Zrobiło się błękitnie. A to tylko przybywał Kakita Iesada.
Jego jasno niebieski, niesiony przez czterech służących Palakin otoczony był przez piątkę konnych bushi Kakita, na ich czele jechał młodzieniec, o długich, farbowanych na delikatny błękit włosach. Wyróżniał się od pozostałych zdecydowanie elegantszym kimonem i niesamowitym mieczem zwisającym u jego boku. "Koniec wędrówki" pomyślał "teraz przed nami już tylko, ślub i nieszczęsny sojusz z Lwem..." Westchnął "na co mi przyszło. Dobrze, że krótko będę się temu przyglądał"
Iesada raczej nie był zbyt wymagającym przełożonym, zdecydowanie konwojował już gorszych "podopiecznych"
Rzucił okiem ku strażnikom przy bramie...
- Kakita Iesada-sama, na osobiste zaproszenie, Doji Yosai-sama - nie krzyczał, lecz w jego głosie dało się słyszeć moc.
- Hai - starżnicy pokłonili się głęboko - jesteście oczekiwani - przerwał i zerknął na Shi - Kakita-sama, polecono mi... - jego wzrok powędrował ku mieczom.
Shi obrzucił go złowrogim spojrzeniem.
- Zaiste, kim jesteś, by brać w swoje ręce ten miecz... - głos miał całkowicie spokojny, co musiało stropić strażnika.
- Wybacz Kakita-sama, a twoi ludzie?
- W pełni odpowiadam za swoich ludzi.
- W takim razie proszę, wjedźcie.
Grupa wjechała na dziedziniec, a Shi dał znak by się zatrzymali, po czym podjechał do Palakinu i pochylił się.
- Jesteśmy na miejscu, Kakita Iesada-sama, wybacz mi proszę, ten cyrk przy bramie |