Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 17:46   #6
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Twarz Case’a zwróciła się w kierunku głosu, ale tylko o kilkanaście stopni. Na przybrudzonych piachem powierzchniach gogli ledwo widoczne odbicie pustynnego krajobrazu zmieniło się odrobinę.
Na moment skoncentrował się na stanie technicznym przewieszonego przez ramię młodzika AK-112, na ile było to możliwe z tej odległości.
- Pustkowia nauczyły go, by nosic ze sobą broń...- przemknęło mu przez myśl – Dobrze. Jednak nie nauczyły go jeszcze innych rzeczy, które zmniejszały prawdopodobieństwo narażania się na szwank.

Przez dłuższą chwilę tamtemu wydawało się, że mężczyzna w ogóle nie nawiąże rozmowy. Wzrok powrócił do skanowania otwartej przestrzeni, na dłużej zatrzymał się na zwietrzałym głazie; szukał obiektów, za którymi mogłyby czekać nieprzyjemne i niedostrzeżone wcześniej niespodzianki. Nieoczekiwanie jednak, wśród chrzęstu butów na piachu, ci przemieszczający się bliżej podróżnicy usłyszeli spokojny, niski i cichy głos.

- Posłuchaj, żoł...-
zaczął z przyzwyczajenia, ale po chwili poprawił się – Posłuchaj, chłopcze... Gdybym naprawdę był jednym z tych, których choroba pozbawiła twarzy, mógłbyś leżeć teraz z niekorzystnie wyglądającym otworem w piersi lub głowie. Tacy ludzie nie lubią żartów z ich dolegliwości, są na ich punkcie szczególnie drażliwi...Na twoim miejscu nie ryzykowałbym rozmów o przykrych chorobach, zwłaszcza z kimś, kogo nie znasz, a kto trzyma już w rękach broń gotową do strzału, podczas gdy ty jesteś parę cennych chwil do tyłu, potrzebnych ci, by wyciągnąć i odbezpieczyć swoją własną. Nie zrozum mnie źle, nie płacą mi za pouczanie ani nie mam zamiaru ci grozić. Moim zadaniem jest doprowadzenie tego konwoju do miejsca przeznaczenia, a potencjalne kłótnie i strzelaniny mogą tylko osłabić siłę bojową naszego...-
Przerwał, jakby w ostatniej chwili zmienił zdanie co do ostatniego słowa.
-...Naszej wycieczki...- dokończył i zamilkł na moment, obrzucając jeszcze krótkim spojrzeniem żółtawy znak ostrzegawczy.

Ci, którzy słyszeli wypowiedź mężczyzny o zasłoniętej twarzy mogli odnieść wrażenie, jakby posługiwał się on innym językiem. Było to trudne do uchwycenia lub opisania, język nieznajomego był niby zrozumiały, ale jednocześnie wyraźnie odmienny – jak gdyby Case był obcokrajowcem próbującym dosć nieudolnie używać mowy tubylczej. Nie, to też nie było to, akcent tego człowieka był wyraźnie amerykański, jednak trącił momentami jakąś staroświeckością...Niektórzy podróżnicy karawany, słyszący już wcześniej jego krótkie, rzeczowe odzywki podczas wcześniejszych etapów podróży, zauważyli, że z ust mężczyzny padało czasami słowo, które nie było na pewno w użyciu już od wielu, wielu lat...

Przez jakiś czas Case’owi wybrzmiewały jeszcze w uszach jego własne słowa. Dawno już nie wymówił tyle słów naraz, jego własna intonacja i ton głosu wydał mu się dziwny, jakby nienależący do niego samego, inny niż nosił we własnej pamięci. Tak dawno nie rozmawiał już tak naprawdę z istotą ludzką, w terminach dłuższych niż było to konieczne dla doprowadzenia danej transakcji lub innej sprawy do końca...

Była też inna rzecz, której nie robił już dość dawno...

Gdy młodzik pokazywał palcem, Case odruchowo podążył na chwilę wzrokiem za tym gestem, napotykając to młode ciało...Poszarzałe od piachu ubranie i warstwa pyłu pokrywająca twarz dziewczyny nie były w stanie ukryć do końca faktu, iż podróżuje z nimi atrakcyjna kobieta z krwi i kości, o drobnym ciele, o którego cieple na pewno marzyła większość mężczyzn z karawany. Biorąc pod uwagę, że nie kręcił się wokół niej żaden uzbrojony opiekun – prawie cud, że w warunkach odosobnienia nie doszło w podróży do jakiegoś aktu przemocy na wiadomym tle. Mogło to oznaczać jednak również to, iż panienka potrafi w razie potrzeby zadbać o siebie. Nie mówiąc już o tym, że Case widział już w swoim życiu piękne ciało, które po zrzuceniu ubrania ukazało przytroczone do tułowia ładunki wybuchowe...Pomimo tych wszystkich rozmyślań, ciało Case’a wiedziało swoje i gdy tylko mężczyzna rozpoznał znajome odczucie, które rozpoczęło z wolna w nim narastać, odwrócił głowę usiłując na nowo skupić się na celu.

- Co do Pań...- powiedział jeszcze bezpośrednio do faceta, który nadal szedł krok krok tuż obok – Jestem przekonany, że z twoją nieskazitelną młodą buzią jesteś lepszym ode mnie fachowcem od łamania niewieścich serc. Jedno jednak wiem na pewno, dziewczyny nie lubią facetów których tematem rozmowy jest łuszczyca i odpadająca skóra. Zresztą, przed nami miasto. Nawet gdyby moją twarz żarł trąd, zdziwiłbym się bardzo, gdyby Ameryka zmieniła się na tyle, by w mieście nie znalazły się kobiety gotowe przymknąc na to oko za odpowiednio dużą ilośc kapsli.-
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 05-10-2009 o 19:18.
arm1tage jest offline