Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 14:18   #452
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Wchodząca do pokoju Finney, była pewnym zaskoczeniem, ale nie takim, żeby Alex przerwał strojenie gitary. To zawsze go uspokajało, a muzyka pozwoliła zapomnieć o wszystkich kłopotach, nawet w życiu była lepsza niż najlepszy towar czy picie na umór, a teraz kiedy te rzeczy przestały na niego oddziaływać, cóż to muzyka pozostała jedyną możliwością ucieczki przed kłopotami, a ostatnio miał ich wiele ... naprawdę wiele.

Uważnie wysłuchał co ma do powiedzenia wampirzyca, jednakże nie podnosząc wzroku, aż do momentu, w którym usłyszał propozycję przyłączenie się do niej. Popatrzył na nią zawadiackim wzrokiem i uśmiechnął się lekko kpiarsko. Cóż za słodki żart, on i Sabbat ... kolejna smycz, inni ją trzymający ... cóż to za różnica?

Chwilę patrzył na struny pozostawionej tu gitary, szaleni Malkavianie ... a jednak czasami naprawdę porządne chłopaki. Lepiej przebywać z nimi niż politykami ... gdy ponownie podniósł wzrok na stojącą kobietę, gdzieś zniknął jego uśmiech ... teraz był czas na całkowitą powagę.

-Pod pewnymi względami masz rację, w innych bardzo się mylisz. Camarilla to żaden wybór ... ale Sabbat? Zastąpienie jednego bata innym ... nie o to przecież chodzi - Chciał jej wytłumaczyć swój punkt widzenie. Zastanawiał się czy ona to zrozumie ... czy może to zaakceptować? Powód tego był prosty, przez całą swoją krótką egzystencję, dążył do tego, żeby ludzie ... a teraz wampiry, zrozumieli jak słodka jest wolność. Jeżeli udałoby się przekonać nawet tylko jedną osobę ... cóż kropla wody drąży skałę nie siłą a uporem, jeżeli nawet tylko jedna osoba przekonała by kolejną jedną osobę do walki o sprawę ... to po pewnym czasie by zwyciężyli ...

- Sam widzisz - Finney wyraźnie miała naszykowaną jakąś odpowiedź, bo nie dała się zbić z tropu - Mówisz bicz, bo do tego jesteś przyzwyczajony, a co jeśli... tam jest co innego? Nie wiem Alexie, nie mogę ci niczego zagwarantować, ale z tego co widzę, wszystkie ciołki skazane są na Camarillę, jeśli natomiast ktoś jest w stanie swą ciołkowatość pokonać, decyduje się na ryzyko. Tam nikt nie spoczywa na laurach, bo każdy musi się wykazać. Twoje sukcesy i porażki będą jednak uzależnione od twoich umiejętności, a nie polityki. Czy to nie dość istotny powód?-

Tym razem Brujah patrzył na nią dłużej. Pozwolił aby cisza się przeciągnęła, a gdy się odezwał jego słowa płynęły wartkim potokiem prosto z jego serca. Czuł jakby płonął, jakby go to pochłaniało, ale nie miał zamiaru przerywać ... jeżeli coś miało żyć wiecznie to właśnie idea walki o wolność!

-Sukcesy i porażki będą należały do twoich przełożonych, opiekunów czy jak byś chciała ich nazwać. Wiesz co jest najpiękniejszą wartością w życiu ... nie ważne czy ludzkim, czy naszym wampirzym istnieniu. To wolność. Malutka tutaj naprawdę nie chodzi o sekty, Jyhad czy politykę ... to wszystko słowa, słowa mające narzucić nam pewne postępowanie, zniewolić nasze umysły. Ktoś ma cel w tym, żeby istniały walki ... i wiesz co? To jest to same gówno, z którym miałem do czynienia za życia. Nie zamierzam dać się wcisnąć w jakieś ramy ... tak pięknie mówisz o dołączeniu do Sabbatu, to może i ja ci coś zaproponuję? Dołącz do siebie ... zostań prawdziwie wolna ... za przeproszeniem, ale pieprzyć Camarillię, pieprzyć Sabbat i pieprzyć całą tę cholerną wyspę ... jeżeli będzie trzeba stawię czoła całemu światu ... dla wolności -

Te słowa spowodowały, że wampirzyca aż się nieco cofnęła pod naporem ich ciężaru.

- Ale... Ale wtedy nie przetrwamy. Jesteśmy tylko dwoma truposzami, które nawet jeszcze w byciu żywimi-martwymi nie są za dobre.-


-Czy szanse przetrwanie zwiększają się wraz z poddaniem się czyjejś woli? Być może wtedy przetrwa ciało, a co z umysłem. Być może nie jesteśmy w tym za dobrzy ... z drugiej strony ... znasz historię Bonnie i Clyde'a ... w pewnym sensie walczyli z system ... zginęli, ale jednocześnie przetrwali ... w tym świecie jest o wiele więcej sił niż inni chcieliby żebyśmy wierzyli ... nie wiem czy to się uda, ale nie zamierzam się poddawać, będę walczył do końca jeśli trzeba, bo lepiej zginąć stojąc niż żyć na kolanach -
Nie zamierzał się cofnąć, oto cała prawda ... nie wierzył, że pozostanie w jakiejkolwiek sekcie, w tym momencie może poprawić jego sytuację, ale nie zamierzał się tym przejmować. Jeżeli będą chcieli go zabić to cóż ... pociągnie za sobą jak najwięcej z nich będzie mógł.

- Jak dla mnie to właśnie teraz... żyjesz na kolanach Alexandrze. Myślę jednak, ze trochę złagodziłam twój ciężar... - Ventrue uśmiechnęła się tajemniczo, po czym skierowała do wyjścia - Jeśli więc jesteś pewien... żegnaj wolny ptaku, który jeszcze nie wie, jak bardzo został przez los okaleczony.

-Żegnaj mała i uważaj, Sabbat nie jest tym czym myślisz - powiedział jej na pożegnanie wampir .... i pozostał sam. Zabrała laskę Roberta ... mogła go zabić ... może powinien pójść i to sprawdzić? Z drugiej strony czy miało to jakiś sens, czy cokolwiek na tej cholernej wyspie miało jakiś sens? Chyba tylko dla wariata ... oto właśnie temu miastu należało się zaszczytne miano fortecy wariatów. Gdy ich zabrakło, wszystko zdawało się sypać.

W końcu odłożył gitarę i podszedł do stojącego w rogu lustra przypatrując się swojemu odbiciu.
-Co teraz? - zadał głośno pytanie, na które nie posiadał jeszcze odpowiedzi ... Co właściwie miał teraz robić? Niedługo powinno wzejść słońce, pozostawanie w Elizjum wcale nie wydawało się teraz tak dobrym pomysłem. Szczerze wątpił, żeby ponownie ich tutaj zaatakowali, ale kto wie. Z drugiej strony, szukać innej kryjówki teraz?

Powrócił na swoje miejsce i w złości chwycił gitarę. "Niech się dzieje wola nieba" przebiegło mu przez myśli, gdy zaczynał grać kawałki ... skoro nic nie mógł teraz zrobić pozostawało czekać ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline