Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 17:34   #1
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach
[Fallout] The Dude, the Mad and the Deadly - SESJA PRZERWANA

Słońce, stukot kół, szuranie nóg braminów na spękanej ziemi. Noc, cisza gwiazd, zapach świtu. I znów to samo i znów od początku. Podróż w tej karawanie zdawała się nie mieć końca. Dla niektórych, takich jak Jonathan Case, długie przemierzanie martwych, zasnutych piaskiem bezdroży gdzie widać tylko szarą linię horyzontu i pustkowi było czymś, co znał, choć od niedawna i z czym się pogodził. Zaciskał gorące palce na zimnej stali karabinu. Był w pracy, jak właściwie wszyscy tutaj. Aby pojechać karawaną trzeba było albo zapłacić i umieć trochę strzelać albo umieć zajebiście strzelać by chronić tyłki tych co strzelają tylko trochę. Przy tej ostatniej opcji to tobie wpadało kilka kapsli do kieszeni. Case’owi nie podobała się cisza, tak jak nie podobała się Mattowi. Matt chciał ataku Reiderów by móc wystrzelać te szumowiny co do nogi, oddać kolejna kolejną przysługę ludzkości, wymierzyć sprawiedliwość. I skreślić kolejny występek poprzedniego życia, na wspomnienie którego miejskie cwaniaczki srały w portki ze strachu. Kathrine była podobnie jak on niecierpliwa. Chciała już być na miejscu, zacząć nowe życie. Cóż, początki bywają trudne… Dla Rustego, Junktown to tylko (a może aż) kolejne miejsce, które może coś wiedzieć, które może coś przypomnieć. Popalał swoje „piętnaście kapsli za paczkę” i przecierał obrzyna szmatką. Czystszy już być nie mógł, ale co tam. Dorian, ostatni, który dołączył do karawany, był najbardziej niespokojny. Z początku rozglądał się ciągle wkoło, jakby spodziewał się lada chwila ataku niewidzialnych supermutantów . Ale potem i on się uspokoił – magia pustkowi. Zresztą czego tu się bać, jego banicja na pewno już dobiegła końca… prawda?

Już blisko. Niemal podświadomie zbieracie w myślach informacje, które usłyszeliście podczas podróży. Po ataku zabłąkanych band mutantów jakieś 30 lat temu, burmistrz Killian Darkwater miał spore problemy z utrzymaniem ludzi w kupie. Podobno został „wysłany na emeryturę” przez zabójcę z Hub. Teraz nikt tak naprawdę nie rządzi. Szeryf – stary człowiek imieniem Saul – robi co może żeby utrzymać spokój. Ostatnie plotki głoszą, że mieszkańcy podzielili się na dwa obozy: jeden pod przewodnictwem Sheili Darkwater, drugi popierający sprzedawcę z Hub, Tyrona. Obie frakcje starają się przejąć kontrolę nad Junktown. Niewiele, ale dobre i to na początek. O tym, że Junktown nigdy nie było miejscem dla religijnych czy prawych ludzi i tak wiedzieli wszyscy. Tak samo jak o tym, że zawsze był tam szeryf, który trzymał wszystko razem, kiedy wszystko inne zawodziło.

Nagle na horyzoncie zamajaczyło miasto. jest jeszcze kilka mil drogi stąd, ale już czujecie wielką ulgę widząc ten kawał złomu na środku pustyni. Ciepły wiatr niesie do was zapach i smak cywilizacji.
 
Ren jest offline