Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2009, 19:36   #2
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
W karczmie na chwilę czas się zatrzymał. Piątka osób stała w bez ruchu kontrastując z żywiołowo bawiącą się klientelą oberży. Z grupy wyłamał się karczmarz, który po oddaniu bardowi kluczy zwąchał niebezpieczeństwo i zmył się na zaplecze. Teraz został tylko kwartet. Bajarz obejmujący białogłowę, którą oczarował swoją historią i szarmanckim zachowaniem. Sobie i innym casanovą znanym sposobem bard spotykał takie dziewki w każdym lokalu, w którym się zatrzymał i snuł swoją opowieść. Można by powiedzieć, że mężczyzna jest swego rodzaju zaklinaczem, który swoim głosem i dźwiękiem lutni czaruje białogłowy. Tym razem jednak zadanie okazał się trudniejsze.

Instrument grajka nie działał na dwóch rozpitych prostaków, którzy weszli mu w drogę. Nie pierwszy i nie ostatni raz, zresztą. Tam gdzie sfora napalonych ladacznic zawsze znajdzie się mężczyzna, który uważa że dziewka należy do niego. Czasem jest to jej mąż, czasem ojciec, albo jak w tym przypadku brat. Mądrzy tego świata mówią, że człowiek z każdą czynnością nabiera doświadczenia. Grajek miał doświadczeń na pęczki i można by go nazwać profesorem uwodzenia kobiet i ekspertem od wychodzenia z nieciekawych sytuacji. Dwa pijane draby naprawdę wyglądem nie zachęcali do bliższego poznania. Byli to bliźniacy. Podobni jak dwie krople wody. Zgolone łby, małe ślepia, duże kinole i przede wszystkim odstające uszy. Rozróżnić można ich było tylko po owłosieniu. Jeden nie miał brody wcale, a drugi imponował wielkimi, czarnym jak popiół wąsiskami. Ubrani tak samo prosto, z jednakowym tępym wyrazem twarzy. Bajarz nie wiedział czy ich czerwone gęby są spowodowane nadmiarem wypitego rumu, czy może grajek tak podniósł im ciśnieni.

Wściekłość malująca się na każdej z pucowatych facjat skłaniała barda do intensywnego myślenia. Zwykle w takiej sytuacji w obronię mężczyzny stawała białogłowa, ale gdy śpiewak spojrzał na twarz dziewki z przerażeniem zobaczył obojętność. Może i było to ciekawe zjawisko, ale na pewno bajarz miał większe kłopoty na swojej głowie. Bardowi nie pomoże ani dziewka, ani klientela karczmy. Mężczyzna musiał radzić sobie sam.

- Pewnie liczyłeś na miły wieczór z moją siostrzyczką. - Warknął jeden z braci wyrywając nogę od jednego z taboretów w oberży. Teraz trzymał w ręku całkiem niezłą pałkę. Na pewno kontakt z nią nie będzie zbyt miły dla bajarza.
- Taa, ale niestety deczko się rozczarujesz. - Zaśmiał się pod nosem drugi łysol. Ten z kolei sięgnął do pochwy u pasa by wyjąć z niej długi na ćwierć metra sztylet.
Bajarz nic nie odpowiedział. Nie było sensu wdawać się w pyskówki z tymi prostakami. Gdyby zagadanie łysoli tu coś dało, mężczyzna już zyskiwałby czas mamiąc umysły bliźniaków jakąś sprytną gadką. Ale nie to było teraz najwyższym priorytetem. Bard pragnął tylko wydostać się z tej dziury i czym prędzej pognać do innego miasta.

Prawa ręka mężczyzny spoczęła na gardle kobiety. Lewa z której wypuścił klucz, poszybowała ku leżącym na blacie nożu. Bajarz nie był wojownikiem ani cyrkowcem potrafiącym rzucać nożami. Jego umiejętności pozwoliły jednak na przyłożenie ostrza do szyi kobiety.
- Ale z was dowcipnisie. A wy spodziewaliście się, że dzisiejszej nocy wasza siostrzyczka skończy ze sztyletem w szyi, jeśli nie rzucicie broni, pajace!? - Warknął bajarz ze swoim szelmowskim uśmiechem.
Kobieta o dziwo była spokojna. Nie wyrywała się, ani nie jęczała, ale mimo to wszyscy ludzie zauważyli co bard robił. Bliźniaki z pośpiechem upuścili broń i prawie jednocześnie krzyknęli:
- Zostaw ją!
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i pchnął dziewkę w stronę łysoli. Po chwili cała trójka leżała na podłodze, a bajarz już był w połowie drogi do drzwi. Rozglądał się przy tym na wszystkie strony – nie wiedział jak zareaguje reszta ludzi w oberży. Bajarz nadstawił bark i z całym impetem wleciał w drewniane wrota. Mężczyzna poczuł lekki ból w boku, ale już po chwili zapomniał o tym wciągając zimne, wieczorne powietrze.
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 05-10-2009 o 18:40.
Lotar jest offline