Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 18:22   #41
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Jak poznać, że praca, do której zostałeś przydzielony, stanowisko, na które zostałeś przyjęty będzie dla ciebie nie tylko harówą, ale też frajdą i spełnieniem marzeń? Mark chyba odkrył odpowiedź na to pytanie i to najwyraźniej w trakcie walki z Kitowcami. Jeśli od pierwszych minut spełniania swych obowiązków czujesz się jak ryba w wodzie i z uśmiechem na ustach robisz to, co do ciebie należy. Tak to była dobra odpowiedź, tym bardziej, że Mark właśnie tak się czuł. Trójka glinianych stworów próbowała go powstrzymać, tak samo jak inne trio zaopiekowało się Jasperem. Mark nie miał czasu oglądać się na kolegę, ale po nie za przyjemnych odgłosach męki Kitowców sądził, że chłopak nie źle się bawi. Philips też chciał. Ubrane w szare kombinezony cudaki zdumiewająco szybko doskoczyły do Czarnego Wojownika i zadały pierwsze ciosy. Ranger zablokował dwa proste, ale trzeci drasnął go lekko w policzek. Nie zraziło to jednak Marka i odpowiedzią był silny kopniak wymierzony w jednego z Kitludzi. Ten zakręcił się wokół i poszybował w kierunku kontenera na śmieci. Pozostała dwójka jednak nie zraziła się tym i dalej atakowała. Mark unikał prostych, którymi był zasypywany przez kosmitów. Szybko jego ręka wystrzeliła zaskakując szkarady i złapała jednego z nich za przegub. Silny cios głową wyeliminował kolejnego wroga – został tylko jeden. Mark w mgnieniu oka poderwał się do skoku z saltem, który zakończył efektownym kopniakiem. Z piersi Kitowca trzasnęły iskry, a jego ciało rozpadło się na drobny pył. Nieco zmachany Philips dopiero teraz postanowił rozejrzeć się po polu bitwy. Niebieski Wojownik stał nad ciałem jednego z kosmitów, które właśnie się rozpadało. Mark zauważył jeszcze Żółtą, która na razie tylko stała i się patrzyła. Nie sposób było nie dostrzec Czerwonego, który stał na środku placu, z pistoletem w ręce, z którego wciąż unosiła się para. Czarny Ranger był gotów pomyśleć, że zebrali już całą drużynę, ale szybko przypomniał sobie o Różowej.
- Właściwie to gdzie ona... – Pomyślał, ale nie mógł dokończyć swoich rozważań. Nagle zobaczył błyski i poczuł ostry ból na klatce piersiowej. Przez dobre parę sekund próbował złapać powietrze, ale nie udawało mu się to. Już myślał, że się udusi, kiedy cierpienie ustało i Mark znów mógł odetchnąć pełną piersią. Może było to spowodowane pojawieniem się Różowej Wojowniczki.
- Czy dacie radę walczyć...?Philips bardzo się zdziwił. To nie był głos osoby, którą zganił za to, iż próbowała pomóc Alfie. Ten głos był bardziej miękki, mniej piskliwy. Czyżby hełmy służyły im za syntezatory? Tak jak porywaczom, którzy nie chcą być rozpoznani? Ciekawe jak brzmiał głos Marka.
- Mam plan.- Czerwony Wojownik przerwał rozważania Philipsa. Mark przypomniał sobie o wielkiej, skrzydlatej małpie, która go zaatakowała. Plan Josha był bardzo prosty. Właściwie Czerwony miał skupić na sobie uwagę Złotego, a reszta powinna rozproszyć się i pochować po kontach. A co później? Jak na improwizacje plan dobry, ale zbyt nie dopracowany.
- Na niego! – Krzyknął Josh i już cała piątka szarżowała na kosmicznego potwora. Kilka metrów i gromadka dotarła. Zaczęła się wymiana ciosów. Czerwony zajął najgorszą pozycję, bo naprzeciw Złotego, ale w końcu, czego się nie zrobi by zostać bohaterem. Mark widział jak Josh morduje się ze złotą małpę, ale i ciosy Czarnego Wojownika wiele nie pomagały. Kosmita tylko prychnął i posłał Josha „na deski”. Ale opracowany plan był bardzo skuteczny. Wszyscy wojownicy zaczęli strzelać ze swoich blasterów, a Złoty zaryczał straszliwie i padł na plecy jak długi. Mark poczuł satysfakcje i przyjacielsko poklepał po plecach Różową Wojowniczkę. Już miał wyjść zza ukrycia, ale nagle stało się coś, czego się nie spodziewał, z resztą, jeśli chodzi o nieoczekiwane rzeczy to ten dzień prześcigał wszystkie.

Złoty powstał i to kilkakrotnie większy niż przedtem. Wzrostem przypominał szary blok mieszkalny, jeden nawet rozwalił podczas demonstracji swojej siły. Na widok takiego przeciwnika Mark jedynie westchnął:
- Zordonie lepiej żebyś miał coś w zanadrzu.
 
Lotar jest offline