracja i giętkie, wyćwiczone Zniekształceniem palce. Po prostu miał pecha i teraz z impetem leciał wzdłuż przedziału, nie dotykając niemalże stopami podłogi. Nie można jednak powiedzieć żeby był obecnie największym w tej Sforze pechowcem. Nosferatka, która zmiótł po drodze też wcale nią nie była. Co prawda, ścięcie w locie przez rozpędzone sto kilo araba nie było czymś o czym marzyła, jednak naprawdę nie umywało się do losów ostatniego z członków ich Sfory.



And the winner is…

Pierwsza myślą jaka kołatała się w głowie Daniela, był ten sam wniosek, do którego doszedł kilka sekund wcześniej, jeszcze na dachu rozpędzonego pociągu.

Tędy, to ten parch nie wszedł…

Assamita powoli próbował odtworzyć zdarzenia z ostatnich kilku sekund. Przychodziło mu to z wielkim trudem. Bardzo boleśnie uświadamiał sobie właśnie, że nieśmiertelność w żadnej mierze nie oznaczała niezniszczalności. Najpierw było szarpnięcie. Nóż najprawdopodobniej został wbity w dach wagonu, choć była szansa że leżał gdzieś w pobliżu.

Samo szarpnięcie i uczucie lotu w nieważkości byłoby nawet zabawne, oczywiście gdyby nie fakt że zakończyło się twardym lądowaniem. Niestety, do lądowania Daniela było jeszcze daleko. Do jego nozdrzy doszedł zapach spalenizny.. To on tak śmierdział. Zanim litościwy i miłosierny Allah dał mu wreszcie uderzyć w jakieś stalowe ogrodzenie i powoli acz stanowczo stoczyć się z niego na ziemię, Daniel zaliczył jeszcze w trakcie lotu chwilowe, acz bardzo dotkliwe spotkanie z kablami zasilającymi silniki pociągu…

Próbował wstać. Nawet mu to wyszło. Na moment, krótki, nim postanowił się na naprawdę tylko momencik położyć. Nawet to nie wyszło mu zbyt dobrze, gdyż stopione podeszwy butów przylepiły się do podłoża. Dopiero po jakichś dwóch sekundach utrzymywania go w bardzo niewygodnej, acz na pewno przezabawnej dla postronnego obserwatora pozycji, puściły, pozwalając mu na swobodny, podobny upadek…



Tymczasem, grząca się w leżących jakieś kilka metrów dalej krzakach para pospiesznie kompletowała garderobę. Ona, ubrana w krótką różową mini, nie marnowała czasu na szukanie majtek których i tak dziś na sobie nie miała, poświęcając chwilą na poprawienie wydekoltowanej białej bluzeczki, oczyszczenie kozaczków sprawdzenie tipsów i nienagannej tlenionej fryzury w dwa lolitkowe kucyki. Postanowiła zmienić lokal na jakiś spokojniejszy, mimo że poznany chwilę temu bysior który jeszcze przed chwilą ostro „ubijał z nią masło”, był bardzo atrakcyjny. Obecnie niestety, osiłek dopinał pospiesznie spodnie, zaprzątając oba posiadane w łysej pale zwoje mózgowe, jak streścić zaistniałe zdarzenia swoim przełożonym…

Panna Messalina nie będzie zadowolona, oj kurwa nie będzie…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 27-09-2009 o 21:43.
Ratkin jest offline