Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 09:08   #43
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Złoty, czy jak mu tam było, chyba się z lekka wściekł. Pewnie dlatego, że pokraki, które miały za niego wykonać brudną robotę nie spisały się i teraz Pan Paskudna Gęba musiał sam zakasać rękawy i nam dokopać. Rzucił się na nas z tą swoją szabelką, a mi wydawało się, że jestem gotowa. Wyglądał na powolnego, zbroja czy co tam miał na sobie powinna go dodatkowo spowalniać. Oczywiście wiedziałam, że niedocenianie przeciwnika jest karygodnym błędem, ale aż takiego zonka się nie spodziewałam. Przed oczami mignęła mi tylko złota smuga i zanim się zorientowałam leżałam jak długa próbując złapać oddech. Trzymałam się kurczowo klatki piersiowej, a dokładniej okolic serca, jakby mi zraz miało wyskoczyć. Piekło jak jasna cholera. Dysząc okrutnie zwlekłam się z niemi do pozycji siedzącej i rozejrzałam po przyjaciołach. Wszyscy dostali, ale nie wyglądali na specjalnie rannych. Skurczybyk był niesamowity, obrobił naszą czwórkę zanim ktokolwiek zdążył choćby mrugnąć.
Nagle mignął mi gdzieś obok błysk różowego światła. Miss stanu nie spieszyła się zbytnio z decyzją. Palnęła Złotego z tego śmiesznego lasera, który zresztą wyglądał jak najtańsza zabawka z kiosku i spytała czy damy radę walczyć. I to jeszcze drżącym głosem 6latki pierwszy raz sprzedającej ciasteczka po domach.
- Z twoją pomocą na pewno – noż kurde, te patetyczne umizgi Josh mógłby sobie darować.
Jeśli moja złość miałaby jakąkolwiek siłę rażenia, to w tej chwili po Angel Grove zostałaby tylko dziura.
- Co za pieprzony dzień. – wysyczałam przez zęby próbując wstać.
No a potem usłyszałam PLAN. Był oczywiście tak skonstruowany, żeby uczynić z Josha niekwestionowanego bohatera dnia. Pod warunkiem rzecz jasna, że Złoty nie zrobi z niego papki. Poza tym musieliśmy wyglądać strasznie durnie naradzając się, ale Pan Paskudna Gęba był zbyt zajęty radochą i wymachiwaniem mieczem.
Chciałam sprzeciwić się temu głupiemu planowi, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, padł sygnał i wszyscy się rozbiegli. Wszyscy włączając mnie, bo Jasper pociągnął mnie za sobą. Gdy schowaliśmy się za ławkami, aż zgrzytałam zębami ze złości.
- Jeśli ten dureń tego nie przeżyje, to mu wygraweruje na pomniku jakiś zwięzły napis, np „Tu spoczywa Josh, największy idiota świata”. – mruknęłam. Nie wiem czy Jasper się uśmiechał, pewnie sam był zbyt podniecony. Albo zły, że to nie on będzie bohaterem dnia.
W każdym razie durny plan idioty Josha jakiś tam skutek odniósł, bo złoty został powalony na deski. Ale czułam, że za wcześnie żeby się cieszyć. Ten beznadziejny dzień pewnie jeszcze długo się nie skończy, a ja będę się wściekać bez końca.
No i oczywiście, nagle w leżącego na ziemi Złotego coś trzasnęło i krzywa małpa ze skrzydłami zaczęła rosnąć w zastraszającym tempie. Był gigantyczny jak king kong i zacieszając zaczął rozwalać budynki. Tego już było dla mnie za wiele.
- Zrób coś Ty głowo z kosmosu! – krzyczałam w niebo. – Na pewno widzisz nas w tej swojej szklanej kuli, więc zrób coś do jasnej cholery!
No wiem, niezbyt to dojrzałe zachowanie. Ale byłam tak wściekła, że mało mnie to obchodziło. Jak tak dalej pójdzie, to przez nadprzyrodzone kosmiczne siły nabawię się wrzodów.
 
Ren jest offline