Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2009, 19:00   #4
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Długie dni i jeszcze dłuższe noce podczas podróży z karawaną były katorgą. Każdego mogło to wyczerpać, nawet największego osiłka. Drobne osoby miały jeszcze gorzej, zmęczenie zdawało się przychodzić ze zdwojoną siłą.


Co ja sobie myślałam? Całe życie spędziłam na tamtym zadupiu a teraz nagle taka podróż. Będę szczęściarą jeśli w ogóle dożyję dotarcia do Junktown. Ciekawe co to będzie za miasto. Ludzie trochę gadali, ale co innego słowa a co innego zobaczyć to na własne oczy. Mijaliśmy parę wioseczek po drodze, lecz to tylko maleńkie osady. Tak naprawdę nigdy nie widziałam większego miasta. Duże miasto, duże zepsucie. Będzie trzeba temu zepsuciu trochę pomóc.


Ze względu na to kim jestem wolałam się bardzo nie wychylać w czasie podróży. Nie zagadywałam pierwsza, starałam się nikogo nie wkurzać, po prostu być niewidoczna. Szło mi to całkiem dobrze, przez cały okres podróży rozmawiałam o pogodzie, o pustyni, pogodzie, słońcu, raidersach... a, wspomniałam, że o pogodzie? Raz ktoś zapytał po co jadę do Junktown. Zbyłam go jakąś głupotą, coś o odszukaniu jakiegoś dalekiego krewnego. Na szczęście nie chciał wracać do tamtej rozmowy. I tak był ohydnie brzydki.


Karawana składała się z wielu różnych osobowości. Niewiele tu było kobiet, dlatego budziły pewne zainteresowanie. Jeden misiek po golnięciu trochę jakiejś gorzałki zaczął się przystawiać do pewnej blondyny. Nie przewidział, że ta kruszyna może dać mocnego kopa w klejnoty. Przez cały następny dzień był dziwnie milczący. A wszyscy, łącznie ze mną, mieli temat do śmiechu i żartów.


I tak idąc przez te cholerne pustkowia w końcu na horyzoncie dało się zauważyć masę żelastwa. Cóż, nie wygląda to zbyt zachęcająco. Otrzepałam z siebie kurz, jakbym już teraz miała wejść „na salony”. Nie dało to zbytniego efektu, kremowa niegdyś koszula była już zupełnie szara od brudu i pyłu. Gdybym stanęła nieruchomo pewnie zniknęłabym na tle piachu. No ok, musiałabym zarzucić chustę na włosy, tylko one by się wyróżniały swoim ciemnym kolorem.


Usłyszałam z lewej strony jakąś rozmowę i mimowolnie zaczęłam słuchać. Hahaha, jaka śmieszna pogawędka. „Skoro idziemy już po pustyni to może porozmawiajmy o naszych nieprzyjemnych chorobach. Ja na przykład mam wrzody w dupie” - takiego rozwoju tej rozmowy można się było spodziewać. Tylko czekałam aż ten mocniej okryty zaraz coś odszczeknie. Ehh, i jeszcze koleś tu palcem pokazuje, nieładnie. Gdy powiódł wzrokiem za swoim palcem bezczelnie pokazałam mu język. Mam nadzieję że pokryty pyłem język było widać na pokrytej pyłem twarzy. W każdym razie zabawny ten przyjazny człowieczek. Jak on przeżył do wieku dorosłości?


Ahhh, miasto. A w nim pełno rdzy, zepsucia, hazardu, morderstw i seksu. Może w końcu zaznam tego ostatniego? W mojej wiosce jakoś nie było zbytniego wyboru. Albo brzydki, albo gruby albo stary. Teraz wybór będzie większy. Nawet pan przyjacielski wydaje się całkiem zachęcający. Jeśli spojrzy się drugi raz normalnie puszczę do niego oko. Pewnie się zarumieni hahaha.


I tak oto starając się myśleć o głupotach odpędzałam myśli o tym co nas czeka. Inaczej zwariowałabym z podekscytowania.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 05-10-2009 o 21:56.
Redone jest offline