Sabine usiadła na kanapie w salonie podkuliwszy uprzednio nogi, na których bardzo szybko umościła się
Punia. O tak, to była jej chwila. Kocica prężyła się i mruczała niby silnik ekskluzywnego samochodu, kiedy jej pani wodziła dłońmi po puszystym futerku. Niczym akrobatka manewrowała ciałem, by palce sięgały miejsc, na które akurat miała ochotę.
Prawe uszko, bródka, nad noskiem, lewe uszko, za uszkiem, grzbiet, o tak, niżej, niżej, nad ogonkiem, świetnie, jeszcze troszkę, teraz boczek...
Ruch dłoni ustał.
Boczek! Ej, człowieku!
-
Miauuu!!!
- Już, już. –
Sabine, która przed chwilą nieświadomie zamarła, znów skupiła uwagę na ulubienicy, pieszcząc ją i głaszcząc na przemian.
Trudno jednak było skupić uwagę na prozaicznych czynnościach, gdy coś czaiło się w cieniu umysłu. Coś, co nie chciało wyjść z ukrycia. A może ona to powstrzymywała? Pieszczek.
Dziewczyna westchnęła. Teraz, kiedy wreszcie została sama (nie licząc kotki) poczuła się bardzo zmęczona. Miała już dość duchów, widziadeł, wilkołaków i innych potworów z bajek. Na dodatek ta tyrada słów-kluczy irytowała ją, irytowała o tyle mocno, że Kurt wprost powiedział, iż potrzebuje jedynie intelektu, by dość do prawdy.
- Widać nie jestem dość inteligentna! – rzuciła w przestrzeń.
Puste mieszkanie nocą nabierało szczególnego klimatu. Cienie, które czaiły się w katach, niesłyszalne za dnia skrzypnięcia i tąpnięcia gdzieś poza jego przestrzenią. No i jeszcze ta świadomość, że coś... lub ktoś był niedaleko i potrzebował jej pomocy.
Dziewczyna włączyła telewizor, by stłumić nagłe wrażenie samotności. Klikając jedną ręką na przyciskach pilota, a drugą głaszcząc kota,
Sabine próbowała uciec myślom. Zbyt długo dreptała w jednym miejscu, zbyt intensywnie. A przecież to nie były sprawy żywych, mogły więc poczekać. Ona wszak miała prawo przeżyć swoje życie w sposób właściwy śmiertelnikom. Jutro więc żadnych Kurtów, żadnych Pieszczków, żadnych zagadek! Zamiast tego zwyczajne śniadanie, kurs językowy, fryzjer, obiad na mieście, umówiona wizyta u hrabiny, a wieczorem spróbuje ściągnąć ciotkę i zrobić jakąś dobra kolacje dla nich obu.
Szalona tyrada po stacjach telewizyjnych zakończyła się na kanale filmowym. Znajome, młode jeszcze oblicze Brada Pitta, a po nim przeskok na równie młodego Toma Cruise’a.
Sabine znała ten film, był to zresztą klasyk. Zmarszczyła brwi zastanawiając się nad jego tytułem. To było na podstawie jakiejś książki. A tak! Już sobie przypomniała. To przecież był „Wywiad z wampirem”.
- Miau! Punia zerwała się na równe nogi, gdy pilot wypadł z dłoni jej właścicielki i z trzaskiem spadł na podłogę.
Cytat:
był prochem osierocona dziewczynka karmazynowe rzeki wyschły trauma prowadząca do amnestii kolory zgasły dwie ofiary zerwali moją skórę zimne jak lód oczy nowa była piękniejsza to nie był napad rabunkowy dla kogo się przeistaczać? Nieuchwytny morderca Pieszczek Wampir! |
Kolejny klocek układanki wskoczył na swoje miejsce.
Sabine poczuła jak robi jej sie niedobrze. Przeszłość czaiła się tuż za rogiem.