Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 23:08   #9
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Rusty zdziwiony spojrzał na dwójkę mężczyzn, a następnie obejrzał się za siebie, jakby szukając wzrokiem "starca", którego wołał jeden z nich. Nikogo. Obrócił głowę z powrotem w ich stronę i spojrzał pytająco. Wzrok tego z automatem na plecach był skierowany wprost na niego, jednak dla pewności Rusty paluchem wystającym z rękawiczki bez palców stuknął się w pierś. Dla formalności - Rusty jedną rękawiczkę miał z barwionej na czarno skóry, a drugą, na lewej dłoni, z jakiegoś czerwonego, poplamionego materiału. Całość pasowała do jego stylu jak ulał.

~Taa, to do mnie. - skwitował w myślach. ~Czego się drze? - zapytał równie milcząco.

W czasie całej sceny papieros w kąciku ust brodatego mężczyzny kiwał się niebezpiecznie, jakby grożąc właścicielowi brody podpaleniem bujnego zarostu. Szczęśliwie, a może po prostu dzięki latom doświadczeń tak się nie stało i w poplątanych kędziorach utknął jedynie strącony podmuchem ciepłego, suchego powietrza popiół ze spalonej papierosowej krajanki.

Zbliżył się do rozmawiających podróżników, wyciągając, nie bez pewnego wahania, niemiłosiernie pomiętą paczkę w stronę tego bez chusty na twarzy. Mimo wzroku, w którym kryła się nadzieja, że jego uzbrojony w broń wyborową towarzysz nie zechce się przyłączyć do uszczuplania jego cennych zapasów, dziwnym trafem byłby w stanie przeżyć i to. To pewnie dalej skrywana gdzieś w środku wdzięczność za udostępnienie, nie bez odpowiedniej opłaty, czystej wody z zapasów karawany, gdy w oczy zaglądało mu widmo śmierci z pragnienia kilka dni wcześniej. A co mu tam!

- Piętnaście kapsli za paczkę... - mruknął, jakby ta informacja miała sprawić, że poczęstowany jeszcze bardziej doceni papierosy pochodzące sprzed Wojny. Fakt, że kosztowały prawie dwa razy tyle, co te skręcane z tytoniu z takim trudem hodowanego na nieurodzajnych Pustkowiach, ale mimo zmian w technologii wytwarzania nie było czuć wielkiej różnicy. Tu chodziło raczej o styl, za który jedni byli skłonni słono płacić, a który wielu innych kwitowało wzruszaniem ramionami i pukaniem w czoło.

Potknął się o jakąś nierówność terenu, omal nie upadając na ziemię. Jego dobytek przytroczony do paska, plecaka i wszelkich możliwych miejsc na płaszczu zagrzechotał niczym pełniący dyżur w kuchni skaut na obozie, waleniem w garnki dając znać innym o zbiórce na posiłek.
~No tak - czaszka bramina czyhająca na nieostrożnego wędrowca, by wywrócić go, pozbawić przytomności i pożreć rozpuszczając ciało w kwasie mrówkowym. Że co? Że niby czaszki bramina nie pożerają ludzi? Może i nie, ale współpracują w tym procederze z kretoszczurami. Tak. Bez wątpienia. - wewnętrzny monolog zakończył się utwierdzeniem w ogólnoświatowym spisku padłych braminów i pustynnych padlinożerców.

Rusty wyszczerzył się, prezentując pożółkłe i dotknięte próchnicą zęby. Jego mina zdawała się mówić: "Wszystko OK. To było w planie!". Pozbierał się szybko i ogarnął swój dobytek, sprawdzając, czy wszystko na miejscu. Dołączył do nie zatrzymującej się dwójki.

- Możecie mówić na mnie Rusty... - wypalił po dalszych pięciu minutach ciszy, nie odrywając wzroku od niezmiernie ciekawych kształtów obłoku pyłu gnanego przez bezlitosny wiatr wiejący na Pustkowiach, przez co nie wiadomo było, czy gada do siebie, czy do nich.
Tak naprawdę Rusty bezczelnie, choć ukradkiem, zezował w stronę całkiem zgrabnej kobiety, jaka pojawiła się w pobliżu. W końcu może i wyglądał na dziadka, ale tak naprawdę nie miał nawet pięćdziesiątki. Cmoknął z uznaniem, znowu dla niepoznaki patrząc w inną stronę. Nie zamierzał brać się za łby z tymi młodszymi od siebie byczkami.
- Taki los, psia jego mać... - pożalił się światu, po czym splunął na ziemię.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 05-10-2009 o 20:00.
Gob1in jest offline